ABW
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego - instytucja mająca za zadanie dbać o bezpieczeństwo wewnętrzne Wolski. O tym, że wewnątrz kraju jest niebezpiecznie, a ABW jest niezwykle potrzebną agencją, świadczą fakty autentyczne, w najwyższym stopniu niehipotetyczne, aczkolwiek nieco medialne.
Jak mianowicie poinformowała w dniu 09.07.2007 PAP, wrocławska siedziba ABW została okradziona ze sprzętu komputerowego - złodziej zabrał twardy dysk komputera, monitor LCD oraz palmtop. Pokój, który został okradziony, był biurem zastępcy naczelnika wydziału zabezpieczeń technicznych we wrocławskiej delegaturze ABW.
Rzecznik ABW uspokaja, że cała rzecz była z góry przewidzianą i zaplanowaną w najdrobniejszych szczegółach prowokacją wymierzoną w Układ:
- "Palmtop był zepsuty, zaś twardy dysk pusty. Nie zostały więc wyniesione z ABW żadne niejawne informacje [...] U nas jest taka praktyka, że komputery, z których łączymy się z internetem mają czyste dyski"
Jak głosi plotka, rozważa się możliwość powołania Centralnego Biura Ochrony Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Spis treści
Słynne akcje ABW
Szukanie sprawców przecieku o akcji CBA, skutkującej dymisją ministrów Leppera i Kaczmarka
10.08.2007 - rozmowa z Agnieszką Burzyńską (RMF FM) w sprawie przeszukania mieszkania odwołanego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka
- Agnieszka Burzyńska: Panie prokuratorze, dlaczego mieszkanie byłego ministra było przeszukiwane podczas jego nieobecności, podczas urlopu we Włoszech?
- Dariusz Barski: Przeszukanie odbyło się zgodnie z obowiązującymi procedurami. Tyle mam na ten temat do powiedzenia.
- AB: Ale dlaczego podczas nieobecności? To nie jest praktykowane.
- DB: Zgodnie z obowiązującymi procedurami. Nie widzę nic nadzwyczajnego w tym przeszukaniu.
Szef CBA Mariusz Kamiński miesiąc później określa takie akcje obrazowo: "To są zwyczaje afrykańskie: zamach na polityków przebywających za granicą" - tu w odniesieniu do próby odwołania przez opozycję Anny Fotygi. [1]
16.08.2007 - "Dziennik" informuje, że metody zatrzymań i przeszukań nieco rozmijały się z obowiązującymi procedurami. [2]
- Znalezieniem odpowiedzi na pytanie, kto spowodował przeciek, od ponad miesiąca zajmuje się wyselekcjonowana grupa funkcjonariuszy ABW. Pracują pod nadzorem prokuratorów z warszawskiej Prokuratury Okręgowej. "To jest najtajniejszy zespół w tajnej służbie. Od początku działają pod nadzorem samego szefa Bogdana Święczkowskiego, który jest najbliższym przyjacielem ministra sprawiedliwości. Teraz, gdy Święczkowski jest na urlopie, sprawę pilotuje jego zastępca, również były prokurator, Grzegorz Ocieczek".
- To właśnie ci funkcjonariusze otrzymali polecenie zatrzymania komendanta Konrada Kornatowskiego i dyrektora CBŚ Jarosława Marca. Obaj byli najbliższymi współpracownikami Kaczmarka. - Nie spodziewali się niczego. Zostali wezwani do budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Gdy podjechali pod wejście, otoczyli ich funkcjonariusze ABW. Tam odebrano im telefony. Nie przesłuchano ich jednak. W tym samym czasie kilka grup ABW rozpoczęło przeszukania gabinetów i mieszkań: Kaczmarka, Kornatowskiego, Marca i dyrektora gabinetu politycznego w MSWiA. "Wcześniej miała miejsce karczemna awantura między prokuratorami i funkcjonariuszami".
- Agenci nie chcieli wchodzić "na legitymację". Zależało im na oficjalnym nakazie przeszukań wystawionym przez oskarżycieli. Ci jednak nie wydali go i wymusili wejścia "na legitymację". "ABW i prokuratorzy mają świadomość, że przeszukania nie były do końca zgodne z procedurami. Nikomu nie przedstawiono zarzutów. Nie są podejrzani o dokonanie jakichkolwiek przestępstw. Podczas przeszukań nie było również przedstawicieli prawnych. Sprawę ostatecznie będzie rozstrzygał sąd".
- Najprawdopodobniej funkcjonariuszom ABW chodziło o znalezienie czegokolwiek. "Te działania dotknęły wszystkich, których Kaczmarek wskazał jako osoby, które mogą zaświadczyć o jego niewinności w sprawie przecieku. Gdyby np. znaleziono u nich poufny, tajny kwit, byliby skończeni. Ich wiarygodność byłaby także zerowa". Według "Dziennika", ani u Kornatowskiego, ani u Kaczmarka niczego podejrzanego nie znaleziono.
12.09.2007 - Warszawski sąd uchylił kaucję i zakaz opuszczania kraju wobec Janusza Kaczmarka. Uznano, że decyzja prokuratury nie zawiera uzasadnienia i powołania się na dowody. Sąd uznał również za "bezzasadne i nieprawidłowe" zatrzymanie byłego szefa MSWiA przez ABW. [3]
06.10.2007 - Prokuratura zrezygnowała z dotychczasowych środków zapobiegawczych wobec byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego. Kornatowski, który miał zapłacić kaucję w wysokości 80 tys. zł oraz nie mógł opuszczać kraju, złożył zażalenie na tę decyzję. Obecnie już nie musi wpłacać kaucji i może wyjechać za granicę. [4]
Inne spektakularne akcje ABW
21.09.2007 - zwalczanie korupcji "w przyszłości": "Gazeta Wybiórcza" donosi, że "ABW chciała badać przetarg, którego nie było". Tym samym ABW w sposób porażający pobiła wszelkie rekordy szybkości działania i skuteczności, rozumując niezwykle logicznie, że każdy przetarg na szpital w stołecznym mieście, rządzonym przez Układ, nawet ten, który dopiero zaplanowano, musi być przekrętem.
- "Była to tylko rutynowa i oficjalna wizyta przedstawiciela ABW u dyrektora biura polityki zdrowotnej stołecznego Ratusza" - poinformowała rzeczniczka ABW Magdalena Stańczyk. - "Chodziło jedynie o weryfikację doniesień mediów, iż przed Euro 2012 planowana jest budowa dwóch nowych szpitali o łącznej wartości 500 mln zł" - dodała. Wszystko wskazuje na to, że ABW zaczyna wdrażać nową taktykę operacyjną, bazującą przede wszystkim na intensywnym studiowaniu i weryfikowaniu doniesień mediów. [5]
15.10.2007 - na tydzień przed wyborami media opisują supertajną akcję ABW, skierowaną przeciw właścicielowi Polsatu, Zygmuntowi Solorzowi. Według ustaleń "Newsweeka", śledztwo rozpoczęło się kilka tygodni temu, gdy Elżbieta Kruk, była szefowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, przekazała ABW dwie notatki Urzędu Ochrony Państwa pochodzące jeszcze z 1994 roku, gdy Polsat starał się o koncesję. Oba dokumenty były jawne i opisane w prasie w 1994 roku, jednak teraz służą za podstawę do "prześwietlania" wszystkich firm i instytucji mających związek z Solorzem. [6]
Według Tomasza Lisa, dziennikarza który niedawno odszedł z Polsatu, na stację i samego Solorza były już wcześniej wywierane silne naciski polityczne ze strony PiS, aby się go pozbyć.
- "Naciski były tym częstsze i silniejsze, im szybciej PiS odzyskiwał TVP, bo powstał kontrast między Polską pokazywaną przez telewizje komercyjne, a telewizję publiczną. To władzy, czyli Kaczyńskim, nie dawało spokoju, koniecznie chcieli, żeby właściciel Polsatu mnie spacyfikował". [7]
17.08.2008 - zdemaskowanie we współpracy z oddanymi sprawie dziennikarzami "Newsweeka" porażającej luki prawnej:
- "Co ma wspólnego Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ze stroną www.spieprzajdziadu.com? To pytanie muszą sobie zadać osoby odwiedzające popularną satyryczną witrynę, a zwłaszcza zamieszczone na niej internetowe Muzeum IV RP. Każdy, kto nie zgadza się z twierdzeniami, że Donald Tusk to "PRemier", "Cudak Irlandzki" oraz "Macho Picu", a nazwisko prezydenta Lecha Kaczyńskiego przetłumaczone na czeski brzmi "Mala Drobinowa Kserovina", ląduje bowiem... w ABW. A konkretnie na oficjalnej stronie internetowej Agencji. Przekierowuje na nią (jako na serwis patronacki) zakładka "pomoc w edycji" teoretycznie mająca umożliwić zmianę poszczególnych wpisów. ABW oczywiście zapewnia, że z nietypowym przedsięwzięciem w sieci nie ma nic wspólnego. - Niestety, w prawie istnieje luka, pozwalająca internautom na takie żarty - ubolewa mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, rzeczniczka prasowa Agencji" - "Newsweek" nr 34/2008 w artykule zatytułowanym "ABW w muzeum"
ABW TV - powal, zakuj, filmuj
W IV RP funkcjonariusze ABW byli szkoleni, jak filmować zatrzymanie wybranych osób, tak by zdjęcia mogły być wykorzystane przez telewizję - zeznała w dniu 08.07.2009 przed komisją śledczą badającą śmierć Barbary Blidy kamerzystka Agencji:
- "Takie szkolenie było zorganizowane dla wszystkich delegatur ABW w Polsce. Uprzedzano nas, że materiał, który zrobimy, może być wykorzystany na potrzeby telewizji" - powiedziała funkcjonariuszka, która 25 kwietnia 2007 r. o godz. 6 rano zjawiła się w Siemianowicach Śląskich pod domem byłej posłanki SLD. Jej zadaniem było sfilmowanie, jak do domu wchodzi ekipa, która miała zatrzymać Blidę. Potem miała nakręcić moment wyjścia zatrzymanej i wprowadzenie jej do delegatury ABW. Nie nakręciła, bo Blida kilka minut po wejściu ABW do jej domu popełniła samobójstwo, strzelając do siebie z pistoletu. Film z zatrzymania Blidy miał być ilustracją do ogłoszenia przez rząd PiS sukcesu w walce z "układem".
Istnienie ABW TV sformalizowało zarządzenie wiceszefa ABW Grzegorza Ocieczka z kwietnia 2006 r., w którym polecał, by filmy z zatrzymań przekazywano bezpośrednio do gabinetu szefa Agencji. Stamtąd trafiały do stacji telewizyjnych:
- "Realizacje procesowe przeprowadzane przez funkcjonariuszy wydziałów postępowań karnych polegające na zatrzymaniu z jednoczesnym przeszukaniem miejsc zamieszkania (firm) powinny być w miarę możliwości dokumentowane techniką audio-wideo. Kopie materiałów dokumentujących czynności procesowe należy przesyłać bezpośrednio do gabinetu szefa ABW."
Pół roku później - już po przyjściu do Agencji Bogdana Święczkowskiego, katowickiego prokuratora, zaufanego człowieka ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry - delegatury ABW otrzymują poufny szyfrofaks. To instrukcja w sprawie zatrzymań osób publicznych, głównie polityków. Autor instrukcji, wiceszef ABW Marek Wachnik precyzuje, by bezpośrednio do niego spływały informacje o planowanych zatrzymaniach "charakteryzujących się ciężarem gatunkowym". Wachnika interesują "osoby zajmujące (aktualnie i w przeszłości) wysokie stanowiska w administracji rządowej, samorządowej i spółkach z udziałem skarbu państwa". Żąda informacji z tygodniowym wyprzedzeniem.
- "Wybrani dziennikarze sympatyzujący z PiS otrzymywali wcześniej sygnały i mogli działania władzy nagłośnić i wspierać. Posiadanie przez Wachnika takich informacji wzmacniało też w rządzie pozycję jego i płk. Zbigniewa Nowka" - twierdzi były oficer ABW. W instrukcji tłumaczy, że ta wiedza jest mu potrzebna "w celu usprawnienia polityki medialnej ABW".
W 2007 r. po wyborach przegranych przez PiS zarządzenie Ocieczka zostało wycofane przez Tymczasowy Rząd Okupacyjny, który tym samym z premedytacją zniszczył nową świecką tradycję.
Porządki
Wiedziony dobrym obyczajem i oczywistą przyzwoitością, premier i jego urzędnicy porządkują i sprzątają podległe im resorty i instytucje, aby ułatwić nowej władzy wprowadzenie się i kontynuowanie działalności.
07.11.2007 - Jak informuje "Gazeta Wybiórcza", jedynie przez zwykły zbieg okoliczności dwa dni po przegranych wyborach - 23.10.2007 - premier Jarosław Kaczyński wydał zarządzenie o niszczeniu dokumentów przez ABW. Pismo mówi, jak ABW ma kwalifikować, przechowywać i niszczyć zarówno jej własne dokumenty, jak i te, które do Agencji wpłynęły, na przykład od CBA, z którym ABW współpracuje.
Zasadniczo wszystkie dokumenty powinny być przechowywane co najmniej 50 lat. Tymczasem premier zrobił wyjątek, ale tylko dla tak zwanych dokumentów legalizacyjnych. Są to dokumenty fałszowane po to, by ukryć tożsamość funkcjonariuszy przy konkretnej akcji. Dzięki zarządzeniu Jarosława Kaczyńskiego, mogą być one niszczone na bieżąco, praktycznie bez śladu. Ekspert sejmowej speckomisji napisał w analizie sporządzonej dla "Gazety Wybiórczej", że premier, zezwalając na niszczenie dokumentów legalizacyjnych, przekroczył swoje uprawnienia. [8]
ABW w brudnych łapach reżimu okupantów
Wraz z nastaniem tymczasowej administracji okupacyjnej, która objęła rządy w Wolsce w wyniku zwycięstwa potężnego frontu w zmanipulowanych wyborach 21.10.2007, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, z bezprzykładnie apolitycznej i służącej prawdziwym interesom Wolski i ludu pracującego miast i wsi jednostki organizacyjnej, przekształcona została w skrajnie upolitycznione narzędzie wściekłego terroru liberałów, cynicznie wykorzystywane przez okupantów do brutalnej walki politycznej i eliminowania najbardziej wartościowych synów Narodu.
Tę oczywiście oczywistą i jednocześnie porażającą prawdę, potwierdził ponad wszelką wątpliwość jeden z największych autorytetów moralnych w dziejach Wolski, a jednocześnie wybitny ekspert w zakresie brudnych prowokacji, Jacek Kurski, który w dniu 14.05.2008, w rozmowie z Michałem Karnowskim w audycji "Salon Polityczny Trójki" na antenie Polskiego Radia, podał porażająco obiektywne fakty zawłaszczenia ABW:
- "Ale zależy do czego służą wejścia ABW. Za naszych czasów wejścia ABW służyły eliminowaniu afer, złodziejstwa, patologii i okradania Polski. Natomiast to wejście ABW służy atakowi na proces likwidacji WSI. Na nic innego".
Wśród wielu działań i prowokacji ABW z tego okresu, na szczególną uwagę zasługuje jej niesłychanie brutalna akcja z dnia 13.05.2008, podczas której siepacze zaprzedani złowrogiemu reżimowi okupacyjnemu, bladym świtem dokonali przeszukań w domach członków komisji weryfikacyjnej WSI Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka oraz dwóch innych osób. Pretekstem do tej niesłychanie oburzającej akcji były rzekome podejrzenia dotyczące rzekomej oferty rzekomego nieumieszczania w raporcie z weryfikacji WSI rzekomych nazwisk rzekomych byłych agentów za rzekomo drobną opłatą.
Przy okazji tej cynicznej prowokacji ABW dokonało też niesłychanego bezprzykładnie brutalnego ataku na bezkompromisowych reporterów TVP, którzy - działając według obowiązujących w IV RP standardów, kontynuując wywodzącą się z tych świetlanych czasów chwalebną PiSo-świecką tradycję i działając ściśle w ramach dziejowej misji oświecania i dostarczania Wolakom rzetelnej informacji i godziwej rozrywki - bohatersko usiłowali udokumentować kolejne przestępstwo siepaczy tymczasowego rządu okupacyjnego Donaldu Tusku.
Podczas interwencji uniemożliwiającej rzekomo "bezprawne filmowanie czynności procesowych", bohaterskim reporterom skonfiskowano kamerę, a zwyrodniali oprawcy z ABW "kazali im ściągnąć spodnie i obmacywali w miejscach intymnych". Zdarzenie to ilustruje w sposób szczególnie porażający ogrom zepsucia i zgnilizny moralnej służb pod rządami PO, w których zatrudniani są nie tylko złodzieje sprzętu elektronicznego i zwykła hołota, ale także zaspokajający w ramach zajęć służbowych swe obrzydliwe chucie homoseksualiści i inni pedofile, co stanowić powinno ewidentną podstawę do ścigania kierownictwa Agencji z urzędu.
Co gorsza, pod rozkazami nowego kierownictwa funkcjonariusze zawłaszczonej przez okupantów Agencji całkowicie zmienili ukształtowane w latach 2006 - 2007 jedynie słuszne standardowe metody postępowania i zaczęli wykorzystywać "metody policyjne". Błyskotliwie zwrócił na to uwagę sam prezydent, który już w dniu 13.05.2008, pomimo znacznego oddalenia od Ojczyzny (delegacja służbowa do Izraela), nie utracił kontaktu z macierzą i wyjątkowo kompetentnie uświadomił ten fakt Rodakom w krótkim, ale niespotykanie wiele wyjaśniającym komunikacie na konferencji prasowej w Jerozolimie:
- "To wskazuje na to, kto się posługuje policyjnymi metodami, bo to poprzedni rząd o to podejrzewano. I tyle mam do powiedzenia".
Choć Lech Kaczyński nie ujawnił, jakimi metodami ABW posługiwała się wcześniej, jednak z komunikatu wynika, że metody te nie miały nic wspólnego ze standardowymi działaniami policyjnymi.
Na marginesie porażającego swą przenikliwością komunikatu prezydenta wypada stwierdzić, że tak głęboka orientacja Lecha Kaczyńskiego w problematyce służb oraz błyskawiczna reakcja na oburzające ekscesy wywołane przez siepaczy zawłaszczonego przez reżim ABW, ostatecznie rozwiewają oburzające i krzywdzące plotki, iż prezydent może cierpieć na chorobę Alzheimera.
Haniebne zamknięcie strony AntyKomor.pl
18.05.2011 - kolejną skandaliczną akcją ABW, bez wątpienia inspirowaną przez określone siły, było prześladowanie 25-letniego studenta, twórcy strony AntyKomor.pl, krytykującej prezydenta Wybranego-Przez-Nieporozumienie agenta WSI łże-prezydenta Bronisława-Fałszywego Hrabiego-Bydle-Komorowskiego (ros.: Брониславa Коморовсково, pseudonim operacyjny: "Gajowy"). O kneblowaniu wolności wypowiedzi przez reżim Tuskaszenki świadczy fakt, że funkcjonariusze ABW niespodziewanie odwiedzili autora strony o godzinie 6:00, przeszukali mieszkanie i zabezpieczyli sprzęt komputerowy.Represjonowany bojownik przestraszył się i zamknął stronę:
- "W momencie, kiedy zobaczyłem odznakę ABW pomyślałem, że muszę tak postąpić, ponieważ nie mam absolutnie żadnych szans w starciu z prawnikami prezydenta czy Agencji. Stronę zamknąłem po ich wyjściu, sądziłem, że to słuszne działanie, choć nie czułem się winny przestępstwa" [9]
W jego obronie stanęli działacze PiS, szczególnie były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro:
- Autor strony "Miał odwagę zaangażować się obywatelsko i krytycznie patrzeć na poczynania władzy. Ta działalność doprowadziła do takich reakcji organów ścigania i to służb specjalnych powołanych do najcięższych przestępstw polskiego państwa."
- Natomiast Wybrany-Przez-Nieporozumienie agent WSI łże-prezydent Bronisław-Fałszywy Hrabia-Bydle-Komorowski (ros.: Бронислав Коморовский, pseudonim operacyjny: "Gajowy"): "Dziś jako prezydent Rzeczypospolitej najwyraźniej oczekuje by służby specjalne służyły temu by zastraszać młodych ludzi, studentów, którzy mają odwagę go krytykować." [10]
Zakłamana i ostentacyjnie wysługująca się okupantom tak zwana "rzecznik" ABW Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, w dniu 22.05.2011 opublikowała tak zwany "komunikat", w którym niespotykanie kłamliwie i w sposób oczywiście oczywisty wbrew powszechnie znanym faktom i porażającym dowodom napisała:
- "Na ww. witrynie internetowej zamieszczony został materiał w postaci dwóch gier komputerowych o nazwie 'Komor-killer' oraz 'Komor-szoter'. Wskazane gry polegają na strzelaniu do wizerunku Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. [...] Czynnością wystarczającą do zainstalowania gry jest jedynie dwukrotne kliknięcie na ikonę programu (przedstawiającą Prezydenta Bronisława Komorowskiego, któremu po chwili zostaje przestrzelona głowa)."
Podobnie niedorzeczną opinię wydali skorumpowani tak zwani "biegli ABW", którzy bezczelnie i niesłychanie tendencyjnie stwierdzili:
- "Instalacja programu [ gry ] 'Komor-killer' polega na rzucaniu w wizerunek Prezydenta różnymi przedmiotami (fekaliami, młotkiem i innymi) aż do momentu zabicia postaci. Na tej samej stronie zamieszczone zostały także odnośniki do linka zatytułowanego "zdjęcia", gdzie zainstalowano zdjęcia przedstawiające Prezydenta jako: prostytutkę, homoseksualistę, pijaka, uczestnika czynności seksualnych, porównujące go do Józefa Stalina oraz innych polityków byłego ZSRR." [11]
Patrz też
- CBA
- SOK
- Filary demokracji PiSjanistycznej
- Oczy państwa
- Dobrodziejstwo inwentarza
- IPN
- Skoordynowane posunięcia rozwibrowujące