Anna Kalata

Z Muzeum IV RP
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
FacebookTwitterWykop
Po wizycie wizażystki

Anna Kalata (Kalata co kasę zamiata) - była członkini PZPR, minister pracy z ramienia Samoobrony, do 13.08.2007. Wsławiła się projektem wydłużenia urlopu macierzyńskiego z 14 do 16 tygodni, zapominając, że obecny wymiar urlopu to właśnie 16 tygodni.

Fikcyjne ministerstwo i fikcyjny minister - tak mówił o funkcjonowaniu resortu pracy Sławomir Piechota (PO) z sejmowej Komisji Polityki społecznej. Tajemnicą poliszynela jest, że Anna Kalata, była pracownica sekretariatu Andrzeja Leppera i kandydatka SLD do parlamentu, nie cieszyła się nigdy zaufaniem Jarosława Kaczyńskiego. Spod jej kompetencji premier wyłączył szybko sprawy związane z rynkiem pracy i ZUS. Kalata rzadko pokazywała się w Sejmie. Kalata nie przygotowała na czas ustawy o rewaloryzacji emerytur i rent, w wyniku czego rząd musiał wprowadzać dodatki wyrównawcze dla emerytów.

Nie oznacza to, że przez wiele miesięcy urzędowania pani minister nic nie zrobiła. Obok gabinetu zorganizowała kompleks relaksacyjny. Z ministerialnej kasy wydawała kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie na wizażystkę. Chciała też zatrudnić firmę, która miała pisać jej przemówienia. A po to, by poprawić swoje bezpieczeństwo, ściągnęła do resortu byłych funkcjonariuszy UOP.

Jedyne takie "odszkodowanie"

Kalatę wzięli pod lupę wynajęci przez zarząd PZU audytorzy oraz Komisja Nadzoru Finansowego. Kontrolerzy sprawdzają ugodę podpisaną przez nią i jej męża z b. prezesem PZU Jaromirem Netzlem. Obecny prezes firmy Andrzej Klesyk zasłania się tajemnicą ubezpieczeniową:

"Gazeta" ustaliła, że w 1996 r. małżeństwo Kalatów dostało z PZU 60 tys. odszkodowania za wypadek samochodowy z 1991 r. Zakwestionowali jednak tę sumę i pozwali PZU do sądu - za tzw. utracone korzyści z tytułu niezdolności do pracy zażądali 300 tys. . Proces toczył się dziesięć lat. Sąd powołał trzech biegłych, którzy wyliczali utracone dochody Kalatów. Badali ich czterej biegli lekarze.

Nieoczekiwany zwrot akcji nastąpił, gdy PiS-owski minister skarbu postanowił zrobić prezesem PZU sopockiego prawnika Jaromira Netzla.

Prezesa spółki musiała zatwierdzić Komisja Nadzoru Finansowego (KNF). Przewodniczący KNF Stanisław Kluza otwarcie mówił, że Netzel może nie dostać zgody, bo nie ma doświadczenia w ubezpieczeniach. A "Rzeczpospolita" ujawniła, że był pełnomocnikiem firmy Drob-kartel podejrzewanej o pranie brudnych pieniędzy. Jednak politycy PiS uparli się, że tylko Netzel obroni "interes narodowy" w PZU. Minister skarbu Wojciech Jasiński mówił "Gazecie", że Netzla polecił mu prezydent Lech Kaczyński. Prezydentowi rekomendował go jeden ze wspólników sopockiej kancelarii prawnej, z którą Kaczyński kiedyś współpracował, a jego córka robi tam aplikację.

KNF głosuje nad kandydaturą Netzla 19 grudnia 2006 r. Członkiem Komisji jest też Kalata. Trzy osoby są przeciw Netzlowi (w tym przewodniczący Kluza), cztery - za. Głos Kalaty przeważa.

Po głosowaniu w KNF sprawa odszkodowania Kalatów rusza z kopyta. W styczniu 2007 r. akta przeniesiono z inspektoratu PZU w Pruszkowie do centrali ubezpieczyciela. Dwa dni później strony siadają do rozmów o ugodzie. 3 kwietnia zarząd PZU z Netzlem na czele akceptuje warunki ugody. 5 kwietnia strony podpisują ugodę, a sąd umarza sprawę. PZU przyjmuje wszystkie warunki Kalatów. W czerwcu 2007 r. wypłaca im 1,3 mln - odszkodowanie wraz z odsetkami.

Wkrótce prezesura Netzla kończy się skandalem. Zostaje odwołany z końcem sierpnia 2007 r., gdy prokuratura zarzuca mu udział w słynnym przecieku w aferze gruntowej. Prezes Klesyk przyznaje, że sprawę Kalatów prowadzono w specjalnym trybie. Zgodnie z procedurami ubezpieczeniowej spółki jej zarząd nie zajmuje się pojedynczymi odszkodowaniami. PZU szykuje doniesienie do prokuratury.

Kalata nie odpowiedziała na prośby o rozmowę.

Patrz też

Linki zewnętrzne