List Marcinkiewicza do premiera

Z Muzeum IV RP
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
FacebookTwitterWykop

List Marcinkiewicza do premiera - list, który Kazimierz Marcinkiewicz napisał do premiera Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS, aby złożyć rezygnację z członkostwa w tej partii.

Oto jego fragmenty:

1) Sprawa podsłuchów. W ubiegłym tygodniu zadzwoniła do mnie Pani redaktor Kolenda-Zalewska z informacją, że w sejmowych kuluarach krąży informacja, że byłem podsłuchiwany i że znalazłem się na tak zwanej liście Kaczmarka, liście osób podsłuchiwanych. Odpowiedziałem, że nic mi o tym nie wiadomo, ale jednocześnie, że jest to ciekawe. Ona spytała, czy nie wykluczam, że mogę być podsłuchiwany. Oczywiście nie mogę. Nie jestem taki naiwny, na jakiego wyglądam, żeby wykluczyć, że ktoś z byłych, obecnych lub przyszłych służb specjalnych albo wywiadowni gospodarczych, albo hobbystów prywatnych mnie nie nagrywał. Powiedziałem też, że od wielu lat mam przekonanie, że żyjemy w państwie - o, przepraszam - świecie (tak jest na nagraniu) orwellowskim, gdzie nic się nie ukryje. Nieco zmanipulowany przekaz wywołał burzę i rozpoczął ataki nie tylko na mnie, ale także na moja żonę.

Nieco wcześniej, w czasie rodzinnego pobytu w Egipcie, zadzwonili do mnie dziennikarze śledczy z DZIENNIKA z prośbą o pilną rozmowę. W drodze z Egiptu do Londynu zatrzymuję się więc w Warszawie. Dziennikarze opowiadają mi zdarzenie z przed prawie dwóch lat. Nie mówią, skąd to wiedzą, od służb czy polityków. Zdarzenie - pewnie Pan wie - jest prawdziwe, dla mnie bardzo przykre, bo z tą świadomością musiałem żyć przez całe 9 miesięcy, a dziś już wiem, że nawet, powiedziałbym, groźne. Nie mogę kłamać, przyznaję, że takie zdarzenie ma miejsce, ale odmawiam udzielenia jakichkolwiek dodatkowych informacji. Mając nadzieję, iż opis, że ta osoba nie pełniła w tym czasie funkcji publicznych, a więc można traktować całe zdarzenie jako prywatną nieistotną sprawę, wszystko zamknie.

Oba te zdarzenia, trafiając na zadziwiającą atmosferę, przez wszystkich - myślę, że także przez Pana Premiera - są odczytane z wielokrotnie zwiększonym natężeniem. Wybucha afera. Nie żyjąc na co dzień w kraju, nie wyczuwam tej atmosfery, tego napięcia. Gdy wszystko zaczyna wracać do normy, następuje kolejny atak za strony Pana Premiera. Zdaję sobie sprawę z powagi wykrytego przez dziennikarzy zarzutu, rozumiem więc sposób obrony obrany przez Pana. To ja mam być kozłem ofiarnym. Trzeba na wszelki wypadek podważyć moją wiarygodność. Trudno. Wiem, że mogę spodziewać się kolejnych akcji. Też trudno.

2) W poprzednich miesiącach wypowiadałem się kilkakrotnie w sprawach dotyczących PiS. Raz wskazałem na groźną moim zdaniem tendencję zawłaszczania państwa przez niektórych posłów PiS, idealnie naśladujących w swych działaniach posłów SLD z poprzedniej kadencji. Nie generalizowałem, mówiłem z niepokojem o zdarzających się takich przypadkach. Mam nadzieję, że wie Pan Premier, że miałem na myśli przede wszystkim to, co dzieje się na Pomorzu, gdzie nawet zarząd wojewódzki podejmował uchwałę w sprawie obsady spółek skarbu państwa. Mógłbym pokazywać rozliczne gorszące przykłady takich zachowań. Nie taki był nasz program i plan działania. Dla dobra PiS musiałem ostrzec. Podobne ostrzeżenie sformułowałem w odniesieniu do szarogęsienia się różnych polityków PiS wywodzących się z PC. Mógłbym rzucać przykładami np. z Zielonej Góry i Gorzowa. Nie tylko ja wiem, że istnieje taki związek nieformalny ludzi dawnego PC, nazywany przeze mnie zakonem, który niestety niekontrolowany, podejmuje działania niszczące jedność partii. To nie jest wiedza tajemna. O tym wiedzą i politycy, i dziennikarze.

Uznano, że nie powinienem mówić tego publicznie, bo wpisuję się w wojnę, jaką prowadzi opozycja. Nie potrafię. Władza deprawuje ludzi władzy i niezbędna jest zdrowa, rozsądna, wynikająca z zatroskania krytyka, także krytyka wewnętrzna, a w tym publiczna. Jestem co do tego przekonany. Jeśli prześledzimy to, co dzieje się w partyjnej polityce francuskiej, brytyjskiej czy amerykańskiej, to znajdziemy tam liczne, nawet codzienne przykłady wewnętrznych sporów. Najbardziej znanym świeżym przykładem były spory Sarkozy’ego z Chirakiem, czyli ministra i lidera partii z prezydentem. Miałem nadzieję, że dorastamy do takiej demokracji. Okazało się, że nie. Co więcej, obawiam się, że zmierza to w kierunku "kto nie z nami, ten przeciw nam", a to groźna dewiza.

3) Zdaję sobie sprawę, że Prawo i Sprawiedliwość jest Pańską partią. Nigdy tego nie podważałem. Wiem jednak, ile pracy włożyłem w PiS od samego początku jego powstania. Mimo że byłem założycielem i liderem Przymierza Prawicy, zrobiłem wszystko, by nasze środowisko wcielić do PiS. Pracowałem bardzo uczciwie jako przewodniczący klubu PiS, później sekretarz klubu, jako członek komitetu politycznego i innych władz partii, jako koordynator prac programowych w wielu dziedzinach.

Marcinkiewicz zawsze totalnie lojalnie stał u boku Darth Vadera po Ciemnej Stronie Mocy

Zawsze starałem się być totalnie lojalny i możliwie pracowity. Nigdy nie zabiegałem o jakiekolwiek zaszczyty, ani partyjne, ani publiczne. Zawsze byłem po prostu do pracy. Nigdy o nic nie prosiłem Pana Premiera dla mnie osobiście, może poza głupim pomysłem PKO BP, i tak niezrealizowanym. Nie zabiegałem o premierostwo. Podjąłem się tego zadania na Pańską prośbę i wykonałem je solidnie. Gdy trzeba było, z niejasnych powodów, tzw. przyspieszenia, bez szemrania ustąpiłem, odszedłem.

Wie Pan, że zarzuty jakie wobec mnie sformułowano i przekazywano niemalże codziennie, były nieprawdziwe. Nie tworzyłem ani partii, ani frakcji. Nie podważałem pańskiego autorytetu. Nie robiłem nic, co nie byłoby realizowaniem naszego programu. Dziś mówi Pan, że to pomyłka, że mnie Pan skrzywdził. Gdyby tak krzywdził pan ludzi, to wkoło byliby sami szczęśliwcy, bo takim - szczęśliwym - człowiekiem jestem.

Bardzo trudno podjąć taką decyzję, ale nie mam innego wyjścia. To boli, ale nie mogę pozwolić na stawianie mnie w rzędzie z Kaczmarkiem i Netzlem. Zwłaszcza gdy robi to premier i lider mojej partii. W związku z pańską publiczną oceną mojej osoby, ale także ze względu na brak zgody w partii na mówienie tego co się myśli, na polemikę z niektórymi błędnymi decyzjami, na krytykę wybieranej taktyki działania, składam na Pana ręce rezygnację z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości. Chciałbym decyzję tę podać do publicznej wiadomości po ewentualnych przyspieszonych wyborach parlamentarnych, aby nie stała się elementem kampanii wyborczej. Nie zamierzałem w tych wyborach startować. Podjąłem się pracy w EBOR i zamierzam kontrakt wypełnić.

Za dotychczasową współpracę trwającą już siedem lat bardzo serdecznie dziękuję. Cieszę się, że mogłem uczestniczyć w projekcie politycznym naprawy państwa, projekcie, który rozbudził na nowo na wielką skalę nadzieje tak sporej części polskiego społeczeństwa. Zaręczam, że ideom tym pozostanę wierny i będę je realizował, jeśli dane mi będzie wrócić do działalności publicznej.

Z wyrazami szacunku

Kazimierz Marcinkiewicz

Patrz też