Bolesław Piecha

Z Muzeum IV RP
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
FacebookTwitterWykop

Bolesław Piecha - wiceminister zdrowia w rządzie towarzysza Jarosława, członek sPiSku, wybitny medyk IV RP, stosujący sprawdzone metody leczenia (m.in. zespołu ADHD).

Ohydne pomówienie

Zarzut korupcji - 12 listopada 2007 r.

Media doniosły o rzekomych nieprawidłowościach przy wpisaniu na listę leków refundowanych iwabradyny - nowego leku na nadciśnienie koncernu Servier. Według "Dziennika", iwabradyna znalazła się na liście w kilka godzin po wizycie, jaką wiceministrowi Piesze złożyli przedstawiciele koncernu Servier.

Piecha przyznał, że w środę 7 listopada doszło w gmachu MZ do spotkania z szefem firmy Servier, a "przy okazji" był tam Robert Pachocki - dyrektor ds. medycznych tej firmy. Jak podkreślił, spotkanie "było poświęcone całkiem innemu problemowi".

Z kolei "Fakty" TVN wyemitowały materiał, z którego wynikało, że Piecha spotykał się z przedstawicielem tej firmy farmaceutycznej nie tylko w ministerstwie (jak sam twierdził), ale też w kawiarni.

Wyjaśnienia dokumentujące niekompetencję - 20 listopada 2007 r.

Wolacy zawsze mają piecha

Piecha odniósł się do medialnych doniesień w sprawie rzekomych nieprawidłowości przy wpisaniu na listę leków refundowanych iwabradyny - nowego leku na nadciśnienie koncernu Servier.

Piecha oświadczył we wtorek, że od początku iwabradyna była "w całej procedurze" związanej z wpisywaniem leków na listę leków refundowanych. Przyznał, że na wstępnie przygotowanej liście leków iwabradyna była "zawieszona" - czyli nie było pewne, czy będzie uwzględniona jako lek refundowany. Piecha podkreślił ponadto, że iwabradyny nie można było na listę wpisać, lecz tylko z niej skreślić. Jak mówił Piecha, lista ta przed podpisaniem przez ministra zdrowia Zbigniewa Religę (w środę 7 listopada) została jednak poprawiona. Jak dodał, iwabradyna w październiku została poddana konsultacjom. Wiceminister powiedział, że powstało 50-60 opinii i "nikt nie kwestionował jej dopisania, poza Polskim Towarzystwem Farmaceutycznym". "O tym, że ostatecznie postanowiono iwabradynę refundować" - tłumaczył Piecha - "zadecydowały "kompletne opinie specjalistów krajowych, towarzystw oraz ściągnięte spisy refundacyjne z innych krajów", które dotarły do MZ w poniedziałek 5 listopada."

Doraźne konsekwencje - 21 listopada 2007 r.

B. wiceminister zdrowia Bolesław Piecha został zawieszony w prawach członka klubu PiS. Piecha - jak wynika z oświadczenia - sam wnioskował o zawieszenie w prawach członka klubu. Wniosek ten został przyjęty. Radiu TOK FM powiedział, że chciał uniknąć sytuacji, w której byłby pretekstem do ataków na jego Partię. Czuje się niewinny i ma nadzieję, że jego sprawa będzie szybko wyjaśniona. "W ciągu kilku najbliższych dni sprawa b. wiceministra zdrowia Bolesława Piechy (PiS) będzie wyjaśniona przez Prawo i Sprawiedliwość" - powiedział rzecznik PiS Adam Bielan. We wtorek szef klubu PiS Przemysław Gosiewski zawiesił go w prawach członka klubu.

Biuro prasowe PiS poinformowało, że Piecha złożył w sprawie medialnych zarzutów wyjaśnienia ustne i pisemne. "Na ich podstawie sprawę przekazano do rzecznika dyscyplinarnego klubu PiS celem szczegółowego zbadania" - podkreślono. Klub PiS powołał trzyosobowy zespół złożony z posłów partii zasiadających w komisji zdrowia, którego zadaniem będzie pomoc rzecznikowi dyscyplinarnemu w "dokładnym wyjaśnieniu wszystkich kwestii".

Rzecznik PiS powiedział, że nie miał jeszcze okazji rozmawiać z Piechą, zaś w całym postępowaniu "z całą pewnością będzie też ważna opinia pana prof. Religi".

Także sam z siebie podał się jednak do dymisji w ministerstwie, zrezygnował z przewodniczenia komisji zdrowia w Sejmie.

Premier Tusk przyjął dymisję Piechy. Piecha zapewnił, że nie spotykał się indywidualnie z przedstawicielami firm farmaceutycznych, jak mogło wynikać z jego odpowiedzi na pytanie ścierwojada z TVN. Pytanie to - twierdzi - źle zrozumiał i przeprasza tych, którzy odebrali jego wypowiedź jako kłamstwo. "Fakty" TVN wyemitowały w poniedziałek materiał, z którego wynikało, że Piecha spotykał się z przedstawicielem firmy farmaceutycznej nie tylko w ministerstwie (jak sam twierdził), ale też w kawiarni.

W oświadczeniu dla prasy Piecha wyjaśnia, że zrozumiał, iż dziennikarz pyta go o indywidualne spotkania z przedstawicielem firm farmaceutycznych. Później zdał sobie sprawę, że jest pytany także o spotkania w szerszym gronie osób. - "Takie spotkania miały miejsce i trudno im zaprzeczyć. Ubolewam, że wskutek moich interpretacji pytań pana Nowickiego (dziennikarza "Faktów" Marka Nowickiego) doszło wbrew moim intencjom, do ogromnego nieporozumienia i podważania mojej wiarygodności" - napisał Piecha.

Piecha po raz kolejny zaprzeczył zarzutom, podawanym przez media, że uległ naciskom lobbystów i dopisał do listy leków refundowanych w ostatniej chwili lek na dusznicę - iwabradynę. Według wiceministra, na przygotowanej przez niego liście skorzystają setki tysięcy pacjentów. - "Pragnę zauważyć, że w trakcie tak szerokich regulacji (4000 zmian cen leków i wprowadzenie 300 nowych) mogły zdarzyć się pojedyncze, korygowane na bieżąco błędy, które nie naruszały ustalonych procedur i nie wypaczały w jakikolwiek sposób szeroko konsultowanego projektu rozporządzenia. Od początku do końca są one zgodne z wstępnymi założeniami" - czytamy w oświadczeniu Piechy.

Pierwsze szykany rządu okupacyjnego - 22 listopada 2007 r.

Minister Ewa Kopacz poprosiła NIK o kompleksowe skontrolowanie działań resortu zdrowia z naciskiem na tworzenie listy leków refundowanych oraz sprawdzenie, jak w obrocie weterynaryjnym znalazły się produkty lecznicze - informuje PAP Małgorzata Pomianowska, rzecznik prasowy Izby.

Rzekome dowody - 23 listopada 2007 r.

Chronologia zdarzeń

Dotyczące złamania ustawy regulującej sprawy lobbingu

Urzędnik ma obowiązek spotykać się z lobbystami i wysłuchać ich argumentów, zanim podejmie decyzję. Ale te kontakty muszą być jawne. Ustawa lobbingowa mówi jasno, że urzędnik powinien "niezwłocznie" ujawnić w Biuletynie Informacji Publicznej treść rozmów z lobbystami. Jeśli wpisu nie ma, pyta "Gazeta Wybiórcza", to na jakiej podstawie Piecha twierdzi, że w tej sprawie nie ma mowy o lobbingu w rozumieniu ustawy? Przepisy jasno mówią, że trzeba informować o rozmowach nie tylko z firmą wpisaną do rejestru lobbystów, ale także z każdą firmą zainteresowaną konkretnym rozwiązaniem. W przypadku listy leków refundowanych w grę wchodzą miliony złotych dla firm farmaceutycznych. Ustawa lobbingowa powstała z myślą o takich właśnie przypadkach. Czyżby PiS-owski rząd omijał ustawę, nie dając swoim urzędnikom jasnych wytycznych, jakie procedury obowiązują w kontaktach z firmami? Czy fakt, iż iwabradyna znalazła się na liście zaraz po spotkaniu z lobbystą, to zbieg okoliczności?

Tymczasem resort zdrowia stoi na stanowisku, że obowiązek publikacji w Biuletynie Informacji Publicznej dotyczy wyłącznie lobbystów prowadzących zawodową działalność lobbingową, a przecież firma Servier prowadziła ją na własną rzecz, dlatego nie było obowiązku publikacji. Zdaniem Wojciecha Kutyły, dyrektora generalnego Ministerstwa Zdrowia, w tym przypadku wystarczyło zapisać fakt spotkania w oficjalnym rejestrze spotkań prowadzonym przez sekretariat. "Informacja o spotkaniu z przedstawicielami firmy Servier została tak właśnie zamieszczona" - informuje resort zdrowia.

Dotyczące opinii o iwabradynie

Stanowisko Polskiego Towarzystwa Farmaceutyczno-Ekonomicznego w sprawie iwabradyny zostało zafałszowane. Ministerstwo zdrowia ukrywało negatywne opinie w sprawie tego leku i zrobiło wszystko, by do iwabradyny firmy Servier dopłacało państwo. [{Dziennikarze|Reporter]] Radia TOK FM dotarł do kolejnych faktów dotyczących tworzenia ostatniej listy leków refundowanych.

Z oficjalnych dokumentów na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia wynika, że Polskie Towarzystwo Farmaceutyczno-Ekonomiczne popierało refundację iwabradyny. - To kłamstwo - oburza się jego prezes dr Tadeusz Szuba.

Kilka dni później na stronie ministerstwa zdrowia pojawia się stanowisko Polskiego Towarzystwa Farmaceutyczno-Ekonomicznego. Wśród innych leków jest iwabradyna z dopiskiem: "refundować".

Co więcej, dr Szuba posługując się francuską księgą leków na ten rok (producent iwabradyny, Servier, jest firmą francuską) pokazuje, że iwabradyna nie jest tam stosowana. Francuskie pismo farmaceutyczne "Prescrire" także skrytykowało ten lek, jako zupełnie nieskuteczny w leczeniu dusznicy bolesnej, czyli choroby, do której został stworzony. W USA czy Kanadzie iwabradyny nie można stosować w ogóle. Lek nie został tam dopuszczony do obrotu. Minister Piecha powoływał się na pozytywną opinię o leku Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Pół roku wcześniej Ministerstwo Zdrowia zamówiło ekspertyzę dotyczącą iwabradyny u prof. Zbigniewa Gacionga, krajowego konsultanta w dziedzinie chorób wewnętrznych. Jego negatywna opinia nigdy nie ujrzała światła dziennego.

"Napisałem, że jest za wcześnie, żeby refundować iwabradynę" - mówi prof. Gaciong. - "Na razie nie są dostatecznie znane skutki jej działania. Jest mnóstwo innych leków, które na tej liście powinny się znaleźć."

Były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha powoływał się także na opinię dotyczącą iwabradyny prof. Witolda Rużyłło, jednego z najbardziej znanych polskich kardiologów. Opinia miała być pozytywna. Wczoraj w rozmowie z dziennikarzem TOK FM prof. Rużyłło stwierdził, że nigdy na zamówienie ministerstwa zdrowia nie stworzył żadnej opinii dotyczącej iwabradyny. Owszem, prof. Rużyłło prowadził badania nad iwabradyną. Ich rezulaty opublikował w piśmie branżowym "Drugs". Można je także znaleźć na stronie firmy Sevier. Jak się dowiadujemy z pewnego źródła, ową opinię z pisma "Drugs" dostał minister Piecha - dostarczył mu ją Robert Pachocki z firmy Servier.

Bolesław Piecha odmówił komentowania tej sprawy do czasu wyjaśnienia jej przez CBA.

Wyjaśnianie sprawy - trwa

Przed konferencją prasową Piecha spotkał się z szefem klubu PiS Przemysławem Gosiewskim. Pytany, czy przekonał klubowych kolegów do swoich racji, powiedział, że "o to trzeba pytać ich". Sekretarz klubu PiS Krzysztof Tchórzewski powiedział, że każda tego typu sprawa musi być wyjaśniona. Piecha podkreślił na konferencji, że przez całą sprawę "ma poczucie pewnego dyskomfortu". "Nie jest mi z tym dobrze" - dodał.

Prawy i sprawiedliwy wczoraj (20 listopada 2007 r.) zwrócił się do CBA, żeby wyjaśnić sprawę Bolesława Piechy. Zostało wszczęte postępowanie - powiedział w "Kropce nad i" sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński. Dodał, że jeśli będzie cień podejrzenia, że nastąpiło naruszenie prawa, to Piecha pożegna się z PiS.

Dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz Frątczak powiedział, że Biuro traktuje sprawę listy leków "poważnie". Jak dodał, "trwają czynności analityczno-informacyjne, po przeprowadzeniu których zapadnie decyzja, o tym jakie będą dalsze działania". Zaznaczył, ze CBA od dawna monitoruje temat list leków refundowanych.

Kolejne ohydne pomówienie - 1 grudnia 2007 r.

Kolejne bulwersujące fakty dotyczące relacji firm farmaceutycznych z Ministerstwem Zdrowia, ujawnia "Dziennik". Gazeta ustaliła, że przedstawiciel firmy Servier otrzymał w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych dokumentację leku produkowanego przez konkurencję, której nie miał prawa oglądać.

Według "Dziennika" dokumenty zostały sfotografowane, a potem wykorzystane w rozmowach z wiceministrem Bolesławem Piechą, którego przedstawiciel Serviera namawiał, by wycofał leki konkurencji z rynku. Historia ta rozegrała się w marcu. Przedstawicielem Serviera był Robert Pachocki. Dokumentację diosmineksu, leku firmy Lekam, udostępnił mu prawdopodobnie jeden z urzędników. Odpowiednikiem i bezpośrednim konkurentem na rynku dla tego preparatu jest detralex produkowany przez Serviera. Leszek Borkowski, szef Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych potwierdził, że Pachocki na terenie urzędu przeglądał dokumenty konkurencji i za pomocą aparatu komórkowego zaczął je fotografować. Choć Borkowski twierdzi, że o tym zdarzeniu poinformował ministerstwo zdrowia, to biuro prasowe resortu nie potwierdza istnienia takiego pisma. B. wiceminister Bolesław Piecha pamięta to inaczej:

Wydarzenie miało miejsce ponad pół roku temu. Najwyraźniej nie obudziło czujności ministra Piechy, który wówczas nadzorował politykę lekową państwa, pisze "Dziennik".

Decyzja Komisji dyscyplinarnej sPisku - 19 grudnia 2007 r.

Wprawdzie kilka dni potrwało prawie miesiąc, ale komisja dyscyplinarna w klubie PiS uznała, że były wiceminister zdrowia padł ofiarą kampanii pomówień. - "Nie ma też żadnych dowodów na korupcję" - twierdzi klubowy rzecznik dyscypliny Marek Suski. Na biurko przewodniczącego klubu PiS Panzeredgara trafił we wtorek protokół z prac komisji. Wniosek jest krótki. Umorzyć postępowanie w sprawie kontaktów Bolesława Piechy z lobbystami farmaceutycznymi. Komisja zajmowała się tą sprawą blisko miesiąc. Zaczęła od skompletowania wycinków prasowych. Ale z ustaleń "Gazety Wybiórczej" wynika, że później zrobiła już niewiele. - Spotkaliśmy się tylko z Piechą - przyznaje Suski.

"Dziennik" ustalił, że o zdanie nie był pytany nawet były minister zdrowia Zbigniew Religa. A to właśnie jego opinia miała mieć duże znaczenie dla przebiegu postępowania.

Kompromitacja Platformy w Sejmie

21.10.2008 młodzi parlamentarzyści Platformy, którzy zasiedli w ostatnich rzędach sejmowych ław, w czasie wystąpienia Bolesława Piechy trzymali w rękach kartony z literami ułożonymi w napis: ivabradyna. Piecha jakże słusznie wytknął posłom PO kompromitujący błąd polegający na tym, że źle napisali nazwę leku: zamiast "v" powinno być "w".

Inne wybitne sukcesy na polu

Patrz też

Linki zewnętrzne