Dobrodziejstwo inwentarza
Spis treści
Definicja
Dobrodziejstwo inwentarza - nowoczesny związek frazeologiczny nowomowy, określający stosowane rutynowo w IV RP procedury zapewnienia bezpieczeństwa politykom, przez elementy wrogie Wolsce i jej odnowicielom niesłusznie nazywane inwigilacją.
Geneza
Wyrażenie D. i. zostało brawurowo wprowadzone do tezaurusa nowomowy w dniu 24.05.2008 przez wybitnego ignoranta i Wielkiego Wolaka Pawła Poncyljusza, przy okazji bezlitosnej demaskacji cynicznego kłamstwa i podłego nadużycia semantycznego znanego odszczepieńcy i poszukującego łatwego zarobku nieudolnego emigranta, Kazimierza Marcinkiewicza.
Ten były i - jak się okazało - niesłuszny Wolak, w autoryzowanym (najprawdopodobniej przez Donaldu Tusku) wywiadzie dla portalu dziennik.pl, ośmielił się bezczelnie stwierdzić, że "w grudniu 2005 r., gdy był premierem, prezydent elekt polecił szefowi ABW zbierać informacje na jego temat i założyć mu podsłuch."
Obnażając w audycji "Ranni politycy" na antenie Radia TOK FM całą ohydę prowokacji Marcinkiewicza, pan Poncyljusz uświadomił Wolakom, że to, co ten bezczelny kłamca przedstawiał jako rzekome nadużywanie władzy i służb specjalnych przez prezydenta elekta, w rzeczywistości było rutynową procedurą i charakterystycznym dla IV RP oraz ideologii PiSjanizmu działaniem służb, których jedynym celem było zapewnienie bezpieczeństwa politykom:
- "Polityk musi się godzić z tym, że patrzą na niego oczy państwa. [...] to normalne, że służby dbają w ten sposób o bezpieczeństwo polityków pełniących ważne funkcje w państwie. [...] Nadzór służb przyjąłem jako dobrodziejstwo inwentarza. Ktoś jest ministrem i wiadomo, że służby zaczynają za nim chodzić. [...] Na zasadzie: jak chcą, niech mnie podsłuchują, przynajmniej nie będą tworzyć żadnych nieprawdziwych historii"
Charakterystyka obiektów oraz działań objętych Dobrodziejstwem inwentarza
Zakres stosowania D. i. w IV RP może zostać łatwo zidentyfikowany na podstawie analizy treści wypowiedzi pana Poncyljusza. Jak wynika z prostego rozbioru wywypowiedzianych zdań, D. i. charakteryzowała się następującymi cechami:
- W krajach rządzonych w zgodzie z doktrynami nowoczesnego PiSjanizmu oraz oświeconego Kaczyzmu, opieka ze strony służb była zupełnie normalną i rutynową formą wspierania polityków przez władzę, dbającą o szeroko rozumiane dobro obywateli
- Służby z poświęceniem zapewniały bezpieczeństwo każdemu politykowi, niezależnie od jego woli, a nawet wiedzy, co świadczy o niespotykanie niesłychanej trosce Partii o zachowanie pełnych standardów demokratycznych oraz o przestrzeganiu obowiązujących zasad
- Choć w deklaracji pana Poncyljusza nie zostało to jasno określone, to oczywiście oczywiste jest, że ochrona zapewniana przez funkcjonariuszy IV RP dotyczyła zarówno polityków koalicji, jak i opozycji, co tym bardziej świadczy o niespotykanie niesłychanej trosce Partii o zachowanie pełnych standardów demokratycznych oraz o przestrzeganiu obowiązujących zasad
- W ramach zapewnienia bezpieczeństwa, za każdym ministrem, oprócz podsłuchiwania go, na pewno ktoś chodził, co potwierdza szczególną rolę funkcyjnych polityków koalicji i ich niezbędność w procesach budowy IV RP
- Każdy światły i świadomy polityk przyjmował opiekę oferowaną przez służby z wdzięcznością dla kierowniczej siły Narodu, a w szczególności jej Wielkiego Przywódcy, Jarosława Kaczyńskiego
- Dla celów zapewnienia maksymalnego bezpieczeństwa polityków oraz aby nie wzbudzać niepotrzebnych emocji, realizujące swe zadania służby występowały pod poetyckim kryptonimem "Oczy państwa"
- "Oczy państwa" podchodziły do swoich obowiązków niesłychanie poważnie, zapewniając bezpieczeństwo polityków nie tylko poprzez minimalistyczny podsłuch, ale również, z pełnym poświęceniem i zaangażowaniem starały się budować doskonalszy system ochrony polityków, który obejmował również chodzenie za obiektami chronionymi, a najprawdopodobniej - choć przez charakterystyczną skromność odnowicieli nie zostało to powiedziane wprost - nawet pełną inwigilację, łącznie z kontrolą korespondencji itp. Świadczy jeszcze bardziej o niespotykanej trosce Partii o zachowanie pełnych standardów demokratycznych oraz o przestrzeganiu obowiązujących zasad
- Nawet jeżeli "Oczy państwa" nie zdołały podsłuchać lub podpatrzeć nic interesującego, to dla zapewnienia całkowitego bezpieczeństwa inwigilowanego podmiotu, wymyślały fikcyjne historyjki. Jako niesłychanie znakomity przykład niespotykanej inwencji twórczej i zangażowania "Oczu", służyć może znana bajka fantastyczna pod tytułem "Afera odrolnieniowa", dzięki której wyjątkowo bezpiecznie mógł się poczuć jeden z najlepszych wicepremierów w dziejach IV RP, Andrzej Lepper.
Wybrane przykłady obiektów oraz działań objętych Dobrodziejstwem inwentarza
W restaurowanej IV RP stara jak totalitaryzm świecka tradycja powróciła w pełnej krasie, służyć i chronić jedynie słuszną dobrą zmianę i jej pokornych egzekutorów oraz władzę samego Naszego Umiłowanego Przywódcy, Naczelnika Państwa Wolskiego, Dobrego Pasterza i Nowego Zbawiciela Wolski, Obrońcy Europy przed islamem, Wielkiego Higienisty, niezłomnego i charyzmatycznego, przypadkowo niedointernowanego, Cudownie Ocalonego Prezesa-Premiera-prawie Prezydenta Jarosława (węg.: Jarosláth) Chwilowo-Odmienionego-Kaczyńskiego.
Kłamliwe doniesienia tak zwanej "Gazety Wybiórczej" na temat rzekomego śledzenia niejakiego Ryszarda Petru, rzekomego posła na Sejm RP oraz działaczy stowarzyszenia Obywatele RP - 27.07.2017
Na przesłanych do redakcji nagraniach z rzekomo anonimowej sieci TOR słychać, jak funkcjonariusze służb przydzielają opozycyjnemu politykowi "ogon". Nazwisko Ryszarda Petru z Nowoczesnej pada na nagraniach wielokrotnie (21.07.2017):
- "Informacyjnie: pan Petru, Wiejska 13, restauracja."
- "Dobra, dzięki."
- "To wąskie przejście, gdyby znane osobistości przechodziły, daj "halo".
- "To jedynie co, to pan Petru wychodził."
- "Petru opuścił teren Sejmu przez to wąskie przejście."
- "Dobrze, dziękuję. Ale jakby coś, to dawaj mi "halo".
- "No, posłuchaj: pan Petru, Nowy Świat 27. To jest chyba siedziba Nowoczesnej. Wszedł do środka. Słuchaj, załogę mogę puścić już pod Sejm?"
- "Tak, oczywiście. Dziękuję."
Rzekomo wiadomo, że inwigilacją objęto także działaczy stowarzyszenia Obywatele RP: Wojciecha Kinasiewicza i Tadeusza Jakrzewskiego. Obaj przyznali, że mieli świadomość, iż są inwigilowani.
- "Pytanie moje, pan PetruPetru wyszedł z restauracji Wiejska 13. Teraz jest kwestia, czy go pilnujemy dalej? Idzie w stronę pl. Trzech Krzyży. Czy odpuszczamy?"
- "Słuchaj, pilnujemy go. I tam jak tutaj – jak Kinasiewicz wejdzie do auta swojego, wiesz, to też krótko pojedziemy za nim."
- "Tak, przyjąłem."
- "Obywateli RP i opozycyjnego posła państwo PiS traktuje jak wrogów publicznych. Nasyła na nich szpicli, którzy potem sporządzą raport. Na przykład, z kim Petru się spotykał, jak się zachowywał i co mówił. Ów raport będzie mógł przeczytać minister Błaszczak, a jeśli znajdzie "coś interesującego" – będzie mógł szepnąć o tym w ucho prezesa, a rządowo-narodowe media w odpowiednim momencie "ujawnią skandal". - suflował niejaki Jarosław Kurski, rzekomo naczelny redaktor "Gazety Wybiórczej"
- "To zatrważające, jeśli policja wykorzystuje je do śledzenia opozycji, jeśli nie ma to związku ze ściganiem przestępstw." – mataczył niejaki Artur Pietryka, podobno adwokat współpracujący z Helsińską Fundacją Praw Człowieka
Jak twierdzi Komenda Główna Policji, działania policjantów nie miały na celu ani inwigilacji posłów opozycji, ani organizatorów manifestacji, a miały zapewnić tym osobom bezpieczeństwo:
- "Szczególną uwagę zwracano na osoby, które poprzez swoje zaangażowanie w bieżące wydarzenia i głoszone poglądy mogły spotkać się zarówno z pozytywnymi, jak i negatywnymi reakcjami innych ludzi. [...] Mogłyby łatwo przerodzić się w kłótnię, konflikt, a nawet agresję siłową. I właśnie zapobieżenie takim sytuacjom było powodem działania funkcjonariuszy, którzy nie wzbudzając zbędnej sensacji zapewniali bezpieczeństwo.""' - jedynie słusznie poinformował "Gazetę Wybiórczą" mł. insp. Mariusz Ciarka z KGP