Dyktatura ciemniaków i lizusów
Dyktatura ciemniaków i lizusów - wyjątkowo złośliwy i kłamliwy termin wrogiej nowomowy wprowadzony do jej tezaurusa przez byłego opozycjonistę, podającego się za profesora, niejakiego Ludwika Turko, który stoczył się na pozycje wrogie dobrej zmianie i drugiemu najlepszemu w dziejach Wolski prezydentowi - po zamordowanym w zamachu smoleńskim Lechu Kaczyńskim rzecz jasna - niezłomnemu, dlatego dobrze stojącemu, obrońcy dobrej zmiany Andrzejowi Dudzie (pseudonim sceniczny "Maliniak") -, co przejawia się, jak do tej pory:
- haniebną i obraźliwą dla drugiego najlepszego w dziejach Wolski prezydenta - po zamordowanym w zamachu smoleńskim Lechu Kaczyńskim rzecz jasna - niezłomnego, dlatego dobrze stojącego, obrońcy dobrej zmiany Andrzeja Dudy (pseudonim sceniczny: "Maliniak") odmową w dniu 10.12.2015 r. przyjęcia z jego rąk Krzyża Wolności i Solidarności
- ohydnym wywiadem-paszkwilem udzielonym 21.03.2016 r., a jakże!, "Gazecie Wybiórczej"
Właśnie w tym wywiadzie zdrajca ideałów wolności i solidarności ukuł ww. zbitkę pojęciową, która rzekomo opisuje stan IV RP jako zbliżony do czasów Gomułki.
Spis treści
Inkryminowany wywiad-paszkwil
W celach dydaktyczno-odstraszających przytaczamy ten stek bzdur w całości:
- Dorota Wodecka: Marzec 1968 r. uczynił z pana wrocławianina. [ niem. Breslau - przyp. Muzeum IV RP ]
- prof. Ludwik Turko: Przeszedłem wówczas przyspieszony kurs nauki o uniwersytecie. Przez trzy dni strajków i manifestacji poznałem więcej osób niż od października 1967 r. Oczywiście poznałem je w sposób bierny, bo one nie miały powodu, by się mną interesować. Ale wtedy poczułem, że zaczynam zapuszczać we Wrocławiu korzenie, i zdecydowałem, że po zrobieniu doktoratu nie wrócę do Łodzi. Zatrzymało mnie doświadczenie pokoleniowe. Upomnienie się o sprawy jasne i klarowne. O imponderabilia.
- DW: Na czym polegał kurs uniwersytetu?
- LT: Na poczuciu wspólnoty. Wspominam poruszające wystąpienie rektora Alfreda Jahna podczas strajku okupacyjnego w Auli Leopoldinum. Powiedział, że traktuje studentów jak pełnoprawnych członków wspólnoty akademickiej i jego powinnością jest trwanie przy nich bez względu na okoliczności. I że nie ugnie się przed groźbą przemocy ze strony milicji. Zapewnił, i to było niesamowite, że jak będzie trzeba, to nawet na męczeństwo pójdzie z nimi, bo tak rozumie powinność profesora. Mimo że nie we wszystkim się z nimi zgadza. Tymi słowami zasłużył sobie na wielkość.
- DW: Wtedy też był pan tak wzruszony?
- LT: Dziś bardziej odczuwam wagę jego słów. Wiem, czym się mogły skończyć.
- DW: I naprawdę czuje pan w dzisiejszej Polsce to samo, co w 1968 r.?
- LT: Porównanie dzisiejszych wydarzeń z wydarzeniami marcowymi nasuwa się naturalnie. Retoryka partii i zapiekłej "Walki Młodych" atakuje nas z telewizji publicznej i portali prawicowych. Wypowiedź Andrzeja Dudy: "To my jesteśmy ludźmi pierwszej kategorii", zapowiedzi, że "od teraz elitą będą wszyscy obywatele", nienawistny rechot posłanki Krystyny Pawłowicz i bełkot prezesa, że opinia Komisji Weneckiej jest absurdem prawnym, to w sensie mentalnym późny Gomułka.
- DW: Nie ma "bananowej młodzieży".
- LT: Jak nie?! Przecież manifestujące elity chciałyby się obżerać ośmiorniczkami. Nawet poczucie luksusu prawej strony jest populistyczne i idiotyczne - przecież ośmiorniczki są tanie i dostępne w sieciowych marketach.
- DW: Nie pamiętam czasów Gomułki, ale dostrzegam podobieństwo do retoryki partyjnej z czasów Gierka.
- LT: I lizusostwo posunięte do granic absurdu: "Panie premierze, jest pan wielkim politykiem, strategiem, ale i człowiekiem" - jak mówił do Jarosława Kaczyńskiego Andrzej Duda w czasie uroczystości desygnowania Beaty Szydło na premiera. I że "trzeba być wielkim człowiekiem i patriotą, żeby mimo oczywistych ambicji oddać pałeczkę władzy w ręce ludzi, z którymi do tej pory pan blisko współpracował".
- DW: Swoją drogą nie oddał.
- LT: Nie oddał. Ale mamy "Naród z partią, partia z narodem" i panią premier opowiadającą, że "dzięki mądrości prezesa możemy realizować wielki program dla Polski". Bareja by tego nie wymyślił!
- DW: Wymyślił przecież Jarząbka.
- LT: I Beata Szydło potraktowała jarząbkowe "łubudubu, niech nam żyje prezes naszego klubu" bardzo dosłownie.
- DW: Ona pewnie w to wierzy.
- LT: Pani chyba żartuje? Gdyby prezes kazał im powtarzać, że ziemia jest płaska, toby powtarzali. Mieliby powiedzieć, że prezes nie ma racji? Oni muszą przekonać - jakby to powiedział Jacek Kurski - ciemny lud. Matka partia też rzucała hasło, które trzeba było powtarzać jak mantrę. Goebbels byłby zachwycony, bo ma swoich naśladowców, którzy w dodatku mają dostęp do internetu, czego on mógłby im tylko pozazdrościć. Powtarzaj bzdury i kłamstwa za panem ojcem, aż ludzie uwierzą, że "wyciek orzeczenia Komisji Weneckiej jest jej kompromitacją". To nic, że przed jego opublikowaniem miało do niego wgląd kilkaset osób w Europie.
- DW: Po prostu polityka.
- LT: Nie. Cynizm. Również w iście gomułkowskim stylu. Czy beton partyjny kiedykolwiek wierzył, że władza ma pójść w ręce klasy robotniczej? Odwoływanie się do klas czy do narodu jest przynależne do frazeologii ruchów nacjonalistycznych. Wszyscy dyktatorzy w Europie realizowali swoje pomysły w imieniu narodu i dla dobra narodu. Naród nie schodził im z ust. Mało kto mówił o idei.''
- DW: Sądzi pan, że powróciła dyktatura ciemniaków, którą w 1968 r. diagnozował Kisiel?
- LT: Twierdzenie o rządzącej nami klasie ciemniaczej jest jak najbardziej na miejscu. O dyktaturze również. Cenzurują wiadomości i wykorzystują przewagę liczebną do forsowania swoich ustaw.
- DW: Wygrali wybory.
- LT: Fałszywe przekonanie, że ten, kto wygrał wybory, może wszystko, jest mentalnym reliktem po konstytucji z 1952 r., gdzie było napisane, że Sejm jest najwyższym organem władzy w państwie. Konstytucja, która powstała w wolnej Polsce, zakłada trójpodział władzy. I tę konstytucję łamie obecny rząd i prezydent.
- DW: A pan protestuje pod Pręgierzem, nazywając go zdrajcą i krzywoprzysięzcą.
- LT: Nie. Pod Pręgierzem bywam towarzysko, co nie oznacza, że mam odmienne od moich protestujących przyjaciół zdanie o prezydencie. Uważam jednak, że czas happeningów był dobry za komuny, bo informowała o nich Wolna Europa. Dziś [[Pudło rezonansowe wydźwięk tego jest żaden. Ludzie mijają ten transparent obojętnie. Taka akcja jest sprzeczna z zasadami racjonalności politycznej, bo nie działa.
- DW: Może nie idzie o polityczność, ale o zasady?
- LT: Wolę trzymać się oceny politycznej, bo polityka prowadzi do zmiany.
- DW: I z tej wiary w zmianę przyłączył się pan do KOD?
- LT: Przyłączyłem się z tych samych powodów, dla których przyłączyłem się do "Solidarności". Z poczucia wewnętrznej estetyki. Poza tym nie po to publicznie zrezygnowałem z odznaczenia przyznanego mi przez prezydenta Dudę, żeby siedzieć w domu.
- DW: Nie przyjmując Krzyża Wolności i Solidarności, napisał pan w uzasadnieniu: "Pańskie działania, Panie Prezydencie, doprowadziły do sytuacji, w której Konstytucja Rzeczypospolitej stała się w swej istotnej części zbiorem dobrze brzmiących deklaracji, podobnie jak to bywało w Konstytucjach epoki PRL-u i czego moje pokolenie doświadczało w marcu 1968 roku, kiedy doszedł do szerszej świadomości ewidentny dysonans pomiędzy praktyką władz a ówczesnymi zapisami konstytucyjnymi".
- LT: Gdybym go przyjął, nie mógłbym na siebie spojrzeć. W gruncie rzeczy była to sprawa smaku.
- DW: "W którym są włókna duszy i chrząstki sumienia"?
- LT: "Zaiste ich retoryka jest aż nazbyt parciana", ale moja odmowa nie ma nic wspólnego z bohaterstwem. Poza wszystkim dostałem od Lecha Kaczyńskiego Polonię Restitutę. Nie z klucza naukowego, ale za działalność opozycyjną, czyli za to samo, za co chciał mnie odznaczyć prezydent Duda.
- DW: Na pierwszej wrocławskiej manifestacji KOD był pan oklaskiwany jak bohater.
- LT: Cóż, to cholernie miło, kiedy ludzie wykazują aplauz. Każdy się lubi pławić w ciepełku uznania, ale przekonywanie przekonanych nie prowadzi do zmiany rzeczywistości. Nawet kiedy na wiec przyjdzie 100 tys. przekonanych, to oni być może będą jeszcze bardziej przekonani, ale głosów opozycji od tego nie przybędzie. Mądrość powiada, że większa radość z jednej odnalezionej owieczki niż z całego stada.
- DW: Tymczasem zamiast zastanawiać się, jak przekonać tych wahających się, w obrębie przekonanych zaczynają tworzyć się frakcje, który jest bardziej przekonany, a który mniej. Sądzi pan, że we Wrocławiu może dojść do roztrwonienia potencjału obywatelskiego KOD?
- LT: Obserwuję tę przedziwną sytuację z zewnątrz, bo nie zaangażowałem się organizacyjnie w żadne KOD-owskie struktury. Pamiętam, że 12 grudnia Michał Korczak, syn Andrzeja, z którym siedziałem w stanie wojennym w Nysie, zorganizował we Wrocławiu prywatną imprezę poparcia dla Trybunału Konstytucyjnego, o czym poinformował warszawski KOD. Do Michała przyłączył się Leszek Budrewicz i cała gwardia volkssturmu stanu wojennego. Po czym przyjechała pani z Warszawy, która przedstawiła się jako pełnomocniczka KOD na Dolny Śląsk. Przez kolejne manifestacje jakoś to hulało. Michał w powszechnym odbiorze jest uznawany za lidera KOD, na co sobie zapracował, ale formalnie liderem jest pani pełnomocniczka. I 12 marca, kiedy Michał znów zaplanował manifestację popierającą Trybunał Konstytucyjny, KOD się obruszył, bo nikt z nimi tego formalnie nie uzgadniał. Dodajmy, że KOD nie organizował warszawskiej manifestacji, tylko przyłączył się do manifestacji Nowoczesnej. Mateusz Kijowski wydaje się być zdania, że wszyscy, którzy nie zgadzają się z oficjalną wykładnią KOD, powinni zakładać osobne stowarzyszenia. Jest już nawet KOD PP, czyli KOD przeciw PiS. I to jest bez sensu, bo trwoni energię ludzi, którzy się zaangażowali w protesty.
- DW: Czuje się pan w kodowskiej wspólnocie jak za czasów "Solidarności"?
- LT: Ludzie zwykle chętnie wracają do wspomnień z przeszłości.
- DW: Znowu Wy.
- LT: Tak, ale za nami pójdą inni.
- DW: Młodzi nie chcą iść. Wasze symbole nie są ich.
- LT: Oczywiście, że nie są! Kiedy byłem w wieku dzisiejszych młodych, to okres trzydziestu paru lat wstecz równie dobrze mógł być opowieścią o powstaniu styczniowym. Prehistoria. Nie czułem jej.
- DW: Symbole są istotne w identyfikacji wspólnotowej.
- LT: Ja odwołałbym się do emocji, bo nie ma ani symbolu, ani nazwiska, które mogłyby ich pociągnąć. Trzeba przekonać młodych ludzi, którzy nie pamiętają ani komuny, ani poprzednich rządów PiS, że ich rządy czynią z nas państwo drugiego sortu i ściągają Polskę do ligi regionalnej. Trzeba obnażyć iluzję narracji, że jesteśmy suwerenem i wstaliśmy z kolan, podczas gdy jesteśmy wyparci do narożnika z innymi europejskimi troublemakers - Słowakami, Czechami i Węgrami, a nasza pozycja pociągnie za sobą brak funduszy europejskich. I ukróćmy te chichoty, że w związku z "Rodziną 500 plus" ludzie proszą o obniżkę pensji. Przecież to z kolei pociąga za sobą niższą składkę emerytalną i niższą emeryturę. Państwo na tym traci. Uświadommy młodym, że poniosą koszty tych niskich emerytur, tak jak ich dzieci poniosą koszty obniżenia wieku emerytalnego i podwyższenia szkolnego. Pójdą później do szkoły niż ich rówieśnicy w Europie, co zmniejszy ich szanse na rynku pracy. I w krytycznym opisie dzisiejszej rzeczywistości używałbym słów typu "obciach" zamiast odwoływania się do imponderabiliów i Monteskiusza.
- DW: Dlaczego nie mówić o Monteskiuszu?
- LT: Bo kogo to obchodzi? Nie mamy tradycji życia politycznego. Nie było nam dane 100 lat XIX w., kiedy kształtowały się mechanizmy polityczne. Monteskiusz jest nam obcy. W 1989 r. weszliśmy w mechanizmy partyjne, które nas uwierają. Państwo to "oni", których trzeba oszukać. A teraz "onych" się namnożyło - oni są obustronni. Oni też mówią o nas per "oni".
- DW: W 1989 r. wydawaliście się zgodni.
- LT: Mieliśmy wspólnego wroga, ale nie byliśmy jednolitym obozem antykomunistycznym. Porównałbym nas do przesyconego roztworu NaCl. To jednolity płyn, ale wystarczy wstrząs, by błyskawicznie nastąpiła krystalizacja soli. I to się stało w 1991 r., kiedy do Sejmu weszło 14 partii politycznych, włącznie z Polską Partią Przyjaciół Piwa. I zaczęło się piekiełko, które trwa do dziś.
- DW: Trzeba teraz dokończyć waszą rewolucję?
- LT: Jaką rewolucję?! Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Trzeba powrotu do normalności.
- DW: Czym jest normalność?
- LT: Respektowaniem standardów europejskich. To znaczy nie pluć na podłogę, nie sikać po ścianach, używać chusteczki do nosa, nie mlaskać przy jedzeniu, nie bekać. Nie za wiele wymagam, prawda? A rządzący zachowują się jak słoń w składzie porcelany, chociaż wolałbym nie mieszać do tego słoni. Raczej jak stado oszalałych z przerażenia myszy.
- DW: Okrutnie się pan piekli.
- LT: Mam bardzo mocną i ekspresyjną niechęć do tępoty i zakłamania polegającego na głoszeniu: nie mamy w szatni pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?
- DW: Pan się czuje lepszy?
- LT: W tym przypadku o to nietrudno. Ja używam chusteczki do nosa, a jej posiadanie nie jest powodem do czucia się lepszym.
- DW: A siadając z komunistami do rozmów, czuliście się lepsi?
- LT: Hipotetycznie, siadając do rozmów z komuną, miałbym do rozmówców większe zaufanie niż do obecnie rządzących. Bo mimo wszystko robili wrażenie, że autentycznie chcą się dogadać, ale "wicie rozumicie, Moskwa patrzy, beton partyjny się burzy". Oni się nie upierali, że socjalizm jest wiodącym systemem. A jak tu rozmawiać z kimś, kto kłamie, że Komisja Wenecka się skompromitowała, i krok po kroku demoluje demokratyczny porządek konstytucyjny?
- DW: To co? Wojna domowa?
- LT: Ależ ta wojna domowa już trwa, nie zauważyła pani? Na razie sytuacja jest jak pod Verdun w okresie świątecznym - nawet sobie życzenia możemy składać.
Ohydna odmowa
Rzekomo powodem odmowy rzekomo dokonanej w ramach rzekomego obywatelskiego nieposłuszeństwa miało być zachowanie drugiego najlepszego w dziejach Wolski prezydenta - po zamordowanym w zamachu smoleńskim Lechu Kaczyńskim rzecz jasna - niezłomnego, dlatego dobrze stojącego, obrońcy dobrej zmiany Andrzeja Dudy (pseudonim sceniczny: "Maliniak") po orzeczeniach Trybunału Konstytucyjnego.
Oto szczególnie obrzydliwe passusy z wywiadu, jakiego udzielił po ujawnieniu swego prawdziwego oblicza zakamieniały wróg ludu 10.12.2015 r. niejakiej Magdzie Piekarskiej z wrocławskiego Einsatzkommando "gazety Wybiórczej" po swym haniebnym wyczynie:
- "Pańskie działania, Panie Prezydencie, doprowadziły do sytuacji, w której Konstytucja Rzeczypospolitej stała się w swej istotnej części zbiorem dobrze brzmiących deklaracji, podobnie jak to bywało w Konstytucjach epoki PRL-u i czego moje pokolenie doświadczało w marcu 1968 roku, kiedy doszedł do szerszej świadomości ewidentny dysonans pomiędzy praktyką władz a ówczesnymi zapisami konstytucyjnymi."
- "Moja decyzja nie jest próbą naprawiania świata, nie jest przeciwko rządowi. Jest gestem sprzeciwu, skierowanym wobec prezydenta, doktora nauk prawnych, który w kwestii Trybunału Konstytucyjnego złamał wszelkie możliwe normy prawa. Mógłbym pomyśleć, że nie wie, co robi. Ale rzecz w tym, że on doskonale zdaje sobie z tego sprawę - to jest abecadło prawne. Nie trzeba być super ekspertem, żeby to wiedzieć. Oczywiście, można się sprzeczać na temat interpretacji, ale zasady są niezmienne. A prezydent Duda je łamie. I pokazuje w ten sposób, że jest marionetką w rękach prezesa Kaczyńskiego. Zachowuje się jak człowiek, który zrezygnował z własnej osobowości i wykonuje potulnie cudze rozkazy."
- "...nazwiska osób odznaczonych Krzyżem Wolności i Solidarności opromieniają prezydenta. I nie może być tak, że medalem, który ma te wartości w nazwie, odznacza mnie osoba, której postawa stoi w sprzeczności z nimi. To jakby dostać Krzyż Walecznych od kogoś, kto uciekł z pola walki. Stchórzył i nadaje innym odznaczenia za odwagę. Jak pani widzi, moje poglądy polityczne nie mają tu nic do rzeczy."
- "...społeczeństwo stopniowo przekonuje się, że zostało oszukane ze wszystkich stron. I sprawa Trybunału Konstytucyjnego nie jest tu wcale najistotniejsza - podejrzewam, że większość obywateli zwyczajnie nie rozumie tego sporu. Ale oszukała ich łagodna twarz PiS-u. Oszukała kandydatka Beata Szydło, która z dumą prezentowała Jarosława Gowina jako przyszłego ministra obrony. Oszukał Jarosław Kaczyński, który dopuścił do debaty niezrównoważone psychicznie środowiska. Na razie efekt jest taki, że do głosu dochodzą najgorsze kompleksy. Dowodem jest chociażby ostatni list ludzi kultury, którzy wnioskują, żeby zwolnić Jana Klatę, dyrektora Starego Teatru w Krakowie. Nie mogę w to uwierzyć, tego nie było nawet w okresie stanu wojennego. Przecież to klasyczny donos! A do tego te przemówienia z okazji 25-lecia Radia Maryja. Czołobitne listy, miesięcznice w wojskowej asyście - to przecież prawdziwa obsesja."
Nota biograficzna
Ludwik Turko - fizyk, polityk, nauczyciel akademicki w Instytucie Fizyki Teoretycznej na Uniwersytecie Wrocławskim. Uczestnik Wydarzeń Marcowych, od 1976 r. kolporter niezależnych wydawnictw, m.in. "Robotnika", "Biuletynu Informacyjnego" KOR, KSS KOR, "Bratniaka". Od września 1980 r. w "S", członek Komitetu Założycielskiego na UWr, następnie przewodniczący Komisji Zakładowej. 1982-1989 członek Ogólnopolskiej Sekcji Nauki "S". Po wprowadzeniu stanu wojennego ukrywał się. 6 stycznia 1982 został zatrzymany, a następnie internowany w Nysie i Strzelcach Opolskich. Zwolniony 19 lutego 1982. Następnie wielokrotnie zatrzymywany, aresztowany, przetrzymywany w areszcie śledczym. W latach 80. kolporter podziemnych wydawnictw, współpracownik redakcji podziemnych pism, m.in. "Z rąk do rąk" (współzałożyciel, redaktor), "Obecność" (redaktor i autor), "Walka" (redaktor). W maju 1988 r. doradca NZS UWr podczas strajku. W latach 1989-91 przewodniczący "S" UWr; członek Zarządu Regionu Dolny Śląsk, w 1989 kierownik Działu Zagranicznego, rzecznik prasowy. W latach 1991-97 poseł RP z listy UD, UW. W latach 1997-2001 członek Trybunału Stanu.