Koń trojański
Koń trojański – wielki drewniany koń, zbudowany przez oblegających Troję Greków, w którego wnętrzu ukrył się oddział greckich wojowników. Grecy, pozorując odstąpienie od oblężenia Troi i odwrót, pozostawili go na wybrzeżu, a Trojanie, wbrew ostrzeżeniom Kassandry, wtoczyli go do miasta, jako trofeum.
W nocy wojownicy wyszli z konia i otworzyli bramy miasta, wpuszczając do środka powracające wojska greckie. Miało to doprowadzić do upadku Troi. Określenie "koń trojański" jest więc synonimem podstępnego, przynoszącego zgubę podarunku. Używane jest ono również w informatyce, dla określenia rodzaju wirusów komputerowych (tak zwanych "trojanów").
Koń trojański a sprawa wolska
W IV RP mianem konia trojańskiego określa się dwa związki zawodowe stoczniowców: "Okrętowiec" oraz Związek Inżynierów i Techników.
Na debatę ze związkowcami stoczni, która miała się odbyć w dniu 18.05.2009 w Gdańsku, Donaldu Tusku śmiał zaprosić po jednym przedstawicielu z tych dwóch związków, obok trzech przedstawicieli "Solidarności" i dwóch przedstawicieli OPZZ.
Wiceprzewodniczący "Solidarności" Stoczni Gdańsk Karol Guzikiewicz, ze wszech miar słusznie zarzucił Donaldu Tusku, że chciał wprowadzić na debatę "konia trojańskiego".
Roman Gałęzewski zaś ogłosił:
- "Premier stchórzył. Na debatę wziął przybudówki. Celem premiera jest wprowadzenie chaosu."
Wybitny Wolak i PiSjanista, Jacek Kurski poparł stoczniowców:
- "Premier próbuje używać stoczniowców jako mięsa armatniego w swoich PR-owskich zagrywkach."
Jego zdaniem traktowanie dużych związków na równi ze związkami "figuranckimi, które są satelitami Tuska" przypomina praktyki komunistów z lat 80.
Tym samym dołączył on rzeczone marionetkowe związki zawodowe do grona wrogów narodu.
W tej sytuacji "Solidarność" razem z bratnim OPZZ-em musiały ogłosić jedynie słuszny bojkot tej PR-owskiej debaty, na której Donaldu Tusku miał zapewne zamiar oświadczyć oszukańczo, że stocznie wolskie zostały sprywatyzowane i nie grozi im już upadłość.