Patrycja Kotecka


Patrycja Kotecka vel Pati-Koti lub Politruk (ur. 1979) - największa dziennikarka Wolski, znana ze swego wielkiego zaangażowania w rozwój wolnych i demokratycznych mediów, w szczególności obronę dobrego imienia PiS-u i ministra Gwoździa, z którym jest "zaprzyjaźniona". Społeczeństwu znana także jako wielbicielka Donaldu Tusku. Trwają analizy, która z tych ról jest "rolą dla niepoznaki".
Promotorka red. Michała Tracza z TVP. Pan Tracz zasłynął w październiku 2008 r. wysłaniem za kratki pedofila, którego kusił na czacie jako "czternastoletnia Martusia". Wpisał się tym aktem w bezkompromisową ideę "akcji specjalnej", zapoczątkowaną przez CBA. Stanął jednak - jako wierny uczeń i pupilek Koteckiej - po stronie Donaldu Tusku, znanego wroga pedofilii, zwolennika chemicznej kastracji.
Od pewnego czasu szefowa Piotra Kraśki i Hanny Lis, dziennikarzy zaangażowanych w przekształcanie z trudem odpolitycznionej i przywróconej Narodowi TVP w tubę miłosnej propagandy rządu PO. Cała trójka, pomimo pozornej rozbieżności celów, działa wspólnie i w porozumieniu.
Podczas studiów pilna uczennica Grzegorza Miecugowa, dziś gwiazdy TVN 24. Według dobrze poinformowanych wiewiórek, publicznie chwali się piątką w indeksie z podpisem Mistrza Grzegorza. Transfer Patrycji do "Szkła Kontaktowego" mógłby wzmocnić szarą sieć.
Uczęszczała do Liceum Bema w Warszawie, podobnie jak Adam Michnik, o którym Patrycja powiedziała kiedyś:
Patrycja ma wielu ciekawych przyjaciół, co można zobaczyć na fotografii obok. Mówi się, że dzięki politycznym kontaktom z osobami na zdjęciu zatytułowanym "Pati-Koti i przyjaciele" jest współwłaścicielką Placu Czerwonego w Moskwie.
W kontekście udokumentowanych fotograficznie relacji z Józefem Stalinem wygłupił się nieco "Przekrój" (11/2007), który doniósł, że po wyborach, Kotecka i Ziobro razem odwiedzili podkrakowskie Radwanowice. Szukali działki na sprzedaż. Zdaniem tygodnika, ziemię w Radwanowicach kupili już brat eksministra i matka Koteckiej.
Wcześniej sam Ziobro publicznie sugerował, że coś go łączy z Kotecką (co ostatnio potwierdził też znany z prawdomówności Bulterier Kaczyńskich). Według Janusza Kaczmarka Ziobro zabiegał na spotkaniach u prezydenta o stanowiska w TVP dla Patrycji Koteckiej i Anity Gargas - by "działały na rzecz PiS". Obie wysokie i krzepkie blondynki.
Dotychczas nie opublikowano wiarygodnych doniesień Janusza Kaczmarka, które potwierdzałyby wątek współwłasności Placu Czerwonego i udział ministra Gwoździa w tym międzynarodowym skandalu.
- "Panie prezesie, będzie pan potrzebował ludzi, a ja mam redaktor, za którą mogę poręczyć, Patrycja Kotecka. Będzie działała na naszą rzecz" - tak Zbigniew Ziobro według Kaczmarka rekomendował Kotecką prezesowi TVP Andrzejowi Urbańskiemu. - "Będzie pokazywać te wiadomości, które chcielibyśmy widzieć na antenie".
Najbardziej znane inicjatywy Patrycji to:
- "Nieodbyta produkcja orędzia do Narodu Donaldu Tusku" - kiedy w przededniu majowego weekendu 2008 Gubernator Donaldu Tusku postanowił przemówić w sprawie sukcesów i planów, TVP zaproponowała, by ten wiekopomny akt autopromocji koordynowała Patrycja Kotecka. Władze okupacyjne IV RP wystraszyły się i pogardziły fachową pomocą
- "odbyta produkcja słynnego muzycznego orędzia w tandemie z Bulterierem"
- "Po prostu urodzona dziennikarka" - akcja w obronie honoru Patrycji, autorstwa Edyty Żyły, Joanny Dębek i Piotra Matczuka, przeprowadzona z komputerów Ministerstwa Sprawiedliwości
- "ucięcie Ćwiąkalskiego" - po zatrzymaniu Janusza Kaczmarka TVP 3 zaprosiła do studia karnistę z Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego - po interwencji Koteckiej rozmowę przerwano po paru minutach, gdy profesor zaczął dzielić się z widzami swoimi wątpliwościami odnośnie zgodności z prawem działań CBA i prokuratury
- "Próba blokowania Borusewicza na żywo" - w piątek 19.10.2007 przed wyborami do Sejmu, orędzie marszałka Senatu Bogdana Borusewicza zostało wyemitowane dopiero po jego interwencji u prezesa TVP.
Spis treści
Ręczne sterowanie
Kotecka jest jednym z najbardziej znanych narzędzi ręcznego sterowania w TVP, wyznając zasadę, że jak "Wiadomości" o czymś nie poinformują, to jakby to się nie wydarzyło.
Według dobrych zasad dziennikarskich Koteckiej, wszystkie materiały informacyjne powinny być z tezą, zgodnie z wytycznymi jedynej słusznej partii. Jak redaktorowi brakowało tezy, to powinien się posłużyć wiarygodnymi materiałami z "Gazety Polskiej", "Rzeczpospolitej", "Wprost"; czy "Nowego Państwa".
Afera Rywina
O Koteckiej było głośno w 2003 r., kiedy to w związku z jej tekstami na temat afery Rywina dziennikarka usłyszała zarzuty prokuratury. Prokuratura Okręgowa w Warszawie zarzuciła jej wówczas podżeganie pracownika operatora telefonii komórkowej do ujawnienia, w zamian za pieniądze, tajemnicy służbowej, czyli billingów Lwa Rywina. Dopiero po publikacji Koteckiej prokuratura zgodziła się przekazać członkom komisji śledczej billingi osób zamieszanych w korupcyjną aferę. Po stronie Koteckiej stanęli wówczas uznani dziennikarze oraz organizacje pozarządowe - m.in. Centrum Monitoringu Wolności Prasy i "Gazeta Wyborcza". Pod wpływem protestu środowiska dziennikarskiego i opinii publicznej warszawski sąd zdecydował o umorzeniu sprawy[2].
Nieudana operacja Mengele
Pierwszy materiał relacjonujący zatrzymanie "Wiadomości" zatytułowały: "Doktor Śmierć". Koncentrował się na wielkim sukcesie CBA i ministra sprawiedliwości oraz bezduszności lekarza. Wtedy Koti jeszcze nie królowała w "Wiadomościach" i nawet nikt o niej tam nie słyszał. Brudną robotę propagandową wykonali inni. Podobnie były redagowane kolejne doniesienia. Jedną z konsekwencji tej kampanii była bezprecedensowa zapaść w transplantologii.
W maju 2007 - trzy miesiące po zatrzymaniu - sąd podejmował decyzję o tym, czy należy przedłużyć areszt wobec Doktora G.. Uprzedzić to wydarzenie próbowała Patrycja Kotecka z Agencji Informacji TVP - wówczas szeregowy pracownik, dziś wicedyrektor. Przyniosła dziennikarzom "Wiadomości" kopie protokołów z przesłuchań trzech świadków w prokuraturze. Cała trójka zeznawała przeciwko lekarzowi. By ułatwić pracę reporterom, plik zawierał wydruk z nazwiskami adresami i telefonami świadków. "Chodziło o to, by tuż przed decyzją sądu przypomnieć widzom, jak okropnym człowiekiem był dr G." - opowiadają nieprawomyślne ścierwojady z TVP. Ekipy "Wiadomości", "Teleexpressu" i "Panoramy" odmówiły Koteckiej. Zapadła więc decyzja, że materiały trzeba "sprzedać" gdzie indziej. Wybór padł na magazyn reporterski "Na celowniku" nadawany po "Teleexpressie". To jeden z lepszych czasów antenowych - ok. 4 mln widzów. Protokoły z zeznaniami świadków przyniosła Anita Gargas, wiceszefowa publicystyki w "Jedynce" - opowiada nieprawomyślny ścierwojad magazynu "Na celowniku". "Mówiła, że to supernews i że zrobią to "Wiadomości" i "Panorama"." Zakończyła krótko: "jak wy też tego nie zrobicie, będą kłopoty." Gargas nalegała, by materiał ukazał się w dniu decyzji sądu. Nakłoniła dziennikarzy, żeby zadzwonili do świadków i namówili ich na występ przed kamerą. "Żaden nie chciał potwierdzić zeznań, rzucali słuchawki. I nic z tego nie wyszło" - relacjonują dziennikarze.
Sąd wypuścił wtedy kardiochirurga za kaucją, a ekipa "Na celowniku" została rozwiązana. Program - z nowymi dziennikarzami i ze zmienionym tytułem - zmienił się na "Celownik".
Wreszcie protokoły w lipcu wykorzystała "Misja specjalna" redagowana przez samą Gargas. Żaden ze świadków nie zgodził się wystąpić w telewizji, więc na ekranie pokazywano cytaty z przesłuchań, a tekst czytał lektor.
08.05.2008 r. prokuratura umorzyła wszystkie medyczne wątki śledztwa przeciw dr. G. - w tym najważniejszy dotyczący zabójstwa pacjenta. Wiadomość wylądowała na trzecim miejscu - m.in. za materiałem o spotkaniu Miłościwie Nam Chwilowo Obecnego i Niepoinformowanego z twórcami w sprawie mediów publicznych. W relacji najwięcej było o tym, dlaczego były Generał Prokurator uważa tę decyzję za "skandaliczną". O argumentach prokuratury - mniej. Zabrakło też kluczowej informacji: że prowadzący śledztwo przeciwko lekarzowi prok. Radosław Wasilewski był przeciwny postawieniu zarzutu zabójstwa. Zrobił to dopiero na pisemne polecenie przełożonych. A oni ustalili to na naradzie w Ministerstwie Sprawiedliwości kierowanym przez Ziobrę.
W obronie dobrego imienia TVP
Pati-Koti nie ustaje w walce z wrogami, szkalującymi dobre imię TVP. Po kłamliwych doniesieniach "Dziennika" o okolicznościach zwolnienia Łukasza Słapka z "Wiadomości" TVP zapowiedziała, że wystąpi na drogę prawną przeciwko Łukaszowi Słapkowi oraz redakcji "Dziennika" za naruszenie dóbr osobistych.
- W dniu 29.11.2007 "Dziennik" napisał, opierając się na relacji potwarcy Słapka, że Kotecka miała wywierać naciski na reporterów, by przygotowywali materiały kompromitujące PO. Według Słapka, Kotecka sugerowała, że dobrze mu zapłaci za reportaż o tym jakimi samochodami jeżdzą posłowie, a nieprzyjęcie jej oferty było rzekomo powodem jego zwolnienia.
- W dniu 30.11.2007 Tomasz Lipko, były reporter "Wiadomości", potwierdził dla "Dziennika" w artykule "Korupcja w TVP" wypowiedzi Słapka:
- "Słyszałem, że były propozycje wyższej wyceny za zgodę na takie materiały, jakich Kotecka oczekiwała."
- W dniu 03.12.2007, jak podał "Dziennik", przed gmachem TVP przy Pl. Powstańców Warszawy miała się odbyć manifestacja dziennikarzy protestujących przeciwko naciskom politycznym w "Wiadomościach". Jak się dowiedział dziennik, Kotecka zadzwoniła do personelu technicznego TVP z pytaniem, jakie są szanse na to, by zagłuszyć sygnał TVN24, która na żywo miała relacjonować protest. Usłyszała, że to niemożliwe - nie da się bowiem zagłuszyć przekazu satelitarnego.
- W dniu 07.12.2007, po CZTERECH dniach, wystraszone energicznymi przygotowaniami do zagłuszenia TVN24 przyznało na swej oszczerczej antenie, że nie wysłało wozu transmisyjnego, twierdząc obłudnie, że do tak małej demonstracji wozu i tak by nie wysyłali.
- W dniu 19.05.2008 w toku wytoczonego przez Pati procesu o naruszenie dóbr osobistych, żądającą symbolicznego wręcz odszkodowania w wysokości 50 tys. zł. i w obronie dobrego imienia TVP przeciw potwarcy Łukaszowi S., jego sprzedajni koledzy podtrzymali wersję kłamcy. Zeznając jako świadek pozwanego Małgorzata Walczak, asystent z "Wiadomości" (m.in. współpracowała z Łukaszem S.), powiedziała, że już po zwolnieniu mówił jej, iż miał propozycję zrobienia materiału uderzającego w polityków PO. Dodała, że w "wypowiedziach korytarzowych" inni dziennikarze mówili o naciskach, by zamieszczać w materiałach czyjeś wypowiedzi, a usuwać innych. Według Walczak, Kotecka np. poleciła usunąć z materiału Łukasza S. premiera Jarosława Kaczyńskiego, gdy śpiewa hymn. Inny świadek pozwanego, asystent z "Wiadomości" Mateusz Czok zeznał, że Łukasz S. mówił mu, iż krótko przed kampanią wyborczą w 2007 r. dostał od Koteckiej propozycję zrobienia "tendencyjnego materiału" o tym jakimi samochodami jeżdżą politycy PO.
- "Odmówił i został za to zwolniony" - dodał. Zeznał, że był wiele razy świadkiem, jak Kotecka "próbowała wpływać na treść materiałów". Koleżanka ujawniła mu np., iż Kotecka mówiła jej, że "za dobrze zrobiony materiał korzystny dla PiS będzie płacić znacznie lepiej". Czok w wyrachowaniem powiedział sądowi, że od czasu, gdy w TVP dowiedziano się, że ma zeznawać jako świadek Łukasza S., wyceny jego materiałów spadły o 1/3, a Kotecka dzwoniła do jego szefów, sugerując by dowiedzieli się, co będzie zeznawał i by "wpłynąć na mnie w jakiś sposób."Dlatego też, jak zeznał Czok, Krzysztof Rak kierownik redakcji zmniejszył radykalnie jego honoraria.
- "Czy to powódka decyduje o pana honorariach?" - bezlitośnie obnażał cyniczne matactwo potwarcy pełnomocnik Koteckiej mec. Maciej Ślusarek. - "Myślę, że mogła na to wpływać, ale dowodów nie mam." - odparł świadek. Sąd pytał strony, czy możliwa byłaby ugoda.
- "Jeśli pozwany przeprosi za słowa o czynie korupcyjnym, propozycja ugody byłaby rozważana" - odparł gotów do kompromisu mec. Ślusarek.
- "Pozwany podtrzymuje swe słowa" - odparła butnie i bezczelnie pełnomocnik potwarcy Łukasza S., mec. Barbara Kondracka. Wnosi ona o oddalenie pozwu, dowodząc, że słowa jej klienta były prawdziwe, a nie może on brać odpowiedzialności za to, co z jego wypowiedzią zrobił "Dziennik" (w oddzielnym procesie "Dziennik" został pozwany przez dzielną Pati oraz TVP).
- "Przyszłam tutaj, żeby walczyć o swoje dobre imię, ponieważ na mój temat powiedziano bardzo dużo kłamstw" - powiedziała dumnie w sądzie Pati Koti. Dodała, że odnosi wrażenie, że nie chodzi o nią, ale:
- "jest to atak na telewizję publiczną, która jest teraz w ogniu walki politycznej." Oświadczyła, że sama ponadto jest atakowana także "z przyczyn pozamerytorycznych." Ustosunkowując się do zeznań świadków, Koti dodała, że każdy redaktor naczelny na całym świecie wpływa na treść materiałów, bo ponosi za nie odpowiedzialność.
- "Mam w zakresie obowiązków nadzór merytoryczny nad programami informacyjnymi" - podkreśliła. Dodała, że wszędzie w mediach zdarzają się sytuacje, że jakiś materiał lub jego część nie ukazuje się, jeśli ma jakieś "rażące błędy formalne."
W obronie własnej
- "Dla każdego dziennikarza TVP znającego realia pracy przy placu Powstańców ta historia jest śmieszna i niemożliwa, ale ciemny lud to kupił" - mówi Patrycja Kotecka, pytana o zaginioną w TVP taśmę z wypowiedzią Zbigniewa Ziobry o doktorze G. W wywiadzie dla "Polski" wiceszefowa Agencji Informacji TVP zaprzecza zarzutom o upolitycznienie programów informacyjnych]].
- "Wiadomości zmieniły się na lepsze" - twierdzi.
- "Zatrudniłam tu mnóstwo młodych ludzi. Ja im dałam szansę, nikt inny by tego nie zrobił" - opowiada.
- "Proszę mi pokazać, za których moich poprzedników partia opozycyjna miała większość czasu antenowego" - dodaje
- Przedstawiła oczywiście oczywiste wytłumaczenie faktu zaginięcia nagrania wypowiedzi ze słynnej konferencji Zbigniewa Ziobry nt. dr G., mówi: "[...] Nagranie nie mogło zginąć". Jak dodaje, nie dostała go, bo "[...] researcherka pomagająca reporterowi nie potrafiła spytać o odpowiednią taśmę".
- "Pisanie bzdur na mój temat jest po prostu modne"
Alternatywne zajęcie
- "Można np. otworzyć budkę z zapiekankami. (...) Najważniejsze, by żyć uczciwie i zgodnie z własnym sumieniem" - mówi.
Stronniczy werdykt Komisji Etyki TVP
Komisja Etyki TVP, która badała medialne oskarżenia wobec wiceszefowej Agencji Informacji TVP Patrycji Koteckiej, stwierdziła, że w Agencji były przypadki naruszania obowiązujących zarówno dziennikarzy jak i ich szefów "Zasad etyki dziennikarskiej w TVP SA". - Jest to zagrożeniem dziennikarskiej niezależności - orzekła Komisja. Komisja przypomniała, że zgodnie z kodeksem etycznym
- "dziennikarza obowiązuje lojalność wobec Telewizji Polskiej S.A. i dbałość o jej dobre imię"', z drugiej zaś strony, ma on prawo
- '"do odmowy wykonania polecenia służbowego sprzecznego z prawem, zasadami etyki dziennikarskiej, standardami profesjonalnymi lub jego ugruntowanymi przekonaniami".
- "Niekwestionowane prawo kierownictwa redakcji i wydawców do nadzoru nad materiałami dziennikarskimi nie może mieć charakteru manipulacji informacją" - stwierdza Komisja w orzeczeniu opublikowanym na stronach internetowych TVP.
Komisja skrytykowała też niejasny podział kompetencji kierownictwa Agencji Informacji, co "powoduje rozmycie odpowiedzialności za podejmowane decyzje - w tym personalne". Odnosząc się do zakresu obowiązków członków kierownictwa Agencji, dyr. Jarosław Grzelak oświadczył tylko:
- "Patrycja Kotecka ma moje plenipotencje" - nie wyjaśniając, czy dotyczą one ocen merytorycznych, warsztatowych czy personalnych - orzekła Komisja.
Podkreślono, że:
- "dowolność formy zatrudniania dziennikarzy - na umowy krótsze lub dłuższe, a szczególnie jako firmy prowadzące działalność gospodarczą, podejmowanie decyzji personalnych bez uzasadnienia, brak obiektywnych ocen warsztatowych i ścieżek awansu zawodowego powoduje w zespołach dziennikarskich niepewność i strach przed narażeniem się kierownictwu."
- "Jest to zagrożeniem dziennikarskiej niezależności" - orzekła Komisja.
Postępowanie przed Komisją Etyki toczyło się na wniosek Rady Programowej TVP. Jej przewodnicząca Janina Jankowska w liście do Komisji zwróciła uwagę, że w związku z publikacjami "Dziennika" (na temat nacisków politycznych, które Kotecka miała wywierać na reporterów "Wiadomości")
Ciekawie w świetle decyzji Komisji Etyki samej TVP wyglądają uprzednie działania obronne TVP i Pati-Koti
"Dziennik", opierając się na relacji zwolnionego z "Wiadomości" reportera Łukasza Słapka napisał, że Kotecka miała wywierać naciski na reporterów, by przygotowywali materiały kompromitujące PO. Według Słapka nieprzyjęcie oferty Koteckiej było powodem jego zwolnienia z "Wiadomości". Kotecka zaprzeczyła i skierowała sprawę do sądu zarówno przeciwko Słapkowi, jak i redakcji "Dziennika". Wydawcy gazety proces wytoczyła z kolei TVP. Komisji nie udało się ustalić czy zarzuty Słapka były prawdziwe. - Łukasz Słapek nie potrafił określić, kiedy taka propozycja padła. Dyrektor Patrycja Kotecka poinformowała Komisję, że zwolnienie Ł. Słapka z pracy (miał umowę do roku 2010) nastąpiło na wniosek kierownik "Wiadomości" Doroty Maciei z powodu "utraty zaufania" - napisano w orzeczeniu.
- "Komisja Etyki zwraca uwagę, że sformułowanie "utrata zaufania" ma charakter tak ogólny i niekonkretny, iż nie jest dostatecznym uzasadnieniem zwolnienia z pracy. "Utrata zaufania" powinna być udokumentowana, a red. Ł. Słapkowi nie przedstawiono na piśmie konkretnych zarzutów" - podkreślono.
Kolejne krzywdzące TVP ustalenia jej własnej Komisji
Media opisywały też sprawę nieprzedłużenia umowy reporterowi "Panoramy" Piotrowi Glicnerowi. Według nieoficjalnych doniesień, powodem rozstania z Glicnerem miał być materiał o katalogach IPN, w którym przypomniał on
- "sprawę lojalki podpisanej przez prezesa Urbańskiego" (sam prezes TVP zaprzecza, by podpisał lojalkę).
W tej sprawie Komisja ustaliła, że w październiku 2007 r. skończyła się umowa Glicnera i negocjował on jej przedłużenie na kolejny rok na lepszych warunkach finansowych, a nowa umowa została sporządzona przed 19 listopada.
- "W dniu 19 listopada (w wieczornej "Panoramie") został wyemitowany materiał o IPN, a 23 listopada dyrektor Kotecka poinformowała redaktora Glicnera, że umowa z nim nie będzie jednak przedłużona. W rozmowie z Komisją Kotecka dowodziła, że powodem takiej decyzji były dwa materiały Glicnera, z których nie była zadowolona: materiał o aktach WSI oraz o stalinowskiej prokurator Helenie Wolińskiej" - stwierdza Komisja.
Z kolei dyrektor Grzelak odmówił podania Komisji Etyki uzasadnienia zmiany decyzji w sprawie Glicnera: -
- "To była moja decyzja i nie będę jej wyjaśniał" - stwierdził jedynie. Dodał przy tym, że z jego punktu widzenia negocjowanie z firmą P. Glicnera, (P. Glicner był zatrudniony jako jednoosobowa firma) było tym samym, co negocjowanie z firmą dostarczającą do AI np. papier toaletowy - napisano w orzeczeniu.
Komisja przypomina też, że p.o. kierownika "Panoramy" M. Chodurski stwierdził w rozmowie z Komisją, że uważa Glicnera
- "za dobrego reportera i że w czasie jego rocznej pracy nie zdarzyło się nic, co podważyłoby te ocenę."
Komisja przyjrzała się też przypadkowi Tomasza Lipko, który odszedł z Agencji Informacji na własną prośbę.
- "Motywował on swoją decyzję rozmowami z kierownictwem Agencji, dyrektorem Grzelakiem i dyrektor Kotecką, oraz przebiegiem spotkania zespołu "Wiadomości" z prezesem Zarządu TVP Andrzejem Urbańskim, które ocenił jako naciski polityczne" - napisała Komisja.
W skład Komisji Etyki TVP wchodzą: przewodnicząca Krystyna Mokrosińska, Wanda Nadobnik, Monika Jóźwik, Urszula Guźlecka, Małgorzata Łopińska, Marcin Kunicki oraz Ignacy Rutkiewicz.
Błyskotliwe zdemaskowanie stronniczej Komisji
Wiceszefowa Agencji Informacji TVP oświadczyła, że nie zgadza się z wnioskami Komisji Etyki TVP, która badała medialne zarzuty pod jej adresem. Uzasadnienie i przytoczone w nim "merytoryczne" argumenty nie pozostawiają żadnych wątpliwości, co do tego, kto ma rację:
- "[...]Nigdy nie naruszałam i nikt z kierownictwa Agencji Informacji nie naruszał zasad etyki dziennikarskiej, a jeśli ktokolwiek robił to powołując się na nas, zwracam się do Komisji Etyki o szczegółowe informacje, aby możliwe było wyciągnięcie konsekwencji wobec tych osób" - napisała Kotecka w oświadczeniu.
- "Podstawą utraty zaufania i zwolnienia reportera była, co wykazano podczas prac komisji, nierzetelność oraz konfliktowość i arogancja potwierdzona przez innych dziennikarzy AI (sam Łukasz Słapek został poinformowany o powodach zwolnienia podczas wręczania wypowiedzenia)" - napisała Kotecka.
- "dyrektor AI Jarosław Grzelak, m.in. z powodu błędów merytorycznych w materiałach Piotra Glicnera, nie zgodził się na kontynuowanie z nim umowy w redakcji Panoramy na lepszych warunkach".
Niezatapialna
Patrycja Kotecka traci posadę wiceszefowej Agencji Informacji TVP - dowiedziała się nieoficjalnie "Rzeczpospolita". Gazeta donosi, że taką decyzję podjął prezes TVP Andrzej Urbański, a teraz musi zaakceptować ją zarząd spółki. Według dziennika, ma to nastąpić w najbliższych dniach. Według informacji "anonimowej osoby z kierownictwa TVP" zwolnienie Koteckiej wynika z jej udziału w aferze laptopowej. (09.04.2008)
Ostatnie doniesienia "GW" sugerują, że Patrycja była zwykłym agentką w TVP. Nie jest wykluczone, że przekazywała ona do CBA informacje dotyczące rzekomych nieprawidłowości związanych ze współpracą TVP z firmami zewnętrznymi w zakresie produkcji telewizyjnych. Podobno Koti za zasługi w TVP otrzymała stopień kapitana [1]
Wszystko wskazuje na to, że ambitna pani Patrycja już nigdy w telewizji w Polsce nie zadziała.
Najnowsze doniesienia są jednak całkiem inne. Patrycja nadal dzierży władzę na Placu Powstańców i niestraszne jej towarzystwo Hanny Lis i Piotra Kraśki. Dobrze poinformowani twierdzą, że dwie blondynki w jednym budynku gwarantują rozrywkę na najwyższym poziomie. Nie bez powodu budynek TVP na Placu Powstańców jest okrągły. Każde dziecko wie, że przyzwoity cyrk powinien być zbudowany na planie koła. Podobno tajemnicze upadki ze schodów w domu pani Lis pozostają w ścisłym związku z dywersyjną działalnością Pati Koti. Piotr Kraśko ma więcej szczęścia, bo mruga oczkami do blond szefowej, próbując jednocześnie nie podpaść blond koleżance. Trudna to sztuka, ale pod dzielnym okiem Pati Koti panu Piotrowi idzie coraz lepiej. Rolę panny Koteckiej stopniowo przejmuje Krzysztof Rak, który jest równie srogi, choć brzydszy.
I jeszcze wiadomość z ostatniej chwili: 24.09.2008 prokuratura umorzyła aferę laptopową ministra Gwoździa. Pati Koti okazała się więc niewinną ofiarą represji! Jak ustaliliśmy w komputerze ministra znajdował się scenariusz autorskiego programu śledczego "Detektor", który Pati Koti prowadziła w latach 2005-2006 w TV4. Koti dokładnie rozpisywała co dany polityk może powiedzić u niej w programie.
A występowała u niej cała plejada politycznych gwiazd m in: Leszek Miller, Józef Oleksy, Julia Pitera, Marek Biernacki, a nawet Jerzy Urban, Mieczysław Rakowski, Czesław Kiszczak i Wojciech Jaruzelski. W jednym z odcinków Pati zdecydowała się porozmawiać z Lechem Wałęsą. Najbardziej lansowanym przez Koti politykiem był Janusz Kaczmarek - kiedyś znajomy, dziś zacięty wróg Koti.
Życie osobiste
Cyniczni wrogowie narodu już od dawna rozpowszechniali niesłychanie kłamliwe plotki, jakoby pani Pati Koti była przyjaciółką byłego najlepszego w dziejach Wolski ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry.
Na szczęście te podłe insynuacje zostały przykładnie i jednoznacznie obnażone przez powszechnie znanego ze swej bezkompromisowej uczciwości posła PiS Jacka Kurskiego, który bez wątpienia jest jednym z największych autorytetów moralnych Wolski, a może nawet i całego świata.
W dniu 23.04.2008 wybitny ten osobnik w programie "Kropka nad i" na antenie TVN 24 jednoznacznie zaprzeczył tym ohydnym kalumniom, stwierdzając autorytatywnie, że Pati nie jest żadną przyjaciółką Zbiga, a po prostu jego narzeczoną:
- "Jeśli mieszkają razem i narzeczona Zbigniewa Ziobry korzysta z jego komputera, nie ma w tym nic niezwykłego. Zwłaszcza że laptop przebywa cały czas w domu".
Po tak spektakularnym obnażeniu kolejnego oczywistego kłamstwa zainspirowanego przez określone siły, spodziewać się można równie podłego przewrotnego kontrataku, w ramach którego wrogowie narodu oburzać się zapewne zaczną faktem, że Pati & Zbig mieszkają razem bez ślubu.
W sposób oczywiście oczywisty tego rodzaju próby skazane są z góry na niepowodzenie, gdyż z wypowiedzi posła Kurskiego jasno wynika, że narzeczeństwo pani Koteckiej i pana Ziobro oparte jest nie na prymitywnej i charakterystycznej jedynie dla osobników zdegenerowanych i ułomnych miłości cielesnej1), lecz na wspólnych zainteresowaniach informatycznych narzeczonych.
Taka interpretacja kontaktów Pati i Zbiga została zresztą natychmiast potwierdzona przez samego Jacka Kurskiego, który już 24.04.2008 w godzinach wieczornych, w rozmowie z Marcinem Graczykiem na łamach portalu dziennik.pl, ponad wszelką wątpliwość stwierdził:
- "Nie, dokonałem tu niewłaściwego skrótu myślowego. [...] To był po prostu mój domysł niepoparty żadnymi faktami. Mylnie zinterpretowałem wypowiedzi samego ministra Ziobry w tej sprawie. [...] Mówienie, że to para narzeczonych było jednak moim błędem. Błędnie dopowiedziałem sobie, że to może być narzeczeństwo, a okazuje się, że to nie jest narzeczeństwo i nigdy nim nie było".
Zupełnie naturalne i godne najwyższego uznania jest to, że młodzi zdecydowali się razem zamieszkać i poświęcić cały swój wolny czas na próby naprawy użytkowanego przez pana ministra i uszkodzonego przez zwykły zbieg okoliczności służbowego laptopa, który - jak wiemy z wcześniejszych doniesień prasowych oraz relacji Kurskiego - był na tyle niesprawny, że "przebywał cały czas w domu".
Warto zwrócić uwagę, że Pati i Zbig działali tu przede wszystkim w imię filozofii taniego państwa, usiłując samodzielnie i bez pomocy kosztownego przecież serwisu, naprawić uszkodzony zapewne przez określone siły laptop.
Patrz też
Przypisy
↑1) Seks w ideologii PiSjanistycznej:
- "Tak. [ Seks ] Jest zły, bo nie rozwija człowieka, nie przynosi dobra, nie daje bliskości z drugą osobą" – Anna Sobecka, wybitna posłanka Partii (05.06.2007).
- "Chcemy pokazać dzieciom najkrótszą drogę. Muszą się nauczyć, że to rozum jest najważniejszy, potem emocje, a na końcu popędy. Nie bez powodu to głowa u człowieka jest na górze, niżej jest serce, a najniżej organy płciowe"– zapewnia ceniona odnowicielka, doktor Hanna Wujkowska, była doradczyni ministra edukacji ds. promocji życia (15.06.2007)
Linki zewnętrzne
- Wiadomości niedobre dla PIS-u
- Ucięcie Ćwiąkalskiego
- Pani nadredaktor "Wiadomości z misją
- "Pati Koti" nagrodzona za wierną służbę PiS
- Co kryje szafa Pati Koti
- Kotecka pozwie do sądu "Dziennik" i byłego reportera "Wiadomości"
- Ręczne sterowanie w TVPis
- Chcą wyłączyć wam "Wiadomości"
- Jak Ziobro załatwiał posady w TVP
- Ziobro, Kotecka, laptop i CBA
- Kotecka to narzeczona Ziobry
- Mengele na wolności
- Obnażanie kłamstwa
- Kaczmarek: "Ziobro polecał Kotecką Urbańskiemu do TVP"
- Nelly broni Pati Koti
- ZZ Top i Pati-Koti już po ślubie; kolejny Wielki Wolak w drodze