Szczątki rakiety z okolic Bydgoszczy
"Prawda jest oczywista. Formacją bezpieczeństwa jesteśmy my, jest PiS, Zjednoczona Prawica. My nie tylko w słowach, ale w czynach potrafimy to bezpieczeństwo zapewnić." – Wuc w czasie spotkania z PiSjonarzami w Chełmie (06.08.2023)
Szczątki rakiety z okolic Bydgoszczy (niem. Bromberg) - resztki tego co rzekomo znaleziono w lesie opodal Bydgoszczy, niepokojąco przypominają rosyjską rakietę manewrującą Ch-55. Szczątki rzekomo wojskowego pochodzenia znaleziono 27 kwietnia 2023 w lesie opodal wsi Zamość koło Bydgoszczy (niem. Bromberg). Policję miał zaalarmować cywil, który przypadkowo natknął się na lej i wystające z niego metalowe elementy. Początkowo oficjalnie poinformowano jedynie, że to "powietrzny obiekt wojskowy":
- "Na pewno mamy do czynienia z pociskiem wschodniego pochodzenia. Elementy rozbitego obiektu przypominają rosyjską rakietę Ch-55 lub jej wersję rozwojową Ch-555. Ewentualnie jakąś mniej znaną konstrukcję bazującą na tych samych rozwiązaniach aerodynamicznych. Trudno ocenić z całkowitą pewnością. Byłoby to trywialne, gdyby wydobyć wrak z ziemi." - suflował portalowi Gazeta.pl niejaki Dawid Kamizela, rzekomo dziennikarz miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa" i kanału "Wolski o Wojnie" (27.04.2023)
- "Chciałbym, żebyśmy mieli pełną jasność i świadomość, że sytuacja na terenie naszego kraju, a przede wszystkim w najbliższym sąsiedztwie jest nacechowana dość dużym zagrożeniem, dość dużym ryzykiem. Polskie siły zbrojne współdziałają z amerykańskimi, brytyjskimi, niemieckimi i kanadyjskimi siłami, zbudowały cały system dobrze funkcjonujących narzędzi ostrzegania, zarówno tego co dzieje na granicy lądowej, jak i tego, co dzieje się w przestrzeni powietrznej." - Dowódca Operacyjny RSZ gen. Piotrowski (30.04.2023)
Widoczny kawałek zaokrąglonego skrzydła lub steru i fragment osłony dielektrycznej (kawałek obudowy rakiety z tworzywa sztucznego, przenikalnego dla fal z na przykład radiowysokościomierza) pozwala przy tym z dużą dozą prawdopodobieństwa wykluczyć, że mamy do czynienia ze używanymi przez wolskie lotnictwo rakietami powietrze-ziemia radzieckiego pochodzenia Ch-25 i Ch-29.
Spis treści
- 1 Mateusz "Miękiszon" Morawiecki wykluczył UFO
- 2 Charakterystyka Ch-55
- 3 Scenariusz pierwszy - najgorszy
- 4 Scenariusz drugi
- 5 Niejaki Mirosław Różański, rzekomo generał, o incydencie
- 6 Oficjalne stanowisko dyplomacji IV RP
- 7 Jedynie słuszna wypowiedź Mariusza Błaszczaka podczas wizyty w USA
- 8 Jedynie słuszne obarczenie winą Dowódcy Operacyjnego Wojska Wolskiego rzekomo generała, niejakiego Tomasza Piotrowskiego by Mariusz Błaszczak
- 9 Spocony DORSZ i zamach Szefa sztabu na Miękiszona oraz ministra ON
- 10 Donaldu Tusku wściekle atakuje ponownie
- 11 Jak zabrano szczątki pocisku, to potem można było wygrzebać z ziemi jeszcze karton części
- 12 Mateusz Bambik vel Miękiszon Narodowy Moradziecki nic nie wiedział
- 13 Działania świńskiej opozycji są częścią tej rosyjskiej wojny hybrydowej, której rękami wojnę prowadzi Putin, aby wywołać chaos i osłabić siły zbrojne IV RP
- 14 Patrz też
- 15 Linki zewnętrzne
Mateusz "Miękiszon" Morawiecki wykluczył UFO
- "Premier Morawiecki zasugerował wczoraj że to co spadło pod Bydgoszczą to nie było [[Atak z powietrza na IV RP|UFO]. Ale szczerze wolałbym "obcych" ponieważ mamy do czynienia z potworną kompromitacją na wielu poziomach na raz. Co się stało? Ano miesięcy RUS Ch-555 przeleżała sobie w polskim lesie. Jak? Ano Rosjanie w Grudniu strzelali na Ukrainę serią Ch-555 z zdemontowaną głowica atomową i wsadzonymi zamiast niej makietami gabarytowo - masowymi. Poresursowych rakiet użyto jako "wabi" na UA OPLkę ponieważ z racji usterkowości były one do niczego jako cruise. Dlatego RUS zamiast głowic atomowych zamontowali makiety gabarytowe masowe i strzelali owe rakiety razem z "normalnymi" Ch-101, R-500, itp żeby "zagęścić" ilość celów dla przeciwlotników. Ale jak widać był jeszcze jeden efekt owego ataku... W tym tygodniu pod Bydgoszczą znaleziono szczątki rakiety. Niestety wskazują one na cruise rodziny Ch-55/555. Wymaga to jeszcze potwierdzenia ale wygląda na to że jedna ze stareńkich Ch-555 przerabianych pod atak na Kijów (spod Smoleńska) "wybrała wolność" wówczas. I po awarii układu nawigacji i sterowania doleciała aż pod Bydgoszcz gdzie spadła. Wiemy już z słów premiera że zdarzenie poderwało polskie i NATOwskie myśliwce w grudniu ale sprawę wyciszono mimo nie znalezienia szczątków rakiety. ...o ile jest to prawda to "tylko" bardzo źle świadczy o polityce informacyjnej rządu. Natomiast jeżeli nie jest to prawda i Ch-555 sobie niezauważona przedefiladowała przez pół Polski zanim spadła to jest to fuckup na miarę lądowania awionetką na Placu Czerwonym w Moskwie." - niejaki Jarosław Wolski na Twitterze (29.04.2023)
Charakterystyka Ch-55
Zaokrąglone końcówki skrzydeł i sterów to cecha charakterystyczna radzieckich pocisków manewrujących Ch-5, które mają również radiowysokościomierz. To dzieło ZSRR z lat 70 XX wieku, odpalana przez samoloty (głównie bombowce strategiczne Tu-96 i Tu-160) rakieta manewrująca dalekiego zasięgu. Jej zadaniem było w sposób trudny do wykrycia dostarczyć ładunek termojądrowy na cel odległy o 2500-3000 kilometrów (w zależności od wersji). Rakieta porusza się z prędkością poddźwiękową (około 900 km/h) na małej wysokości rzędu 100 metrów. Po drodze może wykonać kilka zaprogramowanych zwrotów, aby jeszcze bardziej utrudnić wykrycie i przechwycenie. Jej główną ochroną jest jednak mała wysokość lotu, co istotnie utrudnia wykrycie przez radary stojące na ziemi.
Po zakończeniu zimnej wojny część rakiet Ch-55 pozbawiono głowic jądrowych i zamontowano w nich głowice konwencjonalne z normalnymi ładunkami wybuchowymi. W ten sposób powstała wersja Ch-555. Rosjanie używają zarówno tych pierwszych, jak i tych drugich w swoich atakach na Ukrainę. Ch-55 są pozbawiane głowic jądrowych i wysyłane jako wabiki dla ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Awaryjność rakiet obu wersji jest wysoka ze względu na wiek i słabą jakość elektroniki.
Scenariusz pierwszy - najgorszy
Jest możliwe, że wystrzelona przez Rosjan rakieta doznała awarii, zboczyła z kursu i zamiast nad Ukrainę, poleciała nad Polskę i spadła obok Zamościa. Ostatni duży rosyjski atak rakietowy na Ukrainę przed znalezieniem szczątków miał miejsce 9 marca. Był duży, Ukraińcy donosili o 81 wystrzelonych rakietach. Niektóre spadły na zachodzie kraju, w rejonie Lwowa. Jeśli wówczas jedna z nich doznała awarii i poleciała nad Polskę, to by musiała leżeć w leju obok Zamościa półtora miesiąca. Na tej podstawie można by założyć, że lot rakiety nad Polską pozostał niezauważony dla naszego wojska i sojuszników. Sprawa delikatnie rzecz ujmując niepokojąca i stawiająca w bardzo złym świetle nas i szerzej NATO. W końcu ma miejsce szczególna mobilizacja z powodu wojny za naszą granicą i wydawałoby się, że w dniach kiedy Rosjanie przeprowadzają ataki rakietowe, dozór przestrzeni powietrznej nad Polską powinien być szczególny. Zwłaszcza z powodu niebezpieczeństwa wystąpienia tego rodzaju incydentów.
Gdyby lot rakiety był śledzony, to przybliżony rejon upadku powinien być znany, a poszukiwania szybko wszczęte, a nie czekano by, aż na resztki przypadkowo natknie się cywil. Utrzymanie tego rodzaju incydentu w tajemnicy najpewniej jest w interesie NATO, niezainteresowanego jako całość eskalacją konfliktu z Rosją. Jeśli pomimo tego z jakiegoś powodu nie podjęto by poszukiwań szczątków rakiety, której lot śledzono, byłoby to co najmniej dziwne.
W tym kontekście zaskakująca jest wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego dzień po odkryciu szczątków. Stwierdził on wówczas:
- "Istnieją przesłanki, aby połączyć to znalezisko z informacją, którą powzięły nasze służby już w grudniu zeszłego roku [...]. W trakcie tego incydentu samoloty F-35 i nasze własne samoloty zostały poderwane we właściwym czasie, tak, aby śledzić trajektorię tej rakiety, która znalazła się nad terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.""'
Wynikałoby z niej, że choć jeszcze w grudniu megamocny rzą wiedział, że jakaś rakieta wleciała nad Wolskę, ale z jakiegoś powodu nie wiedział, gdzie upadła i nie mógł jej znaleźć. Szczątki obserwowanej w locie rakiety leżały sobie prawie pół roku obok podbydgoskiej wsi. Incydent zatajono. Choć z punktu widzenia interesów NATO nie byłoby to zaskakujące. Nikomu nic się nie stało, więc po co zaogniać sytuację.
Scenariusz drugi
Hipoteza druga może być taka, że owszem jest to rakieta rodziny Ch-55 lub coś nieznanego stworzonego na jej bazie, ale nie rosyjska. Po rozpadzie ZSRR w Ukrainie pozostało ponad tysiąc takich pocisków, razem z bombowcami strategicznymi Tu-95 i Tu-160. W 1999 roku osiągnięto porozumienie, na mocy którego Ukraina odsprzedała Rosji około 1/3 samolotów i rakiet, tych w najlepszym stanie. Reszta miała zostać zniszczona przy wsparciu finansowym USA. Same głowice termojądrowe liczono bardzo skrupulatnie i odesłano do Rosji na mocy wcześniejszego Porozumienia Budapesztańskiego. Jednak rakiety to inna sprawa. Po latach sami Ukraińcy przyznali, że na przełomie wieku sprzedali kilkanaście Ch-55 Iranowi i kilka Chinom, ułatwiając tym państwom prace nad podobnymi pociskami.
Państwa położone na zachód od Ukrainy mogły być zainteresowanie dokładnym zbadaniem Ch-55 w celu poprawienia swoich zdolności zwalczania tejże broni. Jeszcze w latach 90 XX wieku było wiadomo, że Rosjanie pracują nad nową generacją pocisków manewrujących, opartych o rozwiązania z Ch-55. Efektem tych prac są obecnie produkowane Ch-101/102. Nie byłoby czymś niespotykanym, aby ex-ukraińskie Ch-5 były używane na zachodzie do badań i testów systemów radarowych.
Co istotne w tym kontekście, na położonym około 50 kilometrów od Bydgoszczy poligonie artyleryjskim opodal Torunia, prowadzone są testy nowych polskich systemów Patriot, zakupionych w USA. Używanie w ich ramach celów latających na bazie Ch-5 byłoby jednak trudne do wyobrażenia z wielu względów. Niejawne testy amerykańskiej broni przy użyciu utrzymywanych w tajemnicy poradzieckich rakiet na niewielkim poligonie w środku Wolski - nawet jeśli, to w przypadku utraty kontroli nad takim celem latającym raczej byłoby wiadomo, gdzie mniej więcej spadł i by go intensywnie poszukiwano, aby zapobiec naruszeniu tajemnicy. Wydano by komunikat o zaginionym dronie, wysłano policjantów oraz żandarmów, aby trzymali cywilów z daleka. Nic takiego się nie stało.
Nie jest też wykluczone, że Ukraińcy jakieś Ch-55 zatrzymali dla siebie i teraz w sytuacji kryzysowej próbują je przywrócić do życia. Ryzyko awarii byłoby wysokie. Jednak w takim wypadku wracamy do pierwszej hipotezy. Nie wykryto lotu Ch-55 nad połową Wolski. Wykryto, ale ot tak zignorowano i nie starano się zatrzeć śladów.
Niejaki Mirosław Różański, rzekomo generał, o incydencie
- "Ta sprawa ma wiele znaków zapytania. Fatalna polityka informacyjna albo brak takiej polityki powodują, że mnożone są teorie, domysły które tylko i wyłącznie budują aurę niewiedzy i niepewności. Dla mnie sytuacja, która miała miejsce w grudniu [...], że wtedy w polskiej przestrzeni powietrznej pojawił się "obiekt" i że kontrolowano, co się z nim dzieje. A tak naprawdę dopiero kilkanaście dni temu ten obiekt został wynaleziony i to nie przez służby, które powinny się tym zająć tylko przez człowieka, który w lesie się pojawił. Stawiam pod dużym znakiem zapytania kwestie, dotyczące bezpieczeństwa naszego nieba i sprawności systemu, który powinien je zapewnić. [...] Gdyby procedura została zachowana, to ten pocisk powinien być zniszczony, kiedy jeszcze był w przestrzeni powietrznej. I takie możliwości by istniały. Mamy własne F-16, które mogły podjąć takie działania. Pamiętajmy, że na terenie kraju stacjonują przemiennie siły powietrzne, a raczej samoloty Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych. Niedawno były belgijskie. Ten pocisk nie powinien spaść. [...] Dostrzegam tutaj pewną inercję albo brak działania niestety, jeżeli chodzi o podjęcie działania z użyciem efektora, czyli rakiety, która by zniszczyła tą lecą nad Polską. Jest blisko 500 km między Bydgoszczą a granicą wschodnią Polski. I to był czas, kiedy można było podjąć reakcję, ale wykrywając ten pocisk zdecydowanie wcześniej." - suflował w Radiu TOK FM (02.05.2023)
Oficjalne stanowisko dyplomacji IV RP
- "Postępowanie w tym zakresie trwa, prowadzi je prokuratura wojskowa i eksperci Wojska Polskiego sprawdzają, co tam się tak naprawdę wydarzyło. Nie ma póki co twardych informacji. Wiemy, słyszeliśmy, że tam niedaleko jest poligon Wojska Polskiego. Mówiło się również o możliwym dronie, który upadł." – Marcin Przydacz w "Graffiti" Polsat News (04.05.2023)
Jedynie słuszna wypowiedź Mariusza Błaszczaka podczas wizyty w USA
- "Są oczywiście hipotezy łączące to, co znaleziono pod Bydgoszczą z wydarzeniem z 16 grudnia ubiegłego roku. Mówił o tym dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych generał Piotrowski. Ja też zarządziłem kontrolę procedur, ale sprawa leży w dyspozycji polskiej prokuratury. Jesteśmy z Amerykanami w ścisłym kontakcie. Zresztą jak mówił generał Piotrowski wówczas, 16 grudnia, również samoloty amerykańskie były wykorzystywane do tego, żeby sprawdzać sytuację, więc my jesteśmy w ścisłym kontakcie z sojusznikami. Polskiego nieba oprócz polskich sił powietrznych bronią także siły sojusznicze, a mamy obecność na ziemi polskiej samolotów amerykańskich, czy to F-22 czy to F-15, również samoloty włoskie, holenderskie F-35 stacjonowały albo stacjonują na ziemi polskiej." - (05.05.2023)
Jedynie słuszne obarczenie winą Dowódcy Operacyjnego Wojska Wolskiego rzekomo generała, niejakiego Tomasza Piotrowskiego by Mariusz Błaszczak
- "Natychmiast po uzyskaniu wiadomości, że znaleziony w Zamościu pod Bydgoszczą obiekt może być rosyjskim pociskiem manewrującym poleciłem wszczęcie kontroli w Dowództwie Operacyjnym, które zgodnie z ustawą o obronie Ojczyzny odpowiada za zadania związane z ochroną granicy w przestrzeni powietrznej. Dziś zapoznałem się z wynikami kontroli. Ustalono, że 16 grudnia podległe Dowódcy Operacyjnemu, Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od strony ukraińskiej informacje o zbliżającym się w stronę polskiej przestrzeni obiekcie, który może być rakietą. Nawiązano współpracę ze stroną ukraińską oraz amerykańską. Właściwie uruchomiono procedury współpracy sojuszniczej. Podwyższono gotowość bojową naszych środków dyżurnych. W powietrze poderwano dyżurne samoloty – polskie i amerykańskie. Obiekt był odnotowany przez polskie naziemne stacje radiolokacyjne. Ustalenia kontroli jasno wskazują, że działania Centrum Operacji Powietrznych były prawidłowe. Centrum Operacji Powietrznych poinformowało w meldunku przełożonego czyli dowódcę operacyjnego, o niezidentyfikowanym obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej. Zgodnie z ustaleniami kontroli, Dowódca Operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, ani nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb. W sprawozdaniu operacyjnym Dowództwa Operacyjnego z 16 grudnia, które otrzymałem znalazła się informacja, że w dniu 16 grudnia nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP, co jak później się okazało było nieprawdą. Jednocześnie ustalenia kontroli jasno wykazały niepodjęcie wystarczających działań przez dowódcę operacyjnego w zakresie poszukiwania obiektu. Na miejsce skierowano jedynie patrol policji, a poszukiwania za pomocą śmigłowca przeprowadzono dopiero 19 grudnia. Do poszukiwań nie włączono żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej pełniących dyżury. Po 19 grudnia całkowicie zaniechano poszukiwań. Stanowczo dementuję informacje, które pojawiły się w mediach, o tym że odmówiłem zlecenia poszukiwania obiektu oraz skierowania na miejsce dodatkowych żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Po pierwsze taka prośba nigdy nie została do mnie skierowana. Gdyby tak było oczywiście wyraziłbym zgodę, co zawsze robię w takiej sytuacji. Po drugie Dowódca Operacyjny zgodnie z obowiązującymi w Wojsku Polskim procedurami jest zobowiązany do samodzielnego uruchomienia takiego poszukiwania, co niejednokrotnie było przez niego realizowane. Podsumowując ustalenia kontroli – procedury i mechanizmy reagowania w takiej sytuacji zadziałały prawidłowo do poziomu Dowódcy Operacyjnego, który nie wywiązał się właściwie ze swoich obowiązków. Największe uchybienia stwierdzono w zakresie meldowania o zdarzeniu i podjęciu działań poszukiwawczych. Ustalenia kontroli natychmiast przekażę zarówno Prezydentowi RP, Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych, jak i Prezesowi Rady Ministrów. Informuję, że ewentualne decyzje personalne lub dyscyplinarne zostaną podjęte po konsultacji z Prezydentem RP." - oświadczenie (11.05.2023)
Wściekły atak Donaldu Tusku
- "W interesie każdej Polki i każdego Polaka jest to, żeby tacy ludzie jak pan Błaszczak nie rządzili w Polsce, bo to się wiąże z bezpośrednim zagrożeniem bezpieczeństwa ojczyzny, nas i naszych dzieci. [...] Ja pamiętam dokładnie słowa ministra Błaszczaka kilka tygodni przed tym, co się zdarzyło, w październiku ubiegłego roku, a więc dwa miesiące przed tym, kiedy rosyjska rakieta wtargnęła w naszą przestrzeń, wtedy Błaszczak pytany o to, czy Polska przystąpi do europejskiego systemu obrony przeciwlotniczej, przeciwrakietowej, Błaszczak powiedział: nie interesuje nas to, to jest na pewno niemiecki pomysł, na pewno niemiecka inicjatywa, a my mamy, to jest cytat, wielowarstwową, nowoczesną obronę przeciwlotniczą, przeciwrakietową, polskie niebo jest w 100% bezpieczne. I dzisiaj, niczym skończony tchórz, zwala winę i odpowiedzialność za swoją niekompetencję, może chroni Kaczyńskiego, może chroni Dudę i z generałów, żołnierzy, którzy na co dzień starają się, tak jak potrafią najlepiej bronić, strzec naszej ojczyzny, z nich chce uczynić kozła ofiarnego" - podczas spotkania z mieszkańcami Sulechowa (niem. Züllichau) - 11.05.2023
Wściekły atak niejakiego Tomasza Siemoniaka
- "Wygląda to wszystko absurdalnie w kontekście tego, że szef Sztabu Generalnego, czyli pierwszy żołnierz poinformował dzisiaj w Brukseli, wczoraj, że swoich przełożonych informował, gdy to się działo – użył takiego sformułowania jednoznacznie. Wtedy kiedy to było. Więc nie mam żadnej wątpliwości, że prawdę mówi generał Andrzejczak, nie mam też wątpliwości, że Dowódca Operacyjny, generał Tomasz Piotrowski to porządny, rzetelny oficer. Pamiętam go z Afganistanu i w głowie mi się nie mieści, że mógłby czegokolwiek tu zaniedbać. Trwa teatr absurdu pokazujący że relacje między kierownictwem politycznym w osobie ministra Błaszczaka a wojskiem są fatalne. Jest kompletny brak zaufania i ta sytuacja tego po prostu dowodzi. Tu minister Błaszczak jest w pułapce, bo albo kompletnie nic nie wie i po prostu zajmuje się, nie wiem, siedzi na Nowogrodzkiej cały dzień i go nie interesuje, co się dzieje w Polsce i wojsku albo po prostu wie i teraz nie mówi prawdy." - w "Kropce nad i" TVN24 (11.05.2023)
Wściekły atak rzekomego byłego zastępcy szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, rzekomo płk, niejakiego Macieja Matysiaka
- "To tragedia. Dziś coś komuś może na głowę spaść, a rząd nas nie chroni. W normalnym kraju premier natychmiast powinien "wyrzucić na zbity pysk" ministra obrony narodowej. To przecież rząd zapewniał nas, że mamy wielowarstwowy szczelny system obrony przeciwlotniczej, po czym najpierw Niemców "wysyłamy na drzewo" z Patriotami, a później nam rakieta spada. To minister obrony narodowej za to odpowiada, bo jestem przekonany, że w łańcuchu dowodzenia w armii nikt nie zawiódł. Szef Sztabu Generalnego na pewno wie, co się stało dokładnie, ale nie może powiedzieć, że "minister Błaszczak dał ciała". Bo nie jest politykiem." - w rozmowie z wp.pl (11.05.2023)
Wściekły atak rzekomych mitycznych rozmówców Onet
Wysoki rangą oficer rzekomo podkreślił w rozmowie z tak zwanąreporterką Onet, że "z naszej strony wszystkie procedury zostały dopełnione" – natychmiast po incydencie gen. Piotrowski miał powiadomić o nim zarówno ministra Błaszczaka, jak i gen. Rajmunda Andrzejczaka, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Następnie gen. Piotrowski i gen. Andrzejczak mieli rekomendować szefowi MON rozpoczęcie poszukiwań. Następnie decyzje – zdaniem rozmówców Onet – o zaniechaniu poszukiwań rosyjskiej rakiety zapadły nie na poziomie wojskowym, lecz politycznym. Jak twierdzą, podjęło je kierownictwo resortu obrony narodowej, bojąc się afery związanej z nieszczelnością polskiej obrony powietrznej. (11.05.2023)
Spocony DORSZ i zamach Szefa sztabu na Miękiszona oraz ministra ON
Według rzekomego majora, niejakiego Michała Fiszera mamy do czynienia z jawnym puczem generałów, a wróg u bram:
- "Z automatu powiadamiane jest też polskie Dowództwo Operacyjne Rodzajów SZ RP, czyli gen. broni Tomasz Piotrowski. A to dowództwo powiadamia z kolei szefa Sztabu Generalnego (gen. Rajmund Andrzejczak), który, jak twierdzi, powiadomił "swoich przełożonych” od razu w momencie zdarzenia. A przełożonych ma trzech: bezpośrednim jest minister, a kolejnymi premier i prezydent, zwierzchnik sił zbrojnych. Szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP Marcin Przydacz mówi, że prezydent został powiadomiony o zdarzeniu, czyli potwierdza słowa gen. Andrzejczaka."
Spocony DORSZ1) oświadcza
- "Mówię do państwa z miejsca kierowania ćwiczeniem Anakonda i dowodzeniem Dowództwa Operacyjnego, rozmieszczonego w północnej części Polski. Mówię do państwa dlatego, że w ostatnich godzinach odebrałem wiele telefonów, przeczytałem wiele informacji, od ludzi, którzy mówią do mnie, piszą do mnie o burzy medialnej, jaka zapanowała w przestrzeni. Mówię do państwa w istotnym dla Polski, dla Sił Zbrojnych momencie, określonej sytuacji bezpieczeństwa. Za wschodnią granicą mamy wojnę w Ukrainie, która nie wiadomo ile czasu jeszcze będzie trwała, ile czasu będzie się toczyć. Mamy cały czas zdeterminowanego przeciwnika, który podsyła nam migrantów. Mamy cały czas dużą aktywność Sił Zbrojnych, realizujemy wiele dla poprawy bezpieczeństwa Polski. Od września 2018 roku, przyjmując obowiązki powiedziałem, że świadom jestem zagrożeń, niebezpieczeństw i nie ustanę nigdy w dbaniu o bezpieczeństwo naszego Narodu, naszego kraju, naszych obywateli. Od tamtego dnia, każdego dnia staram się wywiązywać ze swoich obowiązków. Mówię do państwa, bo chciałem zwrócić się z apelem o rozsądek, o to abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym co robimy, abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, nie dawali się dzielić na grupy. Bo ten przeciwnik już tylko na to czeka. Apeluję do państwa, abyśmy byli silni i skonsolidowani. Abyśmy się nawzajem wspierali, aby nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji, które pomagają przeciwnikowi, a szkodzą nam. Wierzę też głęboko we wszystkich Polaków, że jesteśmy w tej chwili w stanie pokazać przy nadchodzącym zagrożeniu ze wschodu, że jesteśmy świadomi, że żyjemy w kraju demokratycznym, że wiemy co to jest wymiar sprawiedliwości i nie ulegniemy złym emocjom. Bardzo serdecznie za to dziękuję." (12.05.2023}
Szef sztabu zamachnął się
Dopytywany przez reporterkę radia RFN FM (stacja ta jako pierwsza podała informację o znalezieniu pocisku pod Bydgoszczą i niemal codziennie podaje nowe szczegóły) najważniejszy w Polsce generał Rajmund Andrzejczak oświadczył, że o sprawie poinformował swoich przełożonych wtedy, kiedy miała miejsce. Zaprzeczył, jakoby wojsko nie poinformowało premiera. Oświadczył, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Już wyraźnie zdenerwowany o szczegóły kazał pytać "pana premiera i pana ministra" i czekać na efekty dochodzenia prokuratury, której rzecznikiem – jak zaznaczył – nie jest.
Donaldu Tusku wściekle atakuje ponownie
W dniu 18 maja 2023 podczas spotkania z wrogami narodu w Słupsku (niem. Stolp)bezczelnie obarczył winą za ukrycie upadku rosyjskiej rakiety samego Naszego Umiłowanego Przywódcę, Jego Ekscelencję Naczelnika Państwa Wolskiego, Skromnego Pracownika Winnicy Pańskiej, Dobrego Pasterza i Nowego Zbawiciela Wolski, Obrońcę Europy przed islamem, Wielkiego Higienistę, niezłomnego i charyzmatycznego, przypadkowo niedointernowanego, Cudownie Ocalonego Prezesa-Premiera-prawie Prezydenta Jarosława (węg.: Jarosláth) Chwilowo-Odmienionego-Kaczyńskiego twierdząc niebywale wręcz paradoksalnie, że głowicy nadal nie odnaleziono:
- "To jest pytanie do Jarosława Kaczyńskiego: kiedy dowiedział się od ministra Błaszczaka o tym, że ta rosyjska rakieta była nad naszym terytorium i spadła na nasze terytorium [...] Moja wiedza, moje doświadczenie i intuicja mówią mi, że Błaszczak wiedział od samego początku i znam Błaszczaka i znam Kaczyńskiego, że pierwszą osobą, która się dowiedziała od Błaszczaka, co się stało, musiał być Jarosław Kaczyński i to rodzi drugie pytanie: który z nich podjął decyzję, żeby ukryć tę kwestię i zaniechać poszukiwania tej rakiety. Przyjeżdżają do mnie ludzie z Bydgoszczy i mówią, że cała Bydgoszcz huczy od plotek, być może plotek, że nie ma tej głowicy przy tej rakiecie, że jej do tej pory nie znaleziono, może za mało grzybiarzy było, może trzeba znowu kogoś konno wysłać, ale to nie jest właściwie temat do żartów. Chciałbym to pytanie też zadać ministrowi Błaszczakowi: gdzie jest ta głowica?"
Jak zabrano szczątki pocisku, to potem można było wygrzebać z ziemi jeszcze karton części
- "Rakieta była poszukiwana tak, jakby policja poszukiwała starego skradzionego roweru. Spadło, nie wybuchło, nikogo nie zabiło. Kilka dni szukali, nie znaleźli. Pomyśleli, że może nikt nie znajdzie i będzie cisza. Dla mnie największym skandalem jest to, że jak już służby przyjechały na miejsce. Nie dopuściły Wojskowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, a jak zabrano szczątki pocisku, to potem można było wygrzebać z ziemi jeszcze karton części. To pokazuje całkowitą niefrasobliwość działań polskich służb. Głowicę znaleziono po trzech tygodniach. Kolejna kompromitacja." - niejaki Maciej Lasek w "Porannej rozmowie Gazeta.pl" (23.05.2023)
Mateusz Bambik vel Miękiszon Narodowy Moradziecki nic nie wiedział
- "Tak jak już mówiłem wcześniej, zdecydowanie raz jeszcze podkreślam, nic nie wiedziałem o tym w grudniu [o rakiecie pod Bydgoszczą ], dowiedziałem się w kwietniu pod koniec kwietnia, tak jak informowałem opinię publiczną kilka razy. Gazeta "Rzeczpospolita" niestety przedstawiła absolutne kłamstwo. Myślę, że jest to niestety dobry przykład działania ruskiej propagandy, choć można się zastanowić, jakie były intencje redakcji tej gazety w przedstawieniu tak piramidalnej bzdury, wyssanej z palca bzdury, absurdu nonsensu po prostu. Nic co tam zostało napisane, nie jest prawdą, ani nie otrzymałem żadnego telefonu, ani generał, o ile mi wiadomo, nie dzwonił, ani ja potem nie oddzwaniałem. No po prostu coś potwornego, jakich kłamstw się dopuściła gazeta "Rzeczpospolita" w tym zakresie." - Mateusz Bambik vel Miękiszon Narodowy Moradziecki podczas konferencji prasowej w Mołdawii (01.06.2023)
Działania świńskiej opozycji są częścią tej rosyjskiej wojny hybrydowej, której rękami wojnę prowadzi Putin, aby wywołać chaos i osłabić siły zbrojne IV RP
W dniu 7 lipca 2023 wybitny minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak podczas debaty nad votum nieufności dla siebie samego dokonał niespotykanie ważkiego odkrycia demaskującego działania świńskiej opozycji będące częścią tej rosyjskiej wojny hybrydowej, której rękami wojnę prowadzi Putin, aby wywołać chaos i osłabić siły zbrojne IV RP:
- "W swoim wniosku piszecie, że w wyniku incydentu z rakietą pod Bydgoszczą Rosja dowiedziała się, że Polska wciąż jest podatnym gruntem do prowadzenia wojny hybrydowej. To przede wszystkim wasz wniosek i wasze działania są częścią tej rosyjskiej wojny hybrydowej. Putin prowadzi tę wojnę w tym momencie waszymi rękami. Jak inaczej można ocenić sytuację, gdy robicie na cały kraj medialno-polityczne zamieszanie, by uderzyć w Wojsko Polskie, wywołać chaos i osłabić nasze siły zbrojne w sytuacji realnego, zewnętrznego zagrożenia? Wydaje się wam, że w ramach walki politycznej, dążenia do przejęcia władzy, można bezkarnie osłabiać nasze bezpieczeństwo. Czy robilibyście to, gdybyście rozumieli, że zagrożenie ze strony Rosji jest realne? I że wy w działania Putina świetnie się wpisujecie także tym wnioskiem i żądaniem, by ujawnić publicznie tajemnice wojskowe, tak żeby poznali je na Kremlu?"
Patrz też
- Tarcza antyrakietowa
- F-16
- Osłona medialna
- Malutki pistolecik
- Plastikowy penis i pistolet
- Wunderwaffe
- Stocznia Marynarki Wojennej IV RP w Radomiu
- Wolska bomba atomowa