Wielkie Tournee Prezydenta

Z Muzeum IV RP
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
FacebookTwitterWykop
W związku z tragiczną śmiercią Lecha Kaczyńskiego w katastrofie lotniczej polskiej delegacji na obchody 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej w dniu 10.04.2010, edycja eksponatu została zablokowana, a jego treść odpowiada stanowi na dzień 09.04.2010


Wielkie Tournee Prezydenta (fr.: Tour de Vologne, wł.: Giro d'Volonia, hiszp.: Vuelta a Voloña, niem.: Volen Tour) - seria spotkań Ukochanego Przywódcy z Narodem podjęta jesienią 2008 roku dla uczczenia 90. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę.

Podczas tych gospodarskich wizyt Prezydent z troską i zrozumieniem pochylał się nad ludem ciemiężonym przez zbrodniczy reżim Platformy Obywatelskiej i niósł udręczonym obywatelom nadzieję na rychły powrót IV RP. Na trasie podróży Prezydenta spontaniczne gromadziły się rzesze społeczeństwa, wiwatując na cześć Przywódcy, witając go chlebem i solą, a także urządzając na jego cześć wiece, bankiety, koncerty i akademie. Prezydent odwzajemniał się wręczaniem odznaczeń, a także pokazami swoich rozlicznych nieprzeciętnych umiejętności, m.in. sportowych, estradowych, krasomówczych i aktorskich.

W świetle tak entuzjastycznej postawy Wolaków, szczególnie rażącym nadużyciem był ogłoszony 03.10.2008 zmanipulowany sondaż opinii publicznej (TNS OBOP dla TVP), według którego 59 proc. społeczeństwa nie chciało się spotkać z Lechem Kaczyńskim w swojej miejscowości.

Wobec ryzyka kolejnych podobnych wściekłych ataków ze strony mediów i określonych sił, dla bezpieczeństwa podróży Głowy Państwa, program tournee podczas jego trwania był trzymany w tajemnicy. Niewykluczone, że Prezydent, przepojony troską o kontakt z Narodem wznowi Tournee gdy zajdzie taka potrzeba. Dlatego gościom Muzeum możemy zatem przedstawić jedynie zrealizowane już etapy podróży.

Etapy Wielkiego Tournee

Elbląg

Prezydent rozpoczął tournee 30.09.2008 w Elblągu. Ta data - rocznica wkroczenia Wehrmachtu do Warszawy w 1939 roku - może się kojarzyć raczej z utratą niepodległości, niż z jej odzyskiwaniem. Jednak takie twierdzenie mogą wysnuwać tylko prymitywne wykształciuchy lub warszawska hołota, nie pojmujące zasad dualizmu kaczologicznego oraz dialektyki stosowanej. Zbieżność dat była zwykłym zbiegiem okoliczności, za który odpowiedzialność ponoszą Niemcy.

Mieszkańcy i władze Elbląga mogą mówić o wyjątkowej łaskawości Ukochanego Przywódcy, który wybaczył im podjętą tu dwa lata wcześniej terrorystyczną próbę przewrotu, dokonaną przez ich ziomka, Aleksandra A.. Ów parszywy internauta rozsyłał wywrotowe w swej treści fotografie ptactwa wodnego, opatrzone wrogimi komentarzami. Na szczęście ówcześnie podjęta zdecydowana akcja organów ścigania IV RP raz na zawsze udaremniła dokonywanie dalszych zamachów i nic już nie mogło zakłócić uroczystego nastroju, w jakim przebiegła wizyta.

Elblążanie z radością usłyszeli od prezydenta, że:

Prezydent, wdzięczny Elblągowi za entuzjastyczne przyjęcie, odznaczył 6 osób.

Kielce

Śniadanko z olimpijczykami w pałacyku w Wiśle (fot.: Archiwum Kancelarii Prezydenta RP - www.prezydent.pl)

Prezydent zaszczycił wizytą mieszkańców Gosiewszczyzny - przodującego regionu Wolski w dniu 02.10.2008. W ramach ocieplania wizerunku spotkał się z wykształciuchami, biorąc udział w inauguracji roku akademickiego na kieleckim uniwersytecie. Pochwalił też mieszkańców Kielc za ich historyczne dokonania w czasie II wojny światowej, mogące być przykładem dla walki w ramach Wolskiego Państwa Podziemnego:

Prezydent, wdzięczny Kielcom za entuzjastyczne przyjęcie, odznaczył 11 osób, w tym jedną pośmiertnie.

Wisła

Prezydent postanowił spędzić sobotę 11.10.2008 na sportowo, nie zapominając przy tym o spotkaniu z radośnie oczekującym go narodem w Wiśle. Wspaniałomyślnie wybaczył Wiślakom nieporozumienie, do jakiego doszło tam podczas wyborów prezydenckich, gdy 80 proc. mieszkańców Wisły w wyniku manipulacji określonych sił oddało głosy na Donaldu Tusku.

W celu ocieplenia wizerunku, prezydenccy spin doktorzy obmyślili jakże bliskie ludowi hasło wizyty w Wiśle:

W takim kontekście Lech Kaczyński podjął śniadankiem w pałacyku w Wiśle grupę olimpijczyków oraz trenerów. przy okazji warto zwrócić uwagę na niewiarygodną intuicję i niespotykaną dalekowzroczność prezydenta, który - wbrew bezczelnym atakom wrogów narodu, oskarżających go o rzekome niewywiązywanie się z obietnic wyborczych - nie pozbył się należącego do Kancelarii Prezydenta pałacyku, dzięki czemu mógł w sposób godny i właściwy swojemu majestatowi przyjąć grupę sportowców, niespotykanie skutecznie rozsławiających we wszechświecie potęgę sportową Wolski.

Pierwszą dyscypliną, w której wystąpił Lech Kaczyński były skoki narciarskie. W tym celu udał się na trening na skoczni w Wiśle-Malince. Tam udzielił cennych i fachowych wskazówek trenującemu w tym samym czasie Adamowi Małyszowi.

Należy zaznaczyć, że w odróżnieniu od wizyty prezydenta w dniu 02.08.2008, kiedy miał on nawiedzić swoim niewątpliwym majestatem uroczystość otwarcia 45. Tygodnia Kultury Beskidzkiej na rynku w Wiśle, podczas ostatniej wizyty nie wystąpił żaden opad atmosferyczny, dzięki czemu Lech Kaczyński mógł przebywać na powietrzu, bez ryzyka przeziębienia i ewentualnego nawrotu niesłychanie groźnej przecież choroby prezydenckiej.

Kolejną dyscypliną było podnoszenie ciężarów. Prezydent podniósł wieniec i złożył go (pod pomnikiem Poległych i Walczących za Wolność i Polskość Ojczyzny).

Prezydent dał też popis w swojej koronnej konkurencji - odznaczaniu na czas z przeszkodami. Wdzięczny sportowcom za wspólny trening, odznaczył 31 z nich.

Bielsko-Biała

Caaałaaaa Białaaa śpiewa z namiiii...

Niestrudzony Pierwszy Sportowiec IV RP okazał się nie tylko narciarzem i ciężarowcem, ale także maratończykiem. Prosto z Wisły udał się tego samego dnia do oddalonego o maratońską odległość (ok. 42 km) Bielska-Białej. Ta wspaniała kondycja Małego Księcia jest najlepszym dowodem na jego znakomisty stan zdrowia i powinna zamknąć usta bezczelnym wrogom narodu (np. Januszowi Palikotowi), cynicznie domagającym się raportu o zdrowiu Głowy Państwa.

Prezydent spotkał się z mieszkańcami miasta, entuzjastycznie go witającymi. Wdzięczny bielszczanom za tak wspaniałe przyjęcie, wystąpił na scenie podczas specjalnie zorganizowanego koncertu oraz odznaczył 12 osób.

Cieszyn

Niedzielny poranek 12.10.2008 Prezydent zaczął od występu w TVN 24, pokazując że bojkot tej stacji przez Siły Wolności i Postępu jest jedynie obmyśloną przez Układ mistyfikacją. Wrogie media podały, że występ ów stanął na przeszkodzie spotkaniu z oczekującymi na Prezydenta samorządowcami z Cieszyna.

Występ telewizyjny nie przeszkodził jednak Lechowi Kaczyńskiemu w odwiedzeniu tego miasta, pozdrowieniu entuzjastycznie wiwatujących tłumów, a także wkroczeniu na Zaolzie. W ten sposób Tournee przekroczyło po raz pierwszy granice Wolski, a przy okazji przypomniało o chwalebnej karcie narodowego oręża z 1938 roku. Niewykluczone, że spędzający weekend na sportowo Prezydent został zainspirowany do tego bohaterskiego wyczynu zwycięstwem piłkarskiej reprezentacji Wolski nad Czechami kilkanaście godzin wcześniej. Piłkarze, m.in. Roker Pereiro i Artur Borubar wygrali w Chorzowie wynikiem 2:1.

Rajd Prezydenta na Zaolzie okazał się jednak znacznie bardziej niebezpieczny niż mecz piłkarski. Gdy Prezydent dziarskim krokiem przekraczał most na Olzie, doszło do groźnego zamachu na jego życie. Ten zbrodniczy akt agresji inspirowany przez niechętne Wolsce siły został jednak udaremniony przez prezydenckich ochroniarzy [1]. W rezultacie Naczelny Wódz IV RP tryumfalnie wkroczył na Zaolzie już bez oporów antywolskich bojówek, a nawet bez użycia - jak 70 lat wcześniej - czołgów i samolotów. Zdecydowany marsz Lecha Kaczyńskiego zrobił wrażenie nawet na czeskim prezydencie Vaclavie Klausie, który wprawdzie stał na moście, ale nie miał odwagi powstrzymać wolskiego natarcia.

Międzyzdroje

Po sportowych trudach i znojach Prezydent chciał wypocząć w Międzyzdrojach. Pojawił się tam 14.10.2008. Widok Ojca Narodu wlał spokój w serca mieszkańców tych poniemieckich ziem, których trapi wizja nadciągających z zachodu wrogich hord, dążących do odebrania tych ziem Wolsce.

Prezydent wybrał się też na spacer po molo nad morzem. Tam, z lekka znużony wyczerpującymi spotkaniami z międzyzdrojskim ludem, zaczął myśleć o krześle. Natchnięty tą myślą, wygłosił zatem krótki wykład pt. "Krzesła a sprawa Wolska". Nawiązał w nim do swojego uczestnictwa w nadchodzącym szczycie Unii Europejskiej w Brukseli oraz stypulowanej przez wrogie media ograniczonej liczbie miejsc dla wolskiej delegacji:

Choć służby prasowe prezydenta jak dotąd oficjalnie nie wyjaśniły powodów, dla których Lech Kaczyński mówiąc o francuskim prezydencie użył rodzaju żeńskiego, to uważni obserwatorzy międzynarodowej sceny politycznej twierdzą, że może to być objaw przejścia dotychczasowych bardzo przyjacielskich kontaktów i uczuć Panów Prezydentów, na nieco bardziej zaawansowany poziom. Potwierdzeniem hipotezy o takim zacieśnieniu stosunków, może być niewątpliwie wielokrotnie podkreślany przez Lecha Kaczyńskiego w ostatnich dniach niezbity fakt, że został on na szczyt w Brukseli osobiście zaproszony przez prezydencję Sarkozy.

W czasie wizyty w Międzyzdrojach oczywiście znalazł się czas na odznaczenia, głównie dla kombatantów z Armii Krajowej. Prezydent chciał udekorować 23 osoby, ale na spotkanie z nim przyszło tylko 9 z nich. Tylko dwóch spośród nieobecnych nie mogło się zjawić, bo zostali odznaczeni pośmiertnie. Reszta dokonała prawdopodobnie skandalicznego bojkotu.

Kamień Pomorski

Bezpośrednio z Międzyzdrojów pan prezydent zechciał udać się do Kamienia Pomorskiego, gdzie w Katedrze kamieńskiej zaszczycił swoim majestatem władze i mieszkańców miasta.

W swoim krótkim, ale głęboko patriotycznym przemówieniu, Lech Kaczyński bezkompromisowo uświadomił "licznie zgromadzonym mieszkańcom Kamienia Pomorskiego", że choć nieszczęśliwym zrządzeniem losu miasto to leży:

to jednak wciąż:

Ponadto prezydent błyskotliwie przedstawił zgromadzonemu ludowi uniwersalną receptę na sukces Wolski:

Po przemówieniu burmistrz Kamienia Pomorskiego wraz z przedstawicielami najmłodszych mieszkańców miasta, wręczył prezydentowi obraz przedstawiający portal południowej nawy Katedry kamieńskiej namalowany przez Paulinę Kulas podczas tegorocznego pleneru malarskiego. Na zakończenie niespotykanie długiej, bo ponadgodzinnej wizyty, prezydent wysłuchał koncertu organowego oraz zwiedził przykatedralny wirydarz.

Niestety z powodu zbyt małej odległości Kamienia Pomorskiego od Niemiec i wynikającej z tego faktu realnej groźby omyłkowego odznaczenia jakiegoś Volksdeutscha lub agenta BND, od których przecież musi roić się w Kamieniu Pomorskim, Lech Kaczyński nie zdecydował się na odznaczenie żadnego z obywateli miasta.

Lublin

Wielki Podróżnik po raz kolejny okazał niespotykaną łaskawość dla ludu, wybaczając mu jego pomyłki z przeszłości. W niedzielę 19.10.2008 r. odwiedził Lublin - miasto, gdzie ponad 44 tys. wyborców głosowało na Janusza Palikota, jednego z największych wrogów narodu, który ustawicznie przeszkadza Prezydentowi w ocieplaniu wizerunku i w ogóle w dziele prowadzenia Wolaków ku lepszej przyszłości. Społeczeństwo Lublina najwyraźniej zrozumiało swój błąd, entuzjastycznie witając Ukochanego Przywódcę na Placu Litewskim transparentami "Lublin przeprasza za Palikota" i "To nie nasza wina, że Palikot jest z Lublina".

Niektórzy ze zgromadzonych wznosili radosne okrzyki będące cytatami najsłynniejszych myśli Prezydenta, w tym "Spieprzaj dziadu".[2] Policja zatrzymała cytującegohistoryczną frazę Przemysława D. pod zarzutem znieważenia Prezydenta. Wiadomo bowiem, że słowa "Spieprzaj dziadu", które legły u podstaw ustroju IV RP, należy wypowiadać z należną czcią wobec zawartych w nich idei PiSjanizmu oraz ich autora. Tymczasem Przemysław D. był nietrzeźwy, co było nie do pogodzenia z szacunkiem należnym tym słowom.

Wizyta w Lublinie przebiegała pod hasłem "Nauka i Wiedza Fundamentem Niepodległości". Prezydent postanowił się owemu fundamentowi bliżej przyjrzeć, odwiedzając wykształciuchów na uczelni znanej dotychczas jako Katolicki Uniwersytet Lubelski. W związku z tym Genialny Językoznawca wygłosił porywający wykład inauguracyjny, w którym proklamował powstanie Katolickiego Uniwersytetu Ludowego [3]. Niektórzy mniej wyrobieni słuchacze początkowo uznali to za skrót myślowy, ale dwukrotne powtórzenie tej nazwy przez Prezydenta rozwiało wszelkie wątpliwości.

Oszałamiające sukcesy dotychczasowego przebiegu Tournee, skłoniły ścierwojadów z wrogich mediów sterowanych przez Układ i określone siły do kłamliwych twierdzeń, jakoby podróże Prezydenta służyły jego kampanii wyborczej. Lech Kaczyński podczas pobytu w Lublinie zadał kłam tym twierdzeniom, oświadczając, że nie podjął jeszcze decyzji o kandydowaniu w wyborach 2010 roku, a Tournee nie ma z nimi nic wspólnego:

Doceniając patriotyczną postawę lublinian, dystansujących się od wyczynów ich ziomka Palikota, Prezydent odznaczył aż 63 osoby. Część z nich żyje, a część z żyjących przyszła odebrać odznaczenia.

Ostrołęka

Pomnik Poległych i Pomordowanych Żołnierzy Antykomunistycznego Podziemia Zbrojnego oraz Mieszkańców Cywilnych Ziemi Ostrołęckiej, którzy Padli Ofiarą Terroru Komunistycznego (fot.: Archiwum Kancelarii Prezydenta RP - www.prezydent.pl)
Licznie przybyła na spotkanie ostrołęcka młodzież bezskutecznie poszukiwała wolnych miejsc

Mały Książę nawiedził Ostrołękę w dniu 24.10.2008. Głównym punktem wizyty było odsłonięcie przez Prezydenta pomnika ofiar komunizmu, który miejscowe władze (w większości działacze Sił Wolności i Postępu) nazwały krótko i zwięźle:

Tę jakże zgrabną i elegancką nazwę już kilka lat temu usiłował nieudolnie sparodiować tzw. "Kabaret Moralnego Niepokoju", który w jednym ze swoich tzw. "skeczów" wspominał o Pomniku Hydraulików Polskich Poległych w Walce z Sowiecko-Hitlerowskim Okupantem na Wschodnich Kresach II Rzeczypospolitej na Terenach Podmokłych (PHPPwWzS-HOnWKDRNTP).

Niestety, ścierwojady, nie potrafiące docenić powagi chwili, znów zarzuciły Prezydentowi, wykorzystywanie Tournee do celów kampanii wyborczej. Jednak jak zwykle nieustraszony Lech Kaczyński dał ostry odpór tym napaściom, nawiązując do ofiar upamiętnionych przez PPiPŻAPZoMCZOkPOTK:

W czasie wizyty Prezydent spotkał się też z ostrołęcką młodzieżą, umilając jej piątkowe popołudnie niezwykle interesującą pogadanką o historii Wolski. Odpowiedział też na dwa pytania z historii najnowszej: o kryzys gospodarczy i o szczyt w Brukseli. Wprawdzie ostrołęccy wrogowie narodu rozsiali plotkę, jakoby młodzież przygotowała znacznie więcej pytań, ale należy uznać to za oczywisty absurd i manipulację, zważywszy, że większość z owych ostrołęczan należy - podobnie jak lwia część młodych Wolaków - do klanu internautów, czyli ludzi pochłoniętych piciem piwa przed ekranem i niezdolnych do sformułowania pytań na poziomie odpowiadającym błyskotliwości i erudycji Wielkiego Przywódcy.

Podczas zapierającego dech w piersiach przemówienia, prezydent podkreślił, że współczesna Polska także wymaga patriotów:

I choć prezydent z powodów konspiracyjnych nie rozwinął szerzej wątku poświęcenia i wyrzekania się dóbr doczesnych, tak niezbędnego w obecnych mrocznych czasach liberalnej okupacji, to oczywiście oczywiste jest, że miał tu na myśli głęboko patriotyczną, brawurową akcję zbojkotowania przez ruch oporu niedemokratycznego posiedzenia Sejmu, kiedy to posłowie Partii, nie bacząc na możliwe konsekwencje i represje oraz za nic mając "materialne powodzenie" w wysokości 300 złotych, odważnie opuścili zmanipulowaną przez okupantów sesję sejmową.

Nie podając z tych samych powodów szczegółów, Lech Kaczyński zasygnalizował także w wystąpieniu, że nawet w tych trudnych czasach można z powodzeniem zwalczać wrogów narodu, odważnie i bezkompromisowo krzewiąc nowocześnie rozumiane wartości chrześcijańskie oraz praktycznie stosując żelazne zasady przekazywania społeczeństwu jedynie obiektywnej prawdy, która sama broni się wobec wściekłych ataków okupantów.

Na zakończenie spotkania z młodzieżą, prezydent Lech Kaczyński w prezencie od prezydenta Ostrołęki, Janusza Kotowskiego, otrzymał kindżał, który ten przywiózł - zapewne jako łup wojenny - z niedawnej wyprawy do Gruzji. Podarowaniu kindżału towarzyszyły niewątpliwie cicho wypowiedziane przez pana Kotowskiego słowa "Wodzu, prowadź na Moskwę!", które jednak, na skutek działania cenzury okupantów, nie zostały zacytowane w żadnych mediach.

Prezydent, wdzięczny ostrołęczanom za entuzjastyczne przyjęcie, odznaczył 20 osób, w tym 4 pośmiertnie.

Wierzchosławice

Wizyta w Wierzchosławicach w dniu 30.10.2008 była początkiem podróży Małego Księcia do Wielkopolski, znanej niegdyś jako Małopolska.

Uznawszy Wielkopolan za prawdziwą inteligencję, godną wysłuchania fachowych uwag z dziedziny ekonomii, Prezydent wygłosił błyskotliwy wykład o polityce walutowej, jeszcze raz piętnując knowania określonych sił, dążących do zrujnowania Wolskiej gospodarki:

Mówiąc o kredytobiorcach, którzy zadłużyli się w obcych walutach (i stracili na spadku złotego), Największy Ekonomista powiedział:

Taka wypowiedź mogła nasunąć niektórym mieszkańcom Wierzchosławic skojarzenie z wypowiedzią Włodzimierza Cimoszewicza, który po wielkiej powodzi w 1997 roku stwierdził pod adresem poszkodowanych, że "to jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać". Jednak jakiekolwiek podobieństwo tych wypowiedzi jest zwykłym zbiegiem okoliczności.

Podczas wizyty w Wierzchosławicach, prezydent - dotrzymując propaństwowych standardów - złożył kwiaty na grobie urodzonego w tej miejscowości w 1874 r. trzykrotnego premiera II Rzeczypospolitej Wincentego Witosa. Jednocześnie Mały Książę, jak najbardziej słusznie nieprzyznając mieszkańcom Wierzchosławic żadnych odznaczeń, błyskotliwie zwrócił uwagę swego ludu na historyczną dwuznaczność tej postaci, a w szczególności na kompromitującą przynależność Witosa do Polskiego Stronnictwa Ludowego i dopuszczenie przez niego do kolaboracji PSL z PO w Tymczasowym Rządzie Okupacyjnym.

Tarnów

W Tarnowie Lech Kaczyński wrócił na ścieżkę błyskotliwej kariery filmowej, występując w najbardziej oczekiwanym sequelu (wym.: sikłel) wszech czasów. Zdjęcie z planu superprodukcji "O dwóch takich co ukradli znicze"

Kolejnym etapem podróży do Wielkopolski był Tarnów, który znany jest szeroko jako "polski biegun ciepła". Jak kłamliwie twierdzą wykształciuchy, nazwa ta związana jest z obserwowaniem w tym mieście najwyższej w Wolsce średniej wieloletniej temperatury powietrza, wynoszącej 8,8 °C. Wizyta prezydenta pozwoliła jednak na obnażenie rzeczywistych faktów i odkłamanie kolejnego fragmentu skrzętnie zamazywanej przez Układ prawdy - jak okazało się dowodnie, określenie "biegun ciepła" nie ma nic wspólnego ze średnią temperaturą powietrza, a w sposób oczywiście oczywisty dotyczy temperatury uczuć patriotycznych i miłości mieszkańców Tarnowa do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a tym samym jego bezpośredniego przełożonego - Jarosława Kaczyńskiego.

Najlepszym dowodem na niespotykanie gorące uczucia tarnowian do Braci Kaczyńskich Zjawiska biologicznego jest fakt, że podczas pobytu w Tarnowie Lech Kaczyński miał okazję przechadzać się po chodnikach, które "doczekały się remontu w miejscach, gdzie będzie obecna głowa państwa", w szczególności dotyczyło to chodników na ulicy - za przeproszeniem - Wałowej oraz na ulicach Piłsudzkiego (pisownia za serwisem Radia RDN Małopolska), Kopernika i Mościckiego. Na marginesie należy z całą mocą stwierdzić, że dopuszczenie do przejścia Lecha Kaczyńskiego ulicą Wałową było skandaliczną prowokacją, zorganizowaną zapewne przez niedobitki miejscowych sługusów okupantów. Należy wyrazić głęboką nadzieję, że osoby odpowiedzialne za ten wściekły atak na majestat prezydenta zostaną wskazane i w trybie pilnym sprawiedliwie ukarane.

Podczas wizyty, zmobilizowany niesłychanie wysoką temperaturą uczuć tarnowian, Lech Kaczyński wykazał się niebywałą intuicją geologiczną, odkrywając tu pokłady soli kamiennej:

Przed tarnowskim Grobem Nieznanego Żołnierza Wielki Ekonomista dokonał błyskotliwej syntezy zjawisk historycznych i inflacyjnych:

Z ust prezydenta padły też ważkie słowa o walce i rąbaniu - wprawdzie mówca nie sprecyzował z kim ta walka oraz kogo i czym należy rąbać, ale jest oczywiste, że miał na myśli swoje liczne lotnicze wyprawy na Brukselę:

Prezydent, doceniając gorące przyjęcie, jakie zgotowali mu w "biegunie ciepła" tarnowianie, odznaczył 5 osób.

Kraków

Pomimo wściekłego ataku na Lecha Kaczyńskiego, cynicznemu postkomuniście działaczowi lewicowemu Majchrowskiemu tak zależało na wspólnym zdjęciu z nim, że zdecydował się na ohydną prowokację i niepostrzeżenie wmieszał się w grupę tłumnie witających prezydenta krakowianek (fot.: Archiwum Kancelarii Prezydenta RP - www.prezydent.pl)

Stało się już tradycją wizyt w ramach Tournee, że Prezydent wspaniałomyślnie wybacza odwiedzanym miastom błędy i wypaczenia ich mieszkańców z przeszłości. Tak też stało się w Krakowie, gdzie w 2006 roku, wbrew żywotnemu interesowi Narodu, miejscowy naskórkowy elektorat wybrał na prezydenta miasta postkomunistę działacza lewicowego Jacka Majchrowskiego. Mimo takiego kompromitującego Kraków faktu, Lech Kaczyński zawitał do stolicy Wielkopolski w dniu 30.10.2008, by po noclegu w hotelu Sheraton nazajutrz spotkać się z rzeszami oczekujących go ziomków Smoka Wawelskiego.

Niestety, łże-prezydent tej mieściny, zamiast ukorzyć się przed majestatem Małego Księcia, publicznie go znieważył w swoim przemówieniu. Dał bowiem do zrozumienia, że Lech Kaczyński znalazł się tam, gdzie stało ZOMO. Uczynił to w zawoalowaniej formie, obłudnie nawiązując do wydarzeń z 1918 roku, jednak bez wątpienia było to umyślne ciężkie nadużycie semantyczne, a wręcz wściekły atak na Głowę Państwa:

Prezydent, znany z ogromnej tolerancji i poczucia humoru, wspaniałomyślnie puścił tę uszczypliwość mimo uszu. Przemawiając do krakusów na inny historyczny temat, odniósł się do dualizmu w nazewnictwie odwiedzanego regionu:

Pomimo nielubienia nazwy "Galicja", Lech Kaczyński dał kolejne porażające świadectwo swojej legendarnej już konsekwencji i niespotykanego przywiązania do niezbywalnych praw innych obywateli, z niebywałym poświęceniem używając w pozostałych częścich przemówienia jedynie nielubianego przez siebie terminu:

Jak przystało na wykład historyczny z bogatym aparatem naukowym, Genialny Językoznawca posługiwał się obowiązującą w przeszłości nazwą "Małopolska", zamiast obecnie używanej na okolice Krakowa nazwy "Wielkopolska".

Prezydent, który już dzień wcześniej w Wierzchosławicach dał się poznać jako wybitny analityk zagadnień ekonomicznych, znów błysnął porażającą wiedzą z tej dziedziny, niezwykle precyzyjnie definiując stopień zaawansowania budowy potęgi wolskiej gospodarki:

Lech Kaczyński, wdzięczny krakusom (ale nie ich prezydentowi) za entuzjastyczne przyjęcie, odznaczył 30 osób.

Łódź

Jedyny nieprzyjemny zgrzyt wizyty w Łodzi - bezczelnie podjudzeni przez komisarza Klicha wojskowi usiłowali traktować prezydenta z góry (fot.: Archiwum Kancelarii Prezydenta RP - www.prezydent.pl)

Dnia 10.11.2008, w przeddzień Święta Niepodległości, Lech Kaczyński zawitał do miasta Łódź. Niestety ta gorąco wyczekiwana przez wszystkich łodzian wizyta nie mogła trwać długo, gdyż Lech Kaczyński większość dnia wypełnioną miał działaniami związanymi z przygotowaniami do zaplanowanego na dzień następny wielkiego Balu w Operze Narodowej. Zajęcia te były niesłychanie intensywne i wyczerpujące, gdyż obejmowały między innymi wizyty u fryzjera, kosmetyczki, manikiurzystki, pedikiurzystki, ostatnią przymiarkę smokingu oraz ostatnią lekcję tańca (cza cza i polonez).

Nic więc dziwnego, że w trakcie wizyty prezydent zrealizował standardowy skrócony program obowiązkowy, który zresztą oceniony został bardzo wysoko (wszystkie noty w granicach 5,8 - 6,0).

Wykonany program obejmował:

Na szczególne podkreślenie zasługuje fakt, że przy okazji wizyty prezydent w niespotykanie błyskotliwy i subtelny sposób wykonał ukłon w stronę prezydenta-elekta Stanów Zjednoczonych Ameryki (Północnej), który mógł poczuć lekki dyskomfort po wystąpieniu sejmowym posła Artura Górskiego z dnia 05.11.2008, zdecydowanie odcinając się od poglądów posła Górskiego i jednoznacznie potwierdzając, że w Wolsce, a w Kancelarii Prezydenta w szczególności, nie ma miejsca na uprzedzenia rasowe i różne traktowanie ludzi o różnych kolorach skóry.

Wszystkiego tego Lech Kaczyński dokonał podczas ceremonii wręczania odznaczeń jednym mistrzowskim ruchem, polegającym na udekorowaniu Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski pana Bronisława Czarnucha, a Krzyżem Kawalerskim tego samego orderu - pana Benedykta Czerniaka. O niesłychanej maestrii prezydenta w łagodzeniu konfliktów świadczy również to, że Obama, Czarnuch i Czerniak mają takie same inicjały imion.

Podczas spotkania z łódzką młodzieżą, Prezydent w błyskotliwy sposób nakreślił program reformy Unii Europejskiej. Zauważył, że trzeba ją przekształcić "z republiki arystokratycznej, gdzie decyzje zapadają wśród największych państw, w Unię kierującą się zasadą solidarności". Znany ze swej skromności Lech Kaczyński nie sprecyzował przy tym oczywistej prawdy, że ta reforma nieuchronnie dokona się w rezultacie jego kolejnych wizyt na szczytach w Brukseli.

Po południu Prezydent zjadł w restauracji Anatewka obiat, wydany przez prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego. Menu obejmowało między innymi rosołek po żydowsku, "deser cioci Rebeki" i czerwone izraelskie wino. Zarówno sama restauracja (nazwa pochodzi z musicalu o semickiej treści "Skrzypek na dachu"), jak i menu zostały w podstępny sposób wtłoczone do programu wizyty za sprawą podłych knowań światowego judejskiego spisku przeciw Wolsce. Zresztą lokal Anatewka jest miejscem schadzek wrogów narodu, co wynika z jego gości. Bywają tam m.in. Adam Michnik, Leszek Miller i Jerzy Urban. Tylko dzięki wyjątkowej odporności Prezydenta na choroby układu trawiennego, nie uległ on zatruciu potrawami podstawionymi przez łódzkie macki judejskiej ośmiornicy. Obiat ten poprawił jednak statystykę darmowych posiłków, jakie spożył Lech Kaczyński podczas Tournee.

Gliwice

Po niezwykle bogatych obchodach Święta Niepodległości w Warszawie, Mały Książę postanowił odetchnąć świeżym śląskim powietrzem i w dniu 19.11.2008 udał się do Gliwic. Tam spotkał się ze studentami i kadrą naukową Politechniki Śląskiej.

Jeszcze przed tym spotkaniem gliwiccy wywrotowcy sterowani przez określone siły rozpowszechniali pogłoski, jakoby wizyta kompletnie zdezorganizowała życie na uczelni. Miał być to efekt nagłej zapowiedzi Prezydenta, który wybrał się na tę uczelnię rzekomo bez zaproszenia jej władz, informując o przybyciu zaledwie na tydzień przed terminem. Na szczęście wszystkie wątpliwości rozwiał prezydencki doradca Jacek Sasin na łamach "Rzeczpospolitej":

Podczas spotkania na Politechnice Prezydent z właściwą sobie skromnością przyznał, że gliwicka uczelnia jest na tyle elitarna, że on sam nie poradziłby sobie ze studiowaniem na niej:

Taka wypowiedź Prezydenta była przejawem jego ogromnego poczucia humoru i swoistym skrótem myślowym. Każdy obywatel IV RP - nawet wrogowie narodu - jest bowiem świadom wszechstronnego geniuszu Ukochanego Przywódcy, którego wybitna wiedza z tak różnorodnych dziedzin jak językoznawstwo, sport czy kynologia jest niedoścignionym wzorem dla wykształciuchów i dobitnie świadczy o tym, że ukończenie studiów politechnicznych nie stanowiłoby dla Prezydenta żadnego kłopotu.

Przepojony troską o właściwy poziom nauczania w Wolsce, Prezydent zaznaczył, że trzeba pozostawić w systemie szkół wyższych tytuł tzw. profesora belwederskiego, czyli tytuł nadawany naukowcom przez prezydenta. Jak mówił, sam chciałby być "profesorem belwederskim".

Choć wypada w tym miejscu wyrazić wielkie uznanie dla skromności, a przede wszystkim niesłychanej uczciwości prezydenta, który nie chce wykorzystywać stanowiska dla osobistych korzyści i zaszczytów, to jednak warto przytoczyć w tym miejscu wysoce kompetentną opinię prawną wybitnych ekspertów Muzeum IV RP, że w zaistniałej sytuacji zupełnie naturalne byłoby, gdyby niespotykanie zasłużony tytuł profesora przyznał Lechowi Kaczyńskiemu sam Jarosław Kaczyński, który - jako bezpośredni przełożony prezydenta - jest w sposób oczywiście oczywisty konstytucyjnie umocowany do przejęcia niektórych jego prerogatyw.

Katowice

Prosto z Gliwic Prezydent udał się do Katowic, zwanych niegdyś Stalinogrodem. Mieszkańcy tego miasta, podobnie zresztą jak Gliwic i okolic, pielęgnują niechlubną tradycję częstych odwiedzin "Heimatu" w celach m.in. przywożenia stamtąd obowiązującej tam wrogiej waluty euro. Zaniepokojony taką antywolską postawą Ślązaków, Największy Patriota Gospodarczy uświadomił katowiczanom, że prawdziwa suwerenność Wolski opiera się na złotówce, zaś plany wprowadzenia euro są częścią zbrodniczego planu liberalnego reżimu Platformy Obywatelskiej, obliczonego na kompletne zwojewódczenie Wolski. Prezydent wezwał katowiczan, by tym dążeniom postawić tamę, krzepiąc siły we wspólnym froncie przeciwko euro w referendum:

Prezydent po raz kolejny zdemaskował prawdziwe przyczyny wywołania przez oligarchów, bogaczy oraz międzynarodowe korporacje i netłorki kryzysu finansowego, obliczonego na upadek Wolski:

przy okazji wizyty w Katowicach Lech Kaczyński złożył trzy wieńce pod pomnikami Józefa Piłsudskiego, Wojciecha Korfantego i Powstańców Śląskich.

Chcąc potwierdzić oczywistą prawdę, że bardziej wartościowe od europrezydenckie medale i ordery, Prezydent wręczył je 25 osobom, w tym jednemu z najwybitniejszych Wolaków, Zbigniewowi Relidze, który uhonorowany został najwyższym wolskim odznaczeniem - Orderem Orła Białego.

przy tej okazji Lech Kaczyński jeszcze raz potwierdził, że nigdy nie zapomni zniewag doznanych ze strony Lecha Wałęsy, oznajmiając:

Opole

Opolski sztab wyborczy Prezydenta w wyborach A.D. 2025 - Lech Kaczyński czwarty od lewej w czwartym rzędzie (fot.: Archiwum Kancelarii Prezydenta RP - www.prezydent.pl)

Po niesłychanie udanej wizycie na Górnym Śląsku, zgodnie ze zasadami zdrowego rozsądku oraz prawem ciążenia powszechnego, przyszła pora na odwiedziny Śląska Dolnego. W ramach tych odwiedzin, w dniu 27.11.2008 r. Prezydent nawiedził Opole (niem. Oppeln), kontynuując misję uświadamiania miejscowym Wolakom, że ich ciągoty do Heimatu szkodzą idei budowy IV RP.

Choć wrogowie narodu - krytykując jak zwykle prezydenta - zarzucali mu, że zapomniał nawiedzić największe miasto regionu, Wrocław (niem.: Breslau), to oczywiście oczywiste jest, że działanie to było w pełni świadomą retorsją wobec samozwańczego prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, skompromitowanego do cna niejasnymi powiązaniami ze znanymi buntownikami i odszczepieńcami, Pawłem Zalewskim i Kazimierzem Michałem Ujazdowskim, którzy w najważniejszej chwili próby dla prawdziwych patriotów, wspólnie ze zdemaskowanym niedawno wrogiem narodu Ludwikiem Dornem, haniebnie zdezerterowali z frontu walki ideologicznej, rezygnując ze stanowisk wiceprezesów Partii.

W ramach konsekwentnie realizowanego programu wizyty, Lech Kaczyński nawiedził Szkołę Podstawową nr 11, uroczyście nadając jej imię Orląt Lwowskich i odałaniając poświęconą temu wydarzeniu tablicę pamiątkową. Korzystając z okazji, na prośbę byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, Lech Kaczyński zainstalował w drzewcu pamiątkowego sztandaru szkoły urządzenie podsłuchowe, na co dyskretnie uwagę zwróciły lokalne media, informując, że "prezydent wbił honorowy gwóźdź w drzewiec1) sztandaru z okazji nadania szkole imienia Orląt Lwowskich".

Prezydent w akcie wielkiej łaskawości wobec opolan chciał odznaczyć siedmioro z nich, ale tylko trzech wypięło pierś – reszta dokonała prawdopodobnie skandalicznego bojkotu, godzącego w prestiż Głowy Państwa, inspirowanego przez określone siły i Układ.

Niezrażony tym Prezydent w cudowny sposób zamienił cztery pozostałe mu odznaczenia na osiem nagród dla najmłodszych mieszkańców Opola – laureatów konkursu rysunkowego "[[Polska moich marzeń". W okolicznościowej pogadance zwierzył się dzieciom z przeżyć lingwistycznych swojej babci, ujawniając w ten sposób korzenie swojego talentu językoznawczego, a przy okazji zaznaczając wagę odzyskania niepodległości:

Ujawnione w ten sposób rosyjskojęzyczne tradycje rodziny Kaczyńskichporażającym dowodem na to, że kilka dni wcześniej, podczas słynnego bojowego rajdu w Gruzji, do prezydenta strzelali Rosjanie, a Prezydent genialnie rozpoznał ich mowę, obalając rozpowszechnianą przez prorosyjskie lobby tezę, jakoby była to prowokacja sterowana przez władze Gruzji.

Podczas całej wizyty prezydent - wyraźnie podbudowany niespotykanym sukcesem swej wyprawy wojennej do Osetii - wprost tryskał doskonałym nastrojem, prezentując swoje legendarne wręcz poczucie humoru. Doskonałą ilustracją wspaniałego humoru prezydenta i jego powszechnie znanego umiłowania dzieci, może być fragment wspaniałej relacji z wizyty prezydenta w Opolu (niem.: Oppeln), autorstwa wybitnego, choć niedocenionego jeszcze szerzej żurnalisty dziennika "POLSKA Gazeta Opolska", Piotra Zapotocznego, zatytułowanej "Dzieciaki lgnęły do Lecha Kaczyńskiego":

W wygłoszonym przemówieniu Lech Kaczyński błyskotliwie zwrócił uwagę na olbrzymie tradycje regionu oraz przestrzegł przed koncentrowaniem się obywateli na sprawach lokalnych heimacików, co niechybnie doprowadzić musi do upadku IV RP:

Przytoczona wypowiedź prezydenta świadczy o jego niebywałej orientacji w sprawach związanych z wolską kulturą i sztuką, a zarzucanie mu przez wrogów narodu, że zapomniał o pozostałych 44 festiwalach opolskich, świadczy jedynie o wyjątkowo złej woli krytykantów, gdyż oczywiście oczywiste jest, że jedynie trzy z niewymienionych przez prezydenta festiwali odbywały się w prawdziwie wolnej IV RP, zaś pozostałe 41 odbywało się w mrocznych czasach słusznie minionych okresów PRL i III RP, co z założenia świadczy o niewiarygodności tych imprez i daje bardziej asumpt do rozpoczęcia intesywnego śledztwa ze strony IPN, niż odnotowywania ich jako powodów do chwały.

Powołanie się natomiast przez prezydenta na teatr Jerzego Grotowskiego, najważniejszy w dziejach Wolski teatr absurdu, świadczy o jego nieprawdopodobnej wręcz erudycji i doskonałym wyczuciu wykreowanego przez prezydenta i jego otoczenie klimatu politycznego.

Prezydent miał również wziąć udział we mszy na Górze Świętej Anny a potem złożyć kwiaty pod Pomnikiem Czynu Powstańczego. Jednak do tych wydarzeń nie doszło, a los kwiatów pozostaje nieznany.

Poznań

Ukochany Przywódca jako niekwestionowany lider ruchu oporu przeciwko liberalnym tyranom i aktywny uczestnik wszystkich narodowych powstań, postanowił uświetnić swoją obecnością obchody 90. rocznicy Powstania Wielkopolskiego w Poznaniu w dniu 27.12.2008. Niestety, w wyniku perfidnej akcji określonych sił i poznańskiego układu, obchody te zostały zakłócone obecnością Donaldu Tusku, bezczelnie chcącego w ten sposób zyskać poklask ludu, który tłumnie się zgromadził przede wszystkim ze względu na przyjazd Prezydenta. Wrogowie narodu doprowadzili też do 17-minutowego spóźnienia Prezydenta na uroczystości.

Prezydent, wprawdzie doskonale wiedział, że według systemu nazewnictwa geograficznego IV RP, ustanowionego przez Wielkiego Brata, Poznań i okolice już nie noszą nazwy Wielkopolska, ale posługiwał się tym pojęciem w kontekście historycznym:

Słowa te wprawiły w radosne uniesienie słuchającą Prezydenta wielotysięczną (według łże-mediów tylko jednotysięczną) rzeszę patriotycznej publiczności. To wrażenie popsuł jednak Donaldu Tusku. Pod pozorem chwalenia powstańców wielkopolskich zaatakował on Prezydenta, sugerując jakoby inne powstania (w tym Warszawskie, w którym Lech Kaczyński odegrał decydującą rolę i odniósł miażdżące sukcesy nad Niemcami i ZSRR), przeprowadzono bez rozumu:

Prezydent złożył wieniec pod pomnikiem powstańców, ale tym razem nie przyznał odznaczeń.

Wielkie Tournee Prezydenta w liczbach

Podsumowanie Wielkigo Tournee Prezydenta
1 Nawiedzone miejscowości
17
2 Liczba spontanicznie witających
"Licznie zgromadzeni mieszkańcy" * 17
3 Odsłonięte pomniki
2
4 Odsłonięte tablice
3 + 1 na cześć Lecha Kaczyńskiego (KUL)
5 Złożone wieńce i wiązanki
16
6 Wręczone odznaczenia
245
7 Darmowe posiłki
3 (2 śniadania + 1 obiat)
8 Udział w koncertach
2
9 Udział w Mszach Świętych
3
10 Otwarte wyższe uczelnie
1 (Katolicki Uniwersytet Ludowy)
11 Udział w inauguracjach roku akademickiego
2
12 Spacery po molo
1
13 KEZW2) (poz. 7 / poz. 1)
0,1765
14 KEZO3) (poz. 7 / poz. 6)
0,0122

W przedstawionym zestawieniu uwagę zwraca bardzo niska wartość Koeficjenta Efektywności Żywieniowej Wizyt (KEZW), obliczanego jako stosunek liczby darmowych posiłków spożytych przez prezydenta do liczby nawiedzonych przez niego miejscowości, która wyniosła zaledwie niecałe 18 %.

Jeszcze niższą wartość zanotowano dla Koeficjenta Efektywności Żywieniowej Odznaczeń (stosunek liczby darmowych posiłków spożytych przez prezydenta do liczby wręczonych przez niego odznaczeń), która ulokowała się na poziomie 1,22 %.

Na obniżenie ogólnej efektywności Tournee bez wątpienia wpływają również koszty poniesione na złożone przez prezydenta wieńce i wiązanki (szt. 16), choć w zaprezentowanym zestawieniu nie uwzględniono związanych z nimi współczynników.

Zaprezentowane dane w całej pełni uzasadniają celowość i konieczność udawania się przez prezydenta na kolejne szczyty Unii Europejskiej, których efektywność jest znacznie większa, a oba współczynniki osiągają wartości znacznie bardziej korzystne dla prezydenta, a tym samym dla wolskiej racji stanu.

Dla zilustrowania miażdżącego sukcesu wyjazdów na szczyty warto w tym miejscu przypomnieć, że podczas ostatnich dwóch wizyt w Brukseli (15.10.2008 i 07.11.2008), Lech Kaczyński osiągnął imponujące wartości obydwóch koeficjentów:

Przypisy

1) Forma "drzewiec" została zachowana za oryginalnym doniesieniem pana redaktora Zapotocznego

2) KEZW - Koeficjent Efektywności Żywieniowej Wizyt

3) KEZO - Koeficjent Efektywności Żywieniowej Odznaczeń

Patrz też

Linki zewnętrzne