Wirtualny dług

Z Muzeum IV RP
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
FacebookTwitterWykop

Definicja

Wirtualny dług - użyteczny termin z repozytorium nowomowy, określający każde zobowiązanie finansowe dotyczące bytów prawnych lub organizacyjnych, skupiających w przeszłości tych Wielkich Wolaków, którzy obecnie należą do Partii lub ją popierają.

Zastosowanie

Pojęcie W. d. obejmuje w szczególności wszelkie zobowiązania zaciągnięte przez wielkiego poprzednika obecnej Kierowniczej Siły Narodu, Porozumienie Centrum, partii zawiązanej 29.03.1990 przez braci Kaczyńskich Zjawisko biologiczne.

Prawidłowo użyte wyrażenie stanowi oczywiście oczywiste i nie podlegające żadnej dyskusji uzasadnienie dla jedynie słusznego umorzenia takich długów, przesądzające jednocześnie o tym, że wszelkie wypowiedzi powdważające słuszność umorzeniajedynie wściekłymi atakami i próbami znalezienia tematu zastępczego, który mógłby odwrócić uwagę Narodu od porażającej niekompetencji i niezliczonych porażek tymczasowego rządu okupacyjnego Donaldu Tusku.

Geneza

Wyrażenie W. d. zostało brawurowo wprowadzone do powszechnego użycia, a tym samym do tezaurusa nowomowy przez wybitnego intelektualistę i erudytę Partii, wicemarszałka Sejmu, Krzysztofa Putrę.

W reakcji na kłamliwą wrzawę medialną, rozpętaną przez wrogie media po wyjściu na jaw informacji o umorzeniu przez byłego ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego w ostatnich dniach urzędowania długu Porozumienia Centrum, w dniu 14.02.2008 pan marszałek obnażając w rozmowie z Markiem Mądrzejewskim w Programie I Polskiego Radia obrzydliwą nagonkę na jednego z czołowych odnowicieli, stwierdził:

Omawiane wyrażenie od razu weszło na trwałe do słownika najwybitniejszych przedstawicieli nurtu PiSjanistyczno-patriotycznego, czego przykładem może być wypowiedź czołowego intelektualisty i erudyty Partii, Marka Suskiego na konferencji prasowej w dniu 15.02.2008:

Etymologia i szczegółowy zakres znaczeniowy

Zastosowane przez wybitnego erudytę w wyrażeniu obce słowo wymaga wyjaśnienia, w którym posiłkowano się definicjami słownikowymi:

  1. Według "Słownika Wyrazów Obcych" Wydawnictwa Europa, pod redakcją naukową prof. Ireny Kamińskiej-Szmaj, autorzy: Mirosław Jarosz i zespół, rok wydania 2001 (ISBN 83-87977-08-X) [1]
  2. Według "Słownika informatycznego" Wydawnictwa HELION, autor: Piotr Adamczewski, rok wydania 2005 (ISBN 83-7361-645-4) [2]
    • wirtualny (ang.: virtual) — mający wszystkie istotne cechy obiektu rzeczywistego, a jednak nim niebędący.

Na podstawie analizy przytoczonych definicji można wywnioskować, że dług, o którym mówi marszałek Putra teoretycznie mógłby wprawdzie zaistnieć, gdyż zbliżony jest do rzeczywistego, jednak pomimo posiadania wszystkich istotnych cech długu rzeczywistego, w rzeczywistości długiem nie jest.

Biorąc pod uwagę zaobserwowane już wcześniej predyspozycje i wysokie kompetencje informatyczne Krzysztofa Putry, a w szczególności jego szeroko znane zamiłowanie do stałych i przedłużonych kontaktów ze służbowym laptopem, przy interpretacji odkrywczego sformułowanie pana marszałka należy przyjąć, że większy ciężar powinien być przyłożony do informatycznego komponentu znaczenia słowa "wirtualny", co bez najmniejszych wątpliwości przesądza, że rzekomy dług - wbrew pozorom - nie mógł i nie może istnieć.

oczywistą tezę potwierdza także pobieżna nawet analiza okoliczności powstania rzekomego "długu", który - według "doniesień" mediów - dotyczył niezapłaconego przez PC czynszu i rachunków telefonicznych za lokal wynajmowany od państwowego przedsiębiorstwa RSW "Prasa Książka Ruch" przy ul. Bagateli 14 w Warszawie, a w 1992 r. wynosił rzekomo 692 tys. 985 34 gr.

Przede wszystkim należy stwierdzić, że rzekome należności miałyby być zwrócone firmie RSW "Prasa Książka Ruch", która w czasach PRL była ostoją terroru medialnego społeczeństwa, a w okresie III RP stanowiła spokojną przystań dla wielu postkomunistycznych aparatczyków i prominentnych działaczy Układu. Spłacanie tej wrogiej de facto organizacji jakichkolwiek pieniędzy byłoby niezgodne z podstawowymi założeniami PiSjanizmu, a tym samym ewidentnie sprzeczne z wolską racją stanu.

Po drugie warto zauważyć, że dług powstał przed przeprowadzoną w 1995 r. denominacją złotówki, więc - przyjmując nawet, że jest on rzeczywisty - przedsiębiorstwu RSW "Prasa Książka Ruch" należałoby się obecnie 69 30 gr. Stanowi ta tak śmieszną kwotę, że nawet wspominanie o niej - nie mówiąc już o aferze rozpętanej przez bulgocące nienawiścią wrogie media - jest po prostu śmieszne i kompromitujące dla reżimowych władz i ich popleczników.

Po trzecie - jak to błyskotliwie zauważył 14.02.2008 sam Ojciec Narodu - "na skutek fatalnej ustawy o partiach politycznych [...] doszło do tego, że właściwie wszystkie partie polityczne miały długi i wszystkie miały umorzenia" i nikt z tego tytułu nie miał nigdy żadnych zastrzeżeń. Prezes Kaczyński prawdopodobnie miał tu na myśli podjętą we wrześniu 1997 r. decyzję ówczesnego ministra finansów Marka Belki, uwalniającą SLD od długów jej poprzedniczki, SdRP, którą to decyzję zarówno dzisiejsi działacze PiS, jak i jego szef gorąco i życzliwie wówczas popierali, nazywając ją nawet pieszczotliwie przewrotnym mianem "korupcji".

Po czwarte - powoływanie się przez bezczelnych krytyków decyzji o umorzeniu, na wydany 1993 r. przez sąd nakaz zapłaty oraz na uzyskane w 2004 r. w sądach klauzule wykonalności wcześniejszych wyroków, zaliczyć można jedynie do sfery występów kabaretowych, gdyż sądy w III RP działały w sposób oczywiście oczywisty pod dyktando postkomunistycznych władz wszelkiej maści i stanowiły cyniczne narzędzie w rękach korporacji i netłorków, zwalczających w zarodku jakiekolwiek przejawy niezależności, a niewątpliwie do takich należała działalność głęboko patriotycznego Porozumienia Centrum, jedynej prawdziwie wolskiej i niepodległościowej partii politycznej przed powstaniem PiS.

Po piąte wreszcie - argumenty, że na 14.11.2007 zaplanowana była rozprawa sądowa o tak zwane "wyjawienie majątku dłużnika", więc minister Jasiński podjął decyzję w celu uniknięcia rozprawy, są oczywistą manipulacją, gdyż Porozumienie Centrum już nie istniało, a więc z założenia nie mogło posiadać żadnego majątku. Co charakterystyczne, wiedzieli o tym niesłychanie oczywistym fakcie wszyscy, oprócz sądu.

Porażającym dowodem na prawdziwość zawartej w wyrażeniu tezy, a jednocześnie błyskotliwym i zupełnie przekonującym wyjaśnieniem podtekstu obrzydliwych działań określonych sił, jest oświadczenie samego ministra Jasińskiego, który na konferencji prasowej 14.02.2008 powiedział:

Ponadto rozprawa w połowie listopada, a więc już po cynicznie zmanipulowanych wyborach 21.10.2007, mogła być tylko farsą, gdyż wymiar sprawiedliwości inaczej pod kierownictwem współpracującego z Frontem Obrony Przestępców Zbigniewa Ćwiąkalskiego, natychmiast zaczął realizować swoją misję i przywracać do życia wyeliminowane w znacznym stopniu przez ministra Zbigniewa Ziobrę zaszłości, polegające na sprzyjaniu przestępcom i zwalczaniu wszelkich przejawów prawdziwej praworządności oraz zwalczaniu zaangażowanych w te działania osób.

Patrz też