Wolskie kartofle

Z Muzeum IV RP
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
FacebookTwitterWykop

Wolskie kartofle - twory o nieustalonym pochodzeniu, których odkrycie i pierwszą naukową publikację przypisuje się anonimowemu niemieckiemu dziennikarzowi gazety "Die Tageszeitung".

"Młody polski kartofel" (Nowy kartofel w Polsce)

"Szubrawcy, którzy chcą zawładnąć światem. Dzisiaj: Lech Kaczor-Kaczyński

Niemiecka opinia publiczna nie mogła uwierzyć własnym oczom: polski prezydent, który z niemiecką głową państwa rozmawia nie na poziomie kolan! Polityk z tamtej strony Odry, który w postawie wyprostowanej podaje na powitanie niemieckiej pani kanclerz przednią nogę! Niemcy przecierały ze zdumienia swoje błękitne oczęta i uszy, gdy Lech Kaczyński w marcu dumnie wkroczył do Berlina, a w maju na warszawskich Targach Książki pozwolił berlińskiemu prezydentowi federalnemu po prostu uśmiechać się w próżnię.

Co prawda wiedziano, że Kaczyński chlubił się tym, że od lat żadnemu niemieckiemu politykowi nie podał nawet złamanego paznokcia. Najwyższy rangą Polak wystarczająco często ogłaszał, że z Niemiec zna jedynie spluwaczkę w męskiej toalecie na lotnisku we Frankfurcie. Wiadomo było, że urodzony w 1949 roku Kaczyński reprezentuje tę trudną generację, która jeszcze przed swoim narodzeniem została ukąszona przez Niemcy. Znany był ponury obraz świata Kaczyńskiego, w którym - począwszy od średniowiecza - każdy Niemiec na wypasionych koniach prze na Wschód.

Ale w Niemczech uważano, że ten przesąd dawno już uwiądł, i nikt w Berlinie nie pytał oficjalnego polskiego gościa, skąd ma luksusową limuzynę. U nas w kraju do fachu prezydenta federalnego przynależy umiejętność swobodnego pływania ponad partiami politycznymi. Ale w Polsce sprawujący to stanowisko państwowe musi wyraźnie pokazywać zęby. Ma do zmiażdżenia niemiecko-rosyjski rurociąg bałtycki, musi w zarodku zdusić planowane w Berlinie "Centrum przeciwko wypędzeniu niestrawnych Niemców", a "Pruskiemu Powiernictwu", które domaga się zapłaty czynszu za dawne ziemie wschodnie, ukręcić łeb. Bądź co bądź w tej ostatniej sprawie już jako prezydent Warszawy zręcznie zadzierzgnął pętelkę, gdy zlecił przyrządzenie opasłego, nafaszerowanego faktami 700-stronicowego studium o zniszczeniu przez Niemców stolicy Polski podczas II wojny światowej i wyrąbał z hukiem monumentalne żądanie 54 miliardów dolarów reparacji.

Wielu Polaków cierpi na nabrzmiałą przez wieki nieufność w stosunku do wszystkiego, co nie jest Polską. Od czasu kiedy Lech Kaczyński jako dwunastolatek wykręcał z bratem bliźniakiem Jarosławem najróżniejsze numery w filmie "O dwóch takich, co ukradli księżyc" (tytuł w międzynarodowej dystrybucji), nawet księżyc jest mu bliższy niż Niemcy czy Rosja. W końcu to Rosja wsadziła Polsce w odbyt swojego komunistycznego palucha, a obaj Kaczyńscy od lat siedemdziesiątych chcieli tak pogonić socjalizm, żeby pogubił buty.

W 1980 roku pomagali w Gdańsku strajkującym stoczniowcom, używając podpórek prawnych - obaj studiowali prawo, Lech nawet się doktoryzował i awansował na polskiego profesora. Zgłębiając prawo, musiał jednak coś przeoczyć, skoro w 1981 został aresztowany i rok przesiedział o rozcieńczonej wodzie i chlebie z pinezkami.

Kiedy w 1989 roku wymieciono komunizm i ster objął Lech Wałęsa, wybiła też godzina Lecha Kaczyńskiego. Z pomocą Porozumienia Centrum - partii własnego chowu - wstrzelił się do parlamentu. Z wykształcenia profesor prawa, doturlał się do roku 2000 i na parę miesięcy został krótkim ministrem sprawiedliwości. Jadał chleb z niejednego paragrafu i specjalnie go głowa nie bolała, kiedy biznesmen o dwuznacznym nazwisku Janusz Heathcliff Ivanovski Pineiro wystąpił z twierdzeniem, że przy zakładaniu Porozumienia Centrum bracia Kaczyńscy zgarnęli kasę z budżetu państwa.

Kolejny ochydnie aluzyjny kartofel

Wtedy Porozumienie Centrum to był już zresztą zeszłoroczny śnieg, Kaczyńscy wystawili nową drużynę - partię Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Dzięki niej szacowny Lech został w 2002 roku wielkim bossem w Warszawie, zaś sprawiedliwy Jarosław zgarnął w wyborach parlamentarnych 2005 największego kartofla. Sprytnie odmówił sobie łakomego kąska - urzędu premiera - i wyczarował z rękawa Kazimierza Marcinkiewicza. Lech sięga jednak po najwyższe poroże władzy i pod koniec 2005 r. obejmuje w posiadanie fotel prezydencki.

Zmasowanym natarciem bracia chcą teraz oczyścić państwo i społeczeństwo z ostatnich żyjących komunistów. Oprócz tego parlament ma przytaknąć ponad 100 ustawom i nie krytykować wspaniałego rządowego nosa. Wzorem Kaczyńskiego jest wynalazca Polski z 1919 roku, Józef Piłsudski, który w 1926 odkrył demokrację sterowaną i utorował drogę na pół faszystowskiemu reżimowi wojskowych w 1935 roku. Tak jak Piłsudski, obaj KaczyńscyPolakami całą gębą i ojczyzna leży na nich jak ulał. Dowiedli też, że obaj są czyści z przodu i z tyłu - Lech, wielokrotnie zakazując męskim mieszkańcom Warszawy upubliczniania tylnych części ciała, a jeszcze wyraźniej Jarosław, żyjąc razem z własną matką, ale przynajmniej bez ślubu."q

Patrz też

Linki zewnętrzne