Świstki
Świstki - określenie używane w stosunku do wszelkich dokumentów SB lub innych zasobów Instytutu Pamięci Narodowej, obciążających odnowicieli bądź katolickich duchownych na okoliczność współpracy z służbami specjalnymi PRL.
Wyrażenie to z założenia stanowi przeciwieństwo związku frazeologicznego "porażający dowód", który odnosi się wyłącznie do wszelkiej maści wrogów narodu i stanowi zawsze niepodważalne potwierdzenie ich oczywistej winy w dowolnej sprawie.
Przykłady perfekcyjnego użycia frazy
- "Jestem zdumiona, jak przy pomocy takich świstków dokonano w istocie w Polsce zamachu stanu i usunięto mnie z rządu" - była (ówcześnie) wicepremier Zyta Gilowska o swoich aktach w Sądzie Lustracyjnym (21.07.2006) [1]
- "Dzisiaj dokonał się nad arcybiskupem Wielgusem sąd. Cóż to za sąd? Na podstawie świstków, dokumentów trzeci raz odbijanych. My nie chcemy takich sądów!" - prymas Józef Glemp w homilii (07.01.2007) [2]
- "Rozprawiają się z Kościołem. Lustracja? Nie ma żadnej lustracji, tylko atakują księży. Na arcybiskupa Wielgusa znaleźli jakieś świstki" - wypowiedź Ojca Dyrektora według sfingowanych "taśm Rydzyka" [3]
Inne jedynie słuszne opinie dotyczace świstków
Potwierdzeniem przytoczonych wyżej głęboko słusznych konstatacji na temat oczywiście oczywistej niewiarygodności świstków oraz dowolnych innych dokumentów, na które bezczelnie powołują się wszelkiej maści wrogowie narodu, jest porażający dowód zaprezentowany w dniu 05.02.2010 przez samego Jarosława Kaczyńskiego, podczas jego przesłuchania przez hazardową komisję śledczą:
- "Panie pośle, pan pewnie odwołuje się do jakichś dokumentów. [...] Z natury rzeczy, no, rozumiem pana, natomiast ja panu mówię, jak było naprawdę."
Oprócz ostatecznego potwierdzenia tezy o kłamliwym charakterze wszelkich dokumentów, powyższa wypowiedź prezesa-premiera Kaczyńskiego posiada niebywale cenny walor precyzyjnego i niespotykanie jednoznacznego określenia, kto jest ostateczną instancją definiującą jedynie prawdziwie prawdziwą prawdę obiektywną.