Pocztowa kasa PiS
Jak twierdzą wrogie media niewielka, ale za to dobrze politycznie powiązana spółka wyciąga co roku z należącej do państwa Poczty Polskiej 4 mln zł na redagowanie zakładowego pisemka. Spółka była rzekomo przechowalnią dla ludzi Antka Policmajstra.
Spis treści
Spółka
Spółka nazywa się PMS i należy w 100% do Poczty Polskiej. Zajmuje się przede wszystkim wydawaniem gazetki zakładowej "Poczta Polska" (na zdjęciu). Za 18,4 tys. egzemplarzy tygodnika Poczta płaci PMS-owi ponad 4 mln zł rocznie.
Władze Spółki
PMS zatrudnia ponad 20 osób. Do niedawna pracowników kontrolował czteroosobowy zarząd oraz dziewięcioosobowa rada nadzorcza.
- "To kuriozum!" - mówi Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan".
- "Tak liczne rady nadzorcze i zarządy mają duże spółki giełdowe."
Władze istniejącej od 2001 r. spółki PMS zmieniają się w rytm wyborów parlamentarnych. Tuż po wygranych przez PiS wyborach (październik 2005 r.) w radzie nadzorczej znalazł się Piotr Woyciechowski, współpracownik Antoniego Macierewicza, gdy ten był szefem MSW w 1992 r. Za rządów PiS był też w komisji weryfikacyjnej WSI, którą kierował Macierewicz.
Woyciechowski został odwołany w lutym 2008 r., czyli już za rządów PO. Zaś sekretarzem redakcji tygodnika był Piotr Bączek, inny członek komisji weryfikacyjnej WSI.
Prymitywny donos wysłany z niskich pobudek materialnych
Piotr Sułek, do niedawna redaktor naczelny "Poczty Polskiej", wysłał kilka tygodni temu list do wiceministra infrastruktury Macieja Jankowskiego, w którym pisze, że wydawanie tygodnika w rzeczywistości kosztuje jedynie 1,9 mln zł rocznie.
- "Kwota 2,2 mln zł. pozostaje w spółce i, w największym uproszczeniu, służy finansowaniu osobliwych przedsięwzięć oraz wynagradzaniu pracowników spółki niezwiązanych z redakcją" - informuje w liście Sułek, który nie kieruje już redakcją. Jak sam twierdzi, uciekł na zwolnienie lekarskie - bo zarządowi PMS nie spodobał się jego pomysł na "oszczędności". I - jak mówi - chcieli go wywalić.
Insynuacje wrogich mediów na temat kwoty 2,2 mln. zł.
Według rozsiewanych przez wrogie media, inspirowanych przez określone siły informacji, pieniądze idą m.in. na fundusz reprezentacyjny, służbowe samochody oraz kilkunastotysięczne pensje dla zarządu.
Jedynie słuszne stanowisko właściciela
Poczta Polska twierdzi, że podane przez Sułka kwoty "odbiegają od faktów". Z faktur wynika jednak, że PMS otrzymuje od Poczty właśnie 4 mln zł rocznie.
Jak przekonuje rzecznik Poczty Zbigniew Baranowski, wydawanie tygodnika to tylko część działalności spółki PMS, bo zajmuje się ona jeszcze leasingiem i działalnością marketingową. Jak przekonuje rzecznik:
- "Poczta, realizując wytwarzanie tygodnika poprzez własną spółkę, unika ryzyka finansowego - jako właściciel Spółki z założenia nie traci ani nie przepłaca."
Tymczasowy Rząd Okupacyjny poprzez swoje agendy atakuje po cichu
Po cichu, zarząd Poczty Polskiej zaczyna jednak w spółce-córce sprzątać. Wyrzucił poprzednią radę nadzorczą i zmniejszył ją z dziewięciu do czterech osób. Kilka dni temu odwołał też prezesa PMS.
- "Wokół Poczty urosła cała otoczka, która żywi się na dużym państwowym przedsiębiorstwie" - komentuje cynicznie poseł Janusz Piechociński (PSL), który Pocztą się zajmował dwie kadencje temu jako szef sejmowej komisji infrastruktury.
- "W przypadku tygodnika "Poczta Polska" trzeba zadać pytanie, czy nie taniej byłoby powierzyć jego wydawanie spółce zewnętrznej."
Podobnie demagogicznego zdania jest Mordasewicz.
- "Takie spółki są tylko po to aby zabezpieczyć pieniądze dla polityków. Państwo po prostu nie potrafi nadzorować swojego majątku."