54 stopnie
Spis treści
Opis pojęcia
54 stopnie - to długość, a właściwie wysokość Golgoty, którą brutalnie przegoniony został przez bezczelnych i cynicznych siepaczy reżimu okupacyjnego najwyższy (konstytucyjnie) przedstawiciel Rzeczypospolitej, umiłowany przez rodaków prezydent Lech Kaczyński.
Ten brutalny akt terroru i cyniczny zamach na najważniejszą w Wolsce osobistość, dokonany został w dniu 20.08.2008, w czasie gdy niczego niespodziewający się prezydent, z pełną ufnością i optymizmem oraz wypełniającą serce radością z powodu swojego niebywałego sukcesu, udawał się na uroczystość podpisania umowy dotyczącej tarczy antyrakietowej.
Pierwsze doniesienie
O wyjątkowo perfidnym ataku na swoją osobę, bezpośredni podwładny prezesa-premiera Jarosława Kaczyńskiego, prezydent Lech Kaczyński, osobiście poinformował przerażonych rodaków bezpośrednio po uroczystości, w wywiadzie na antenie TVP Info:
- "Jestem konstytucyjnie najwyższym przedstawicielem Rzeczpospolitej i chciałbym być tak traktowany. Także w Kancelarii Premiera, a nie ganiany po kilku piętrach przez zastępcę szefa kancelarii, chociaż droga windą trwa jedną minutę. To jest sprawa szacunku dla własnego państwa."
Ta porażająca informacja niewątpliwie otworzyła oczy nielicznym resztkom zwolenników Donaldu Tusku i jego reżimu i uświadomiła im, że nie ma na świecie takiej świętości, na którą nie ważyłby się zamachnąć nieodrodny wnuk swojego dziadka wraz z ponurymi kamratami z PO.
Niezdarne próby usprawiedliwienia
W odpowiedzi na szczere i prawdziwe słowa prezydenta, ogarnięci wstydem i paniką przedstawiciele władz okupacyjnych, próbowali się wykrętnie i wyjątkowo nieudolnie usprawiedliwiać ustami przedstawiciela rządowej komórki dezinformacji i kłamliwej propagandy, dla niepoznaki funkcjonującej pod przestępczym kryptonimem Centrum Informacyjnego Rządu.
W przekazanym do TVP Info w dniu 26.08.2008 komunikacie, rzecznik CIR, powołując się na rzekome odczyty z kamer telewizji przemysłowej zamontowanych w Kancelarii Premiera, bezczelnie i obłudnie stwierdził między innymi, że:
- "Pan prezydent nie jechał windą ze względu na brak możliwości korzystania z wind w pionie głównym KPRM, w którym remontowane jest wejście główne. Pan prezydent nie skarżył się ani nie miał żadnych uwag dotyczących drogi, którą był prowadzony. W obecnym momencie jest to najkrótsza droga, a jednocześnie najbardziej reprezentacyjna. Jej przebycie pieszo trwa ok. 3 min."
- "Pan Prezydent podjechał pod wejście "D" KPRM (tzw. wejście "premierowskie"), następnie został przeprowadzony przez korytarz znajdujący się na I p. przy gabinecie premiera (do wyłącznego użytku prezesa RM). Po przejściu korytarza i Sali Obrazowej na I p. pan prezydent wszedł schodami na II p. i półpiętro (w sumie 54 stopnie), na którym znajdowała się Sala Kolumnowa, w której odbywała się uroczystość. Droga, którą przebył pan prezydent, była tą samą drogą, jaką przebyli marszałkowie Sejmu i Senatu, a także sekretarz stanu USA pani Condoleezza Rice."
- "Kolumna prezydencka podjechała pod wejście "D" KPRM o godz. 11.36, co potwierdza zapis kamery zamontowanej przy wejściu "D", a także sms wysłany przez pracownika Departamentu Spraw Zagranicznych KPRM, który oczekiwał na wejściu "D" wysłany do osoby z tego samego Departamentu, znajdującej się w Sali Kolumnowej. Biorąc pod uwagę fakt, iż rozpoczęcie uroczystości było planowane na godz. 11.30, pan prezydent podjeżdżając pod KPRM był spóźniony 6 minut."
Porażające wnioski
U każdego myślącego człowieka przytoczone bełkotliwe wyjaśnienia wzbudzają jedynie uśmiech politowania, choć z drugiej strony prowadzą do porażającego wniosku, że cała ta sytuacja była wynikiem misternie obmyślonego przez wrogów narodu planu, w wyniku którego dojść mogło do niewyobrażalnej tragedii.
Choć w wykrętnym komunikacie całą rzecz sprowadzono do rzekomego spóźnienia prezydenta na uroczystość, oczywiście oczywistym jest dla każdego, że narażenie spracowanego i wyczerpanego bohatersko przeprowadzoną na terenie Gruzji niebezpieczną misją bojową przeciwko Rosji prezydenta, na konieczność pokonywania 54 (!) stopni, skończyć się mogło ostrym nawrotem choroby prezydenckiej, która - zgodnie z danymi światowego piśmiennictwa - generować może groźne komplikacje (na przykład zawał serca).
W zaprezentowanym przez CIR wyjaśnieniu rzuca się również w oczy rażący brak kompetencji ze strony aparatczyków Kancelarii Premiera, którzy na czas remontu windy w pionie głównym budynku KPRM nie byli nawet w stanie zapewnić dla pana prezydenta lektyki, którą mógłby on zostać bez narażenia życia i w sposób godny, niewątpliwie korespondujący z jego majestatem, dostarczony na miejsce uroczystości. Niewątpliwie na terenie Kancelarii Prezydenta niedociągnięcie takie z pewnością byłoby nie do pomyślenia.