54 stopnie

Z Muzeum IV RP
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
FacebookTwitterWykop
Skończyły się żarty, zaczęły się schody

Opis pojęcia

54 stopnie - to długość, a właściwie wysokość Golgoty, którą brutalnie przegoniony został przez bezczelnych i cynicznych siepaczy reżimu okupacyjnego najwyższy (konstytucyjnie) przedstawiciel Rzeczypospolitej, umiłowany przez rodaków prezydent Lech Kaczyński.

Ten brutalny akt terroru i cyniczny zamach na najważniejszą w Wolsce osobistość, dokonany został w dniu 20.08.2008, w czasie gdy niczego niespodziewający się prezydent, z pełną ufnością i optymizmem oraz wypełniającą serce radością z powodu swojego niebywałego sukcesu, udawał się na uroczystość podpisania umowy dotyczącej tarczy antyrakietowej.

Pierwsze doniesienie

O wyjątkowo perfidnym ataku na swoją osobę, bezpośredni podwładny prezesa-premiera Jarosława Kaczyńskiego, prezydent Lech Kaczyński, osobiście poinformował przerażonych rodaków bezpośrednio po uroczystości, w wywiadzie na antenie TVP Info:

Ta porażająca informacja niewątpliwie otworzyła oczy nielicznym resztkom zwolenników Donaldu Tusku i jego reżimu i uświadomiła im, że nie ma na świecie takiej świętości, na którą nie ważyłby się zamachnąć nieodrodny wnuk swojego dziadka wraz z ponurymi kamratami z PO.

Niezdarne próby usprawiedliwienia

W odpowiedzi na szczere i prawdziwe słowa prezydenta, ogarnięci wstydem i paniką przedstawiciele władz okupacyjnych, próbowali się wykrętnie i wyjątkowo nieudolnie usprawiedliwiać ustami przedstawiciela rządowej komórki dezinformacji i kłamliwej propagandy, dla niepoznaki funkcjonującej pod przestępczym kryptonimem Centrum Informacyjnego Rządu.

W przekazanym do TVP Info w dniu 26.08.2008 komunikacie, rzecznik CIR, powołując się na rzekome odczyty z kamer telewizji przemysłowej zamontowanych w Kancelarii Premiera, bezczelnie i obłudnie stwierdził między innymi, że:

Porażające wnioski

U każdego myślącego człowieka przytoczone bełkotliwe wyjaśnienia wzbudzają jedynie uśmiech politowania, choć z drugiej strony prowadzą do porażającego wniosku, że cała ta sytuacja była wynikiem misternie obmyślonego przez wrogów narodu planu, w wyniku którego dojść mogło do niewyobrażalnej tragedii.

Choć w wykrętnym komunikacie całą rzecz sprowadzono do rzekomego spóźnienia prezydenta na uroczystość, oczywiście oczywistym jest dla każdego, że narażenie spracowanego i wyczerpanego bohatersko przeprowadzoną na terenie Gruzji niebezpieczną misją bojową przeciwko Rosji prezydenta, na konieczność pokonywania 54 (!) stopni, skończyć się mogło ostrym nawrotem choroby prezydenckiej, która - zgodnie z danymi światowego piśmiennictwa - generować może groźne komplikacje (na przykład zawał serca).

W zaprezentowanym przez CIR wyjaśnieniu rzuca się również w oczy rażący brak kompetencji ze strony aparatczyków Kancelarii Premiera, którzy na czas remontu windy w pionie głównym budynku KPRM nie byli nawet w stanie zapewnić dla pana prezydenta lektyki, którą mógłby on zostać bez narażenia życia i w sposób godny, niewątpliwie korespondujący z jego majestatem, dostarczony na miejsce uroczystości. Niewątpliwie na terenie Kancelarii Prezydenta niedociągnięcie takie z pewnością byłoby nie do pomyślenia.

Patrz też