Turyści Tuska

Z Muzeum IV RP
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
FacebookTwitterWykop
Oto co pozostaje po przejściu hordy turystów Tusku

Definicja

Turyści Tuska - zwięzły i trafiający w sedno w swej wymowie termin, określający styl sprawowania władzy ancien regime 'u, a przejawiający się w wykorzystywaniu samolotów rządowych do uprawiania turystyki zagranicznej przez samego Donaldu Tusku i jego rodzinę, jak też innych czynowników restaurowanej III RP, w tym przedstawicieli władz samorządowych, będących członkami wrogiej IV RP Plat-deformy Obywatelskiej et consortes.

Powitanie "trzynastu słoneczek irackich1)" Tusku

21.05.2008 - na lotnisku w Goleniowie, na powracających po "przymusowo" o 5 dni przedłużonym turnusie wakacyjnym czekali rozentuzjazmowani przedstawiciele młodzieżówki PiS z transparentem:

Geneza pierwszej wycieczki i przyczyny wydłużenia pobytu

13 samorządowców z województwa zachodniopomorskiego poleciało do Iraku 11 maja z darami dla irackich dzieci. Mieli wracać 16.05.2008, jednak w Iraku rzekomo zatrzymała ich najpierw burza piaskowa, a później czekali na transport.

Jak wyszło na jaw 20.05.2008, pogoda i brak środka transportu były jedynie kłamliwymi pretekstami, dzięki którym rzekomi samorządowcy, a w rzeczywistości zapewne przeszkoleni przez KGB i GRU agenci rządzących w dalszym ciągu Wolską Wojskowych Służb Informacyjnych, faktycznie dokonali suto opłaconego (60 $ dziennie!) sabotażu na terenie bazy Echo.

Odważnie poinformował o tym przerażonych ogromem zbrodni okupantów Rodaków wybitny intelektualista i ekspert Wolskiego Państwa Podziemnego od spraw wojskowych, Joachim Brudziński, który w dniu 20.05.2008 na konferencji prasowej w Sejmie bezkompromisowo stwierdził:

Po wylądowaniu samolotu do dziennikarzy wyszli wojewoda zachodniopomorski Marcin Zydorowicz, prezydent Koszalina Mirosław Mikietyński oraz wójt Dobrej Szczecińskiej, Teresa Dera. Mikietyński wykrętnie tłumaczył, że fakt, iż delegacja nie wróciła w zaplanowanym terminie do Polski nie zależał rzekomo od jej członków:

Przypomniał, że urzędnicy byli w Iraku na zaproszenie wojska (na zaproszenie dowódcy Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe gen. Andrzeja Malinowskiego):

  • "Generał uważał, że nasza obecność jest tam potrzebna" - mataczył.

Indagowany przez dziennikarzy, czy czuje się specjalistą od pokoju, Mikietyński odpowiedział nie na temat:

  • "Ja się czuję specjalistą od działalności samorządowej, a taką też się robi w Iraku."

Odnosząc się do słów miażdżącej krytyki, jakie pod adresem samorządowców skierował PiS, Mikietyński powiedział, że opozycja mogła też pojechać do Iraku i też pomóc, ale "nie chciała, bo się bała".

Posłowie Wolskiego Państwa Podziemnego skierowali w dniu 20.05.2008 do szefa MON pytania o koszty lotu samorządowców do Iraku i pobytu w bazie wojskowej. Według nich, wartość zawiezionej przez samorządowców pomocy była niższa niż koszty lotu rządowego Tu-154. Samorządowcy przekazali 13.05.2008 irackim dzieciom dary o wartości 30 tys. złotych, w tym przybory szkolne, plecaki, zabawki, koce. Dary zbierano w ramach akcji "Edukacja dla pokoju". Oprócz Zydrowicza, Mikietyńskiego i Dery, do Iraku pojechali też na koszt podatników między innymi przewodniczący sejmiku zachodniopomorskiego Michał Łuczak i przewodniczący rady miasta Szczecina Bazyli Baran.

Zgodnie z obowiązującymi w restaurowanej III RP przepisami, członkom delegacji przysługuje dieta w wysokości 60 dolarów dziennie. Według rzeczniczki wojewody Agnieszki Muchli, samorządowcy przez cały pobyt w Iraku nie opuszczali bazy Echo oraz bazy w Bagdadzie, gdzie czekali na połączenie z Polską. W bazie Echo spotkali się m.in. z przedstawicielami administracji lokalnej. Prowadzili rozmowy na temat funkcjonowania samorządów lokalnych w Wolsce, współpracy akademickiej, gospodarczej, kulturalnej. Rozmowy dotyczyły też zorganizowania ekspozycji na temat Iraku w muzeum szczecińskim czy zorganizowaniu w tym mieście dni kultury irackiej.

Rozliczenie wycieczki

Jak celnie zauważył na wspomnianej już konferencji prasowej jeden z czołowych Odnowicieli Joachim Brudziński, koszt godziny lotu TU - 154 to 36 tys. zł., a podróż do Iraku i z powrotem to 8 godzin lotu, ergo wycieczka kosztowała 288 tys. zł., czyli 9,6 raza więcej, niż wyniosła wartość darów dla irackich dzieci. W epoce taniego państwa wożenie jakichkolwiek darów dla jakichkolwiek dzieci było nie do pomyślenia.

Do tego bilansu należy dodać koszt diet, czyli blisko 17 tys. zł. (13 turystów x 60 USD x 10 dni x 2,1758 PLN/1 USD - tabela kursów NBP z dnia 21.05.2008), co podnosi współczynnik marnotrawstwa publicznych pieniędzy do 10,2!

Przypisy

1)  - celne określenie nawiązujące do tytułu "Słońce Peru", nadanego spontanicznie przez merytoryczną opozycję premierowi ancien regime'u po jego podróży turystycznej życia do Ameryki Południowej, ukutego przez jednego z czołowych Odnowicieli, Joachima Brudzińskiego

2)  - jak podkreślił obiektywnie Joachim Brudziński, turyści Tuska "destabilizując pracę bazy wojskowej", narazili tym samym dzielnych i Bogu ducha winnych żołnierzy na ataki terrorystyczne

Patrz też

Linki zewnętrzne