Białe miasteczko
Spis treści
Charakterystyka obiektu
Białe miasteczko - jak twierdzi prasa polskojęzyczna, baza wypadowa komand pielęgniarek i innych rozmaitych szatanów, położona w pobliżu Kancelarii Premiera. Jak twierdzą Wrogie media, w najbliższym czasie planuje się wysłanie ekspedycji pacyfikacyjnej, która zlikwiduje to gniazdo ciemnych sił i umożliwi wreszcie premierowi normalną pracę.
W rzeczywistości jest to część realizacji projektu "3 miliony mieszkań". Wspaniałe osiągnięcia rządzących wskazują na to, że w przeciągu następnych lat w każdym wolskim mieście powstanie przynajmniej jedno Białe miasteczko.
W niektórych środowiskach dysydentów, wrogich ustrojowi Wolski, Białe miasteczko jest nazywane Pueblo Blanco [1].
W wyniku masowego oburzenia ze strony sąsiadów "Białego miasteczka" - mieszkańców Warszawy - których komando pielęgniarek nie zdołało przekonać, że "Białe miasteczko" jest białe, w dniu 15.07.2007 miasteczko zostało zlikwidowane, a pielęgniarki musiały pogodzić się z porażką swojej koncepcji urbanistycznej i jak niepyszne opuściły teren niedoszłej inwestycji, pozostawiając go zresztą w opłakanym stanie.
Podłe insynuacje
W okresie funkcjonowania "Białego miasteczka" intensywnie rozpowszechniane były również kłamliwe informacje, że na zlecenie władz telefony komórkowe terrorystek są zagłuszane przez BOR, a one same są inwigilowane przez przebrane policjantki, które wniknęły w szeregi pielęgniarek.
Należy z całą mocą jednoznacznie stwierdzić, że informacje te nie polegają na prawdzie, a rozpowszechniane są przez wrogów narodu jedynie dla podgrzania nastrojów, zyskania sympatii społecznej oraz podważenia niewątpliwego autorytetu władzy.
Ponadto - jak okazało się na początku 2008 r. - pogłoski takie były elementem przebiegłego i wyjątkowo perfidnego planu przygotowania sobie przez wrogów narodu z Platformy Obywatelskiej jednego z tematów zastępczych, które w późniejszym okresie wykorzystywane były cynicznie dla odwracania uwagi od niesłychanie nieudolnych działań okupacyjnego rządu Donaldu Tusku, który objął w Wolsce władzę w wyniku zmanipulowanych wyborów 21.10.2007.
Porażającym dowodem na nieprawdziwość wszelkich podłych insynuacji o rzekomej ingerencji służb specjalnych, są przedstawione poniżej jednoznaczne stwierdzenia z czerwca 2007 r., wygłoszone przez niespotykanie wiarygodne osoby i niekwestionowane autorytety moralne:
- "Nic mi nie wiadomo o zagłuszaniu komórek" - Jan Dziedziczak, rzecznik rządu Jarosława Kaczyńskiego
- "Słyszałam, jak dzwoniły telefony, jak przychodziły SMS-y. Mnie nic nie wiadomo, że coś jest nie tak z telefonami" - Małgorzata Sadurska, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Kaczyńskiego
- "Nie mamy z tym nic wspólnego. Nie prowadzimy żadnych czynności związanych z protestem" - podpułkownik Magdalena Stańczyk, rzecznik ABW
- "Podkreślam z całą mocą, że Biuro nie podejmowało żadnych działań w celu wyłączenia telefonów komórkowych" - kapitan Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR
- "My na pewno nie. Nie mamy tutaj nawet takiego urządzenia" - podinspektor Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Stołecznej Policji
Ostateczne obnażenie cynicznej prowokacji
W dniu 18.02.2008 w celu podważenia zaufania społeczeństwa do Przywódcy Państwa Podziemnego, liberalni okupanci cynicznie opublikowali datowany na 26.06.2007 dokument, rzekomo potwierdzający fakt zagłuszania telefonów pielęgniarek podczas okupowania przez nie Kancelarii Premiera.
W tym nieudolnie sfałszowanym i opatrzonym klauzulą tajności piśmie Ojca Narodu do ówczesnego szefa BOR, pułkownika Andrzeja Pawlikowskiego, przeczytać można między innymi, że:
- "W związku z trwającą okupacją jednego z pomieszczeń w głównym budynku Kancelarii Prezesa Rady Ministrów [...] polecam podjęcie stosownych działań, także w zakresie bezpieczeństwa teleinformatycznego i łączności."
Uważnie analizując kopię dokumentu, niespotykanie łatwo stwierdzić można, że cała rzekoma afera stanowi bezczelną manipulację. Świadczą o tym następujące elementy:
- Pismo nie mówi o żadnym zagłuszaniu, a jedynie o zapewnieniu "bezpieczeństwa teleinformatycznego i łączności" i "w celu zapobieżenia eskalacji", co należy do standardowych przecież w czasach IV RP obowiązków BOR i innych instytucji, zaliczanych do klasy Oczy państwa
- Herszt liberałów Donaldu Tusku, nie wahając się narazić Wolski na niewyobrażalne niebezpieczeństwo, cynicznie ujawnił jedną z największych tajemnic państwowych, w dodatku mających zastosowanie przy wdrażaniu podstaw ustroju PiSjanistycznego
- Pismo posiadające skreślenia, poprawki i adnotacje, wykonane w szczególności zupełnie niewiarygodną ręką Tusku, który - jak wiadomo - działa na zlecenie określonych sił reprezentujących Niemcy i Unię Europejską, nie może stanowić żadnego dowodu w jakiejkolwiek sprawie
- Data wyemitowania dokumentu w sposób oczywiście oczywisty wskazuje, że do żadnego zagłuszania nie mogło dojść, gdyż w dniu podpisania pisma przez ówczesnego premiera (26.06.2007), pielęgniarki zakończyły trwającą od 19.06.2007 okupację i opuściły budynek Kancelarii Premiera. Ohydne sugestie okupantów, że pismo Jarosława Kaczyńskiego zostało sporządzone dla uzasadnienia wcześniej podjętych nielegalnych działań, są obrzydliwym nadużyciem semantycznym wrogów narodu
- Poza wszystkim - pismo zostało cynicznie sfałszowane, o czym świadczy nieudolnie podrobiony podpis Jarosława Kaczyńskiego - na reprodukcji wyraźnie widać, że dokument sygnował niejaki Jarosław Kyński, a nie ówczesny premier.