TU - 154

Z Muzeum IV RP
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
FacebookTwitterWykop
Sztuka maskowania egzemplarza, nomen omen, 102
Luksusowa ubikacja prezydencka na pokładzie Tu-154

Tu-154 - przerobiony samolot bombowy, którym - mimo jego nienajnowszej konstrukcji i przydomka "Latająca Trumna" - chcą latać zarówno przedstawiciele Sił Wolności i Postępu, jak też uzurpatorzy z władz okupacyjnych Wolski.

Rys historyczno-techniczny

Zd-radzieccy konstruktorzy samolotu chcieli za wszelką cenę przeszkadzać w bezpiecznym jego użytkowaniu, także przez władze IV RP. Większość egzemplarzy pierwszej wersji Tu-154A dzięki spartaczonemu skopiowaniu technologii produkcji profili nośnych w warunkach wysokiego ciśnienia i temperatury (a ściślej rzecz biorąc niedotrzymaniu parametrów technologicznych w procesie produkcji), rozbiła się na obszarach dawnego ZSRR. Łączna liczba ofiar wadliwej technologii nigdy nie została ujawniona.

Tu-154 użytkowano już w czasach PRL. PLL "Lot" eksploatowały maszyny w wersji Tu-154M, które po utworzeniu III RP, wraz z innymi samolotami (Tu-134, Ił-62M) zostały w 1989 roku w większości sprzedane na Ukrainę. Dwa z nich trafiły na użytek najwyższych władz III RP.

W ramach taniego państwa rząd IV RP nie przeprowadził przetargu na nowe samoloty, dzięki czemu nadal posługujemy się paliwożernymi "zabytkami".

Zastosowanie cywilno-bojowe oraz ciekawostki konstrukcyjne

Przez wiele lat propaganda sowiecka, a następnie zbrodniczy reżim liberałów, wtłaczał do umysłów Wolaków tezę, jakoby Tu-154 był typowym samolotem komunikacyjnym, niemającym nic wspólnego z lotnictwem wojskowym. Jednak to oczywiście oczywiste kłamstwo zostało błyskotliwie zdemaskowane przez najwybitniejszego znawcę techniki lotniczej (w tym rosyjskiej) - prezesa-premiera-prawie-prezydenta Jarosława Chwilowo-Odmienionego-Kaczyńskiego. W niesłychanie merytorycznym i podbudowanym argumentami naukowymi wywiadzie dla portalu blogpress.pl (opublikowanym 04.09.2010 r.) wyjaśnił on, że Tu-154 ma w istocie znacznie szersze zastosowanie jako:

Jarosław Kaczyński określił to zastosowanie słowami:

Według Jarosława Kaczyńskiego, charakterystyka techniczna tego samolotu pozwala na lądowanie nawet w lesie na bagnistym podłożu, podczas którego połowa pasażerów ma szanse przeżycia:

W tym samym wywiadzie najwybitniejszy wolski ekspert ds. lotnictwa uświadomił Wolakom, że salonik w samolocie TU - 154 znajduje się pod kołami podwozia (zapewne przedniego, skoro o pierwszy przedział chodzi), a żaden bombowiec nie rozpada się przy niekontrolowanym upadku na ziemię z wysokości 80 metrów:

Umieszczenie pierwszego saloniku pod kołami podwozia przedniego ma głęboki sens wojskowo-dowódczo-protokolarny, ponieważ w czasach II RP dowódcą samolotu bojowego był obserwator pełniący jednocześnie rolę nawigatora i bombardiera. Stanowisko bombardiera znajdowało się zawsze albo w dziobie bombowca (np.: B-24 Liberator lub Avro Lancaster), albo na dole przedniej części kadłuba (np.: Vickers Wellington lub Avro Vulcan). Skoro pierwszy salonik został umieszczony na dole, to znaczy, że przebywał tam zawsze dowódca samolotu. W tym kontekście spory o prawo prezydęta Lecha Kaczyńskiego do wydawanie pilotowi rozkazów są bezprzedmiotowe i należy je traktować, jako trywialny temat zastępczy.

Jednostka eksploatująca samoloty

Obsługą maszyn zajmuje się 36 Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego. Niestety, w jego skład wchodzą wyjątkowo niesubordynowani wojacy, będący prawdopodobnie agentami wrogich krajów. Zamiast wiernie służyć Ojczyźnie, owi najemnicy określonych sił dokonują jawnych aktów sabotażu:

Użytkowane samoloty

Dane za ("Polska Zbrojna" nr 29 (547) z 15 lipca 2007, str. 19):

  • TU - 154M - numer boczny: 101, data produkcji: 29 czerwca 1990 - do 10.04.2010 - rozbił się w pobliżu lotniska Smoleńsk-Siewierny w Rosji - zginęło 96 osób;
  • TU - 154M - numer boczny: 102, data produkcji: 20 grudnia 1990.

Użytkownicy

  1. Wojciech Jaruzelski
  2. Lech Wałęsa
  3. Aleksander Kwaśniewski
  4. Miłościwie Nam Nieobecny i Chronicznie Niepoinformowany

Użytkownicy - uzurpatorzy

  1. Donaldu Tusku

Afera numerologiczna

Przesłanki wnioskowania

Szef Kancelarii Premieru Tomasz Arabski poinformował, że od dnia wyborów (21 października 2007 r.) specjalny samolot rządowy (Tu-154) 16 razy pokonał trasę Warszawa-Gdańsk-Warszawa, w tym tylko raz korzystał z niego premier Donaldu Tusku. To reakcja na wypowiedź sekretarza generalnego sPiSku Joachima Genseka Brudzińskiego z 03.01.2008, który powiedział w TVN24, że:

  • "z tego co wie, to (Tusk) co tydzień lata rządowym samolotem do Trójmiasta tam i z powrotem".

Konkluzja

Samolot latał 16 razy, tygodni było 7 (od zaprzysiężenia rządu, wcześniej nie miał prawa używać steranego Tu-154), a Donaldu Tusku leciał jeden raz. Nawet jeżeli przyjąć liczbę podróży w jedną stronę, tj. 32 i dwie Donaldu to i tak tygodni było 7. Cnd.

Oburzające przykłady wykorzystywania Tu-154 przez rząd okupacyjny i jego mocodawców do haniebnych akcji wymierzonych w prezydenta

Prowokacja rosyjska

Jak wiemy, po katastrofie samolotu CASA wydało się, że Miłościwie Nam Nieobecny i Niepoinformowany nie mógł otrzymać wiadomości na pokładzie samolotu, bo tenże nie miał odpowiedniego systemu łączności. Sytuację chcieli podstępnie wykorzystać Rosjanie:

  • "Jeden z samolotów przechodzi okresowy przegląd" - powiedział w TVN24 rzecznik Sił Powietrznych Wiesław Grzegorzewski. - "Druga maszyna wróciła niedawno z Moskwy. Okazało się, że zamontowany przez Rosjan system łączności satelitarnej źle wpływa na system nawigacyjny" - ujawnił.

W rezultacie tej prowokacji prezydent musiał polecieć w dniu 25.03.2008 na Węgry wyczarterowanym samolotem.

Sowiecki agent za sterami

Do niebywałego skandalu na pokładzie Tu-154 doszło w dniu 12.08.2008, podczas bohaterskiej wyprawy Prezydenta, doskonale wiedzącego o wojskowo-bombowych możliwościach Tu-154 i spieszącego z odsieczą dla walczącej z Rosją Gruzji. Lecący w towarzystwie przywódców Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy prezydent, wydał rozkaz, by skierować maszynę wprost do Tbilisi, by tam "podjąć walkę" wespół z narodem gruzińskim i jego prezydentem Dżugaszwilim.

Jednak inspirowany przez antypolski Układ i określone siły, pilot Grzegorz Pietruczuk bezczelnie odmówił wykonania tego rozkazu i zamiast tego skierował samolot na lotnisko w mieście Gandża w Azerbejdżanie. W ten sposób łże-pilot, utrudniając misję Prezydenta, postawił się po stronie Rosji - odwiecznego wroga Wolski, co w oczywisty sposób uczyniło z niego sowieckiego agenta. Prezydent od razu zapowiedział surowe ukaranie niesubordynowanego pilota:

Piloci won! Prowadź Wodzu! Na Moskwę! (foto: "Newsweek")
Nic nie powstrzyma Pana Prezydenta przed lotem do Brukseli
Jeden z rozważanych przez sztab kryzysowy alternatywnych sposobów dostarczenia Lecha Kaczyńskiego do Brukseli

Na tłumaczenia Pietruczuka, że lot nad Gruzją może być dla dostojnych pasażerów niebezpieczny z powodu obecności nad Gruzją rosyjskiego lotnictwa bojowego, nasz nieustraszony przywódca odpowiedział karcąco:

Niestety, prawdopodobnie ów zdradziecki pilot uniknie zasłużonej kary. W obronę wziął go minister obrony w okupacyjnym rządzie PO, Bogdan Klich.

Ów łże-minister najwyraźniej zapomniał przy tym, że jedynie słuszne procedury określa Nieomylny Wódz IV RP i jakakolwiek polemika z nim podlega surowej karze. Ale szczyt bezczelności ze strony Klicha nastąpił miesiąc później, gdy odznaczył on pilota srebrnym medalem za zasługi dla obronności. Tymczasem jest powszechnie znaną regułą, że jedynie słuszne odznaczenia nadaje Prezydent.

Jak nietrudno było się spodziewać, zajście na pokładzie posłużyło do stworzenia wielu paszkwilanckich artykułów we wrogich mediach. Szczególnie ohydny przykład dała rosyjska gazeta "Izwiestija", komentując to zdarzenie w następujący sposób:

Porwanie samolotu przez Donaldu Tusku

Kolejne skandaliczne, a wręcz kryminalne zajście związane z Tu-154 nastąpiło w dniu 14.10.2008. Samolot miał posłużyć Prezydentowi do podróży do Brukseli, by tam bronić interesów narodu na obradach europejskich wrogów Wolski, którzy pod płaszczykiem dyskusji o kryzysie finansowym knuli zbrodnicze plany dalszego zwojewódczenia naszej Ojczyzny. Niestety, samolot został podstępnie uprowadzony przez Donaldu Tusku, który sterroryzował pilota na pokładzie, a załogę zapasowego Tu-154 zaraził chorobą, uniemożliwiającą siadanie za sterami.

W takiej groźnej sytuacji prezydencki sztab kryzysowy rozpoczął intensywne prace nad zdobyciem innego środka transportu lotniczego dla Ukochanego Przywódcy. Po odrzuceniu koncepcji lotu na drzwiach od stodoły i na F-16, zdecydowano się na znacznie nowocześniejszą od Tu-154 taksówkę powietrzną - Boeinga 737, którą Prezydent dognał Tusku w Brukseli.

Prezydencki spin doktor Michał Kamiński pobłażliwie nazwał ten groźny akt terroru "kieszonkowym zamachem stanu":

Jednak wybitni prawnicy, współpracujący z Muzeum IV RP oceniają sprawę już bardziej kategorycznie, wskazując, że Tusku popełnił przestępstwo wymienione w art. 166 § 1 Kodeksu Karnego (Dz. U., rok 1997, numer 88, poz. 553):

Należy wyrazić graniczącą z pewnością nadzieję, że po przywróceniu IV RP Donaldu Tusku zostanie wymierzona kara dwunastoletniego więzienia (to jest na trzy kadencje Sejmu), za przeszkadzanie Prezydentowi w podniebnej bitwie o Wolskę wolną od dominacji szatańskiej Brukseli.

Perfidny sabotaż na lotnisku w Mongolii

Następny niespotykanie bulwersujący akt sabotażu działań Lecha Kaczyńskiego, dokonany z wykorzystaniem jego samolotu, miał miejsce w dniu 02.12.2008, podczas podróży prezydenta do Azji, dokąd Najwyższy Zwierzchnik Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej udał się z tajną patriotyczną misją rozszerzenia Wielkiej Koalicji Wolski i Gruzji dla zapewnienia domknięcia okrążenia Rosji od południa i wschodu, a w konsekwencji w celu przygotowania i skoordynowania ostatecznej krucjaty przeciwko zagrażającemu ludzkości imperializmowi rosyjskiemu.

Niestety celu misji nie udało się utrzymać w tajemnicy, co zaskutkowało haniebną akcją dywersyjną ze strony okupantów, którzy - wykorzystując swoich uśpionych od czasów PRL agentów w Mongolii - dopuścili się haniebnej prowokacji i zamrozili prezydencki samolot na lotnisku w Ułan Bator.

Jak okazało się po rozmrożeniu samolotu, perfidia dywersantów przeszła najśmielsze oczekiwania, gdyż dodatkowo uszkodzili oni elektroniczny element systemu synchronizacji położeń klap zaskrzydłowych, który steruje wznoszeniem, a co ważniejsze, również podchodzeniem do lądowania samolotu. Mogłoby więc dojść do sytuacji, w której prezydent wystartowałby, ale nie mógłby wylądować. Oczywiście oczywiste jest, że w sytuacji przedłużającego się pobytu Naczelnego Wodza w powietrzu, nie tylko dowodzenie armią sprzymierzonych w wojnie z Rosją, ale także mądre zarządzanie Wolską, a w szczególności start Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich 2010 r., byłyby znacznie utrudnione, na co niewątpliwie rachowali sprawcy zamachu.

Nie jest dla nikogo tajemnicą, że ten obrzydliwy sabotaż zrealizowany został pod wpływem zbrodniczego lobby prorosyjskiego, które za wszelką cenę chciało uniemożliwić Naczelnemu Wodzowi dotarcie do Japonii i porozumienie się z jej cesarzem w sprawie ostatecznego terminu ataku na Rosję.

Na szczęście dla Wolski, dzięki błyskotliwej akcji bohaterskich współpracowników prezydenta, którzy natychmiast brawurowo wyczarterowali samolot od mongolskich linii lotniczych, Wódz wyleciał na naradę wojenną z cesarzem Japonii z kilkugodzinnym jedynie opóźnieniem. Również nowy elektroniczny element systemu synchronizacji położeń klap zaskrzydłowych został już zamówiony, dzięki czemu samolot będzie sprawny już 4 lub 5 grudnia 2008.

Zbrodnicza próba dywersji w Seulu

Zorientowawszy się, że dzięki nadludzkim wysiłkom patriotów towarzyszącym Lechowi Kaczyńskiemu w jego niebezpiecznej misji, prezydencki samolot został naprawiony i już w dniu 04.12.2008 był gotów do lotu, perfidni agenci lobby prorosyjskiego, usiłowali przeprowadzić kolejną akcję mającą uniemożliwić Najwyższemu Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych zbudowanie szerokiej koalicji antyrosyjskiej.

Tym razem prowokatorzy ci próbowali wykorzystać siły natury i w dniu 05.12.2008, w momencie podchodzenia samolotu prezydenta do lądowania w Seulu, perfidnie wygenerowali niespotykanie silne turbulencje, które w normalnych okolicznościach uniemożliwiłyby lądowanie każdego samolotu. Na to właśnie liczyli spiskowcy, którzy po raz kolejny usiłowali pozostawić Lecha Kaczyńskiego na dłużej w powietrzu.

Jednak bohaterska załoga prezydenckiego samolotu, z której słusznie wyeliminowano wcześniej zdradzieckiego i tchórzliwego pilota, wsławionego sabotażem, polegającym na odmowie lotu do Tbilisi, podjęła nadludzkie wysiłki i wzorowo realizując swój elementarny patriotyczny obowiązek zapobiegła tragedii, z pełnym zaangażowaniem i poświęceniem dla Ojczyzny wykonując drugie podejście do zakończonego ostatecznie o godzinie 5:30 rano szczęśliwego lądowania.

Znamienny ten fakt potwierdza w całej rozciągłości głęboką słuszność antyrosyjskiej krucjaty Naczelnego Wodza, w której powodzenie bez reszty angażują się nie tylko patriotycznie nastawieni piloci, ale również miażdżąca większość Wolaków.

Patrz też

Linki zewnętrzne