Lot do Tbilisi

Z Muzeum IV RP
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
FacebookTwitterWykop

Skandaliczny przykład piętrowej wręcz niesubordynacji panującej w wojsku wolskim:

  1. brak szacunku dla arcyważnych planów Głowy Państwa,
  2. rządowy spisek graniczący z buntem wobec osoby Prezydenta,
  3. a zarazem jawnie prowokacyjne lekceważenie rozkazów Zwierzchnika Sił Zbrojnych.

Wizyta w Gruzji

W dniu 12.08.2008 nieustraszony prezydent Lech Kaczyński, ze wsparciem przywódców Litwy, Łotwy i Estonii, wyruszył z odsieczą dyplomatyczną do Gruzji, na której teren zaczęły wkraczać wojska rosyjskie. Nie jest wykluczone, że dodatkowym celem tej misji był bezpośredni atak na rosyjskie pozycje za pomocą prezydenckiego bombowca Tu-154. Współpracujący z Muzeum IV RP historycy badająwielce prawdopodobną hipotezę.

Plan wizyty przewidywał lot na Krym, a dalej do miejscowości Gandża w Azerbejdżanie, stamtąd delegacja miała opancerzonymi samochodami przejechać do stolicy Gruzji Tbilisi. Zgodnie z tym planem samolot miał pozwolenie na kurs do Azerbejdżanu i gwarancje bezpieczeństwa na tej trasie. Z Krymu, zamiast skierować się bezpośrednio w stronę Gruzji, samolot miał lecieć łukiem nad Turcją, by ominąć strefę powietrzną Rosji. [1]

Zmiana planów

Podczas postoju na Krymie, ówczesny szef BBN Władysław Stasiak i szef gabinetu prezydenta Maciej Łopiński przekazują pilotowi, że Lech Kaczyński żąda zmiany planu i lotu prosto do Tbilisi. Dowódca odmówił, co stało się przyczyną konfliktu między pilotami a zapleczem politycznym prezydenta.

Ze służbowej notatki napisanej przez kapitana po incydencie, jasno widać jego skandaliczny brak profesjonalizmu, oburzające niezdyscyplinowanie oraz celowe paraliżowanie planów Prezydenta: [2]

Kpt. Pietruczuk bezustannie mataczył, że nie ma zgody dyplomatycznej na przelot do Tbilisi, obszar powietrzny Gruzji jest objęty działaniami wojennymi, samolot nie ma systemu rozpoznania SWÓJ-OBCY ani łączności radiowej z maszynami rosyjskimi i może zostać ostrzelany. Jest to tym bardziej bezczelne, że w istocie Tu-154 jest przerobionym bombowcem i znakomicie nadaje się do takiej misji.

Wszystkie te wymówki oraz brak wiarygodnych informacji o sytuacji na lotnisku w Tbilisi sprawiają, że pilot uznaje lot do Gruzji za groźny dla życia prezydenta i bezpieczeństwa samolotu. Ostatecznie tupolew leci do Gandżi. Do Tbilisi prezydent z delegacją dojechali samochodami.

Lech Kaczyński oświadczył potem dziennikarzom:

Świadkami przepychanek i nacisków z 12 sierpnia 2008 byli kpt. Arkadiusz Protasiuk i nawigator mjr Robert Grzywna. To oni pilotowali Tu-154, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się w Smoleńsku.

Następstwa

Ostateczne wyjaśnienie

Patrz też

Linki zewnętrzne