Turyści Tuska
Spis treści
Definicja
Turyści Tuska - zwięzły i trafiający w sedno w swej wymowie termin, określający styl sprawowania władzy ancien regime 'u, a przejawiający się w wykorzystywaniu samolotów rządowych do uprawiania turystyki zagranicznej przez samego Donaldu Tusku i jego rodzinę, jak też innych czynowników restaurowanej III RP, w tym przedstawicieli władz samorządowych, będących członkami wrogiej IV RP Plat-deformy Obywatelskiej et consortes.
Powitanie "trzynastu słoneczek irackich1)" Tusku
21.05.2008 - na lotnisku w Goleniowie, na powracających po "przymusowo" o 5 dni przedłużonym turnusie wakacyjnym czekali rozentuzjazmowani przedstawiciele młodzieżówki PiS z transparentem:
- "Witamy turystów Tuska" oraz bukietem czerwonych goździków.
Geneza pierwszej wycieczki i przyczyny wydłużenia pobytu
13 samorządowców z województwa zachodniopomorskiego poleciało do Iraku 11 maja z darami dla irackich dzieci. Mieli wracać 16.05.2008, jednak w Iraku rzekomo zatrzymała ich najpierw burza piaskowa, a później czekali na transport.
Jak wyszło na jaw 20.05.2008, pogoda i brak środka transportu były jedynie kłamliwymi pretekstami, dzięki którym rzekomi samorządowcy, a w rzeczywistości zapewne przeszkoleni przez KGB i GRU agenci rządzących w dalszym ciągu Wolską Wojskowych Służb Informacyjnych, faktycznie dokonali suto opłaconego (60 $ dziennie!) sabotażu na terenie bazy Echo.
Odważnie poinformował o tym przerażonych ogromem zbrodni okupantów Rodaków wybitny intelektualista i ekspert Wolskiego Państwa Podziemnego od spraw wojskowych, Joachim Brudziński, który w dniu 20.05.2008 na konferencji prasowej w Sejmie bezkompromisowo stwierdził:
- "Osoby związane z PO zdestabilizowały2) działalność bazy wojskowej w Iraku. Działacze PO nie mogą opuścić bazy ze względu na pogodę i kwestie bezpieczeństwa, pobierając tam codziennie dietę w wysokości 60 dolarów."
Po wylądowaniu samolotu do dziennikarzy wyszli wojewoda zachodniopomorski Marcin Zydorowicz, prezydent Koszalina Mirosław Mikietyński oraz wójt Dobrej Szczecińskiej, Teresa Dera. Mikietyński wykrętnie tłumaczył, że fakt, iż delegacja nie wróciła w zaplanowanym terminie do Polski nie zależał rzekomo od jej członków:
- "Wszyscy byliśmy sfrustrowani tą sytuacją i przebywaniem w bazie wojskowej, co nie należy do przyjemności" - podkreślał.
Przypomniał, że urzędnicy byli w Iraku na zaproszenie wojska (na zaproszenie dowódcy Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe gen. Andrzeja Malinowskiego):
Indagowany przez dziennikarzy, czy czuje się specjalistą od pokoju, Mikietyński odpowiedział nie na temat:
- "Ja się czuję specjalistą od działalności samorządowej, a taką też się robi w Iraku."
Odnosząc się do słów miażdżącej krytyki, jakie pod adresem samorządowców skierował PiS, Mikietyński powiedział, że opozycja mogła też pojechać do Iraku i też pomóc, ale "nie chciała, bo się bała".
Posłowie Wolskiego Państwa Podziemnego skierowali w dniu 20.05.2008 do szefa MON pytania o koszty lotu samorządowców do Iraku i pobytu w bazie wojskowej. Według nich, wartość zawiezionej przez samorządowców pomocy była niższa niż koszty lotu rządowego Tu-154. Samorządowcy przekazali 13.05.2008 irackim dzieciom dary o wartości 30 tys. złotych, w tym przybory szkolne, plecaki, zabawki, koce. Dary zbierano w ramach akcji "Edukacja dla pokoju". Oprócz Zydrowicza, Mikietyńskiego i Dery, do Iraku pojechali też na koszt podatników między innymi przewodniczący sejmiku zachodniopomorskiego Michał Łuczak i przewodniczący rady miasta Szczecina Bazyli Baran.
Zgodnie z obowiązującymi w restaurowanej III RP przepisami, członkom delegacji przysługuje dieta w wysokości 60 dolarów dziennie. Według rzeczniczki wojewody Agnieszki Muchli, samorządowcy przez cały pobyt w Iraku nie opuszczali bazy Echo oraz bazy w Bagdadzie, gdzie czekali na połączenie z Polską. W bazie Echo spotkali się m.in. z przedstawicielami administracji lokalnej. Prowadzili rozmowy na temat funkcjonowania samorządów lokalnych w Wolsce, współpracy akademickiej, gospodarczej, kulturalnej. Rozmowy dotyczyły też zorganizowania ekspozycji na temat Iraku w muzeum szczecińskim czy zorganizowaniu w tym mieście dni kultury irackiej.
Rozliczenie wycieczki
Jak celnie zauważył na wspomnianej już konferencji prasowej jeden z czołowych Odnowicieli Joachim Brudziński, koszt godziny lotu TU - 154 to 36 tys. zł., a podróż do Iraku i z powrotem to 8 godzin lotu, ergo wycieczka kosztowała 288 tys. zł., czyli 9,6 raza więcej, niż wyniosła wartość darów dla irackich dzieci. W epoce taniego państwa wożenie jakichkolwiek darów dla jakichkolwiek dzieci było nie do pomyślenia.
Do tego bilansu należy dodać koszt diet, czyli blisko 17 tys. zł. (13 turystów x 60 USD x 10 dni x 2,1758 PLN/1 USD - tabela kursów NBP z dnia 21.05.2008), co podnosi współczynnik marnotrawstwa publicznych pieniędzy do 10,2!
Przypisy
↑1) - celne określenie nawiązujące do tytułu "Słońce Peru", nadanego spontanicznie przez merytoryczną opozycję premierowi ancien regime'u po jego podróży turystycznej życia do Ameryki Południowej, ukutego przez jednego z czołowych Odnowicieli, Joachima Brudzińskiego
↑2) - jak podkreślił obiektywnie Joachim Brudziński, turyści Tuska "destabilizując pracę bazy wojskowej", narazili tym samym dzielnych i Bogu ducha winnych żołnierzy na ataki terrorystyczne